czwartek, 1 października 2015

Epilog



     Miłość...
 Cholernie trudne uczucie.
Kiedy przyjdzie, człowiek myśli, że jego problemy się kończą ale tak na prawdę wtedy dopiero się zaczynają. 
Do miłości trzeba dojrzeć. 
Do tej prawdziwej i trwałej.
Do tej na zawsze.
Do końca życia.
A co potem?
Chyba nikt tego nie wie.
Czy jeśli kochaliśmy dwie osoby to po śmierci z obiema jesteśmy w tym miejscu bez adresu?
Tworzymy taką jedną wielką rodzinę?
A może po śmierci niczego i nikogo nie pamiętamy?
Tam w tamtym świecie jesteśmy tacy jakimi czy wszyscy jesteśmy piękni i młodzi?
Tyle pytań...

- Możecie jechać do domu, ja jeszcze chwilkę zostanę. - mówi nagle brunet. Zerkam na niego i widzę jak intensywnie wpatruje się w zdjęcie na nagrobku swojej matki. Jego błękitne oczy są dużo ciemniejsze niż wtedy, kiedy miał 14 lat. Rysy twarzy się wyostrzyły i pojawił się zadziorny zarost, który działa na wszystkie dziewczyny. Jest dobrze zbudowany i wysoki. I wciąż cichy i małomówny. Tak samo jak przez ostatnie 10 lat...
- Poczekamy na ciebie. - odpowiadam pewnie. Kładę mu dłoń na ramieniu. Potrzebuje czasu, żeby w tylko sobie znany sposób opowiedzieć matce o tym co teraz się u niego w życiu dzieje. Odkąd wyjechał na studia do Berlina rzadko zagląda do domu. Tak. Do domu.
   Odwracam głowę w prawo i widzę jak blondynka w średnim wieku spaceruje uliczką biegnącą wzdłuż cmentarza z dwiema dziewczynkami, które zawzięcie o czymś dyskutują. 
- Bianka staje się coraz bardziej podobna do mamy. - mówi patrząc w tym samym kierunku.
- Jest jej kopią. - odpowiadam z lekkim uśmiechem. Też się uśmiecha. Nie często widzę taki wyraz jego twarzy. Tylko wtedy kiedy wspomina o siostrze. To co zdarzyło się w przeszłości zostawiło w nim duży ślad. Piętno, przez które tak bardzo trudno mu utrzymywać jakiekolwiek bliższe relacje z ludźmi. Żeby się nie przyzwyczaić i nie cierpieć już więcej kiedy odejdą. Smutne ale prawdziwe. Dlatego tak bardzo dziwi mnie to co teraz mówi.
- Chciałbym, żebyście z Sandrą kogoś poznali. - mówi nieśmiało. Patrzę na niego zaskoczony.
- Jasne. Twoja dziewczyna? - pytam delikatnie.
- Tak. - odpowiada z zastanowieniem po czym patrzy na mnie. - Na razie. - puszcza mi oko. Uśmiecham się, bo cieszy mnie to, że w końcu się otwiera.
- Idziemy na obiad? - pytam. Kiwa głową i ruszamy w kierunku Kobiet czekających na nas przy bramie. 
   Kiedy podchodzimy bliżej blondynka uśmiecha się pogodnie i delikatnie ściska bruneta.
- Tobias, jak już będziesz sławnym chirurgiem... - zaczyna niższa blondynka, której wysoki kucyk buja się w rytm kroków.
- Onkologiem Liz. - poprawia ją ciągnąc za kitkę.
- Jasne... i będziesz miał kolegę plastyka to załatwisz mi operację nosa? - pyta z nadzieją w oczach. Patrzy na nią zaskoczony, tak samo jak wszyscy pozostali.
- Czemu chcesz operować nos mała? -pyta z rozbawieniem.
- Bo jest krzywy jak nos taty. - mówi wzruszając ramionami. - I lustro się krzywi jak wstaję rano. - dodaje poważnie.
- To je ściąg. - wtrącam urażony. Każdy się uśmiecha. Tak powinna wyglądać rodzina, prawda? I tak jest. Każde z nich jest moim dzieckiem i każde z nich kocham nad życie. I Tobiasa, który porzucił narty dla medycyny, i Biankę, która jest cicha i nieśmiała ale tak podobna do matki, że uwielbiam na nią patrzeć nawet jak czyta książki, które uwielbia, i Liz. Moją córkę. Moją i Sandry. Tak samo zbuntowaną i pyskatą ale i tak samo uczuciową i zdeterminowaną, żeby odnieść w życiu sukces. 
   Miłości nie można się nauczyć. Ją po prostu trzeba czuć. I tą właśnie miłość czuć w domu nad restauracją, w którym zawsze pachnie ciepłem i radością. W domu, do którego Tobias wraca z bólem ale z którego zawsze wyjeżdża ze łzami w oczach. Ze łzami tęsknoty za tym co zostawia. 
   Przechodząc korytarzem obok pokoju Bianki zatrzymuję się przy lekko uchylonych drzwiach. Tylko w taki sposób mogę usłyszeć co tak na prawdę czuje i myśli ta dwójka skrytych w sobie ludzi. Dla mnie wciąż i zawsze już - dzieci...
- Nigdy nie zaczynałaś tego tematu. - słyszę męski głos Tobiasa.
- Bo bałam się Tobi. - mówi ruda nastolatka.
- Mnie? - dziwi się.
- Bałam się, że zasmucę cię jeszcze bardziej. A jesteś taki smutny od kiedy pamiętam. Nie chciałam żebyś był taki przeze mnie.
- Hej, dzieciaku... jesteś moją siostrą, nigdy mnie nie zasmucisz. - mówi. Nastaje chwila ciszy. Dopiero za moment dziewczynka zaczyna mówić.
- Nie pamiętam mamy Tobi. - mówi cicho. - Znam ją jedynie ze zdjęć i z opowiadań cioci Glorii. Tata nigdy ze mną o niej nie rozmawiał.
- I teraz chcesz się dowiedzieć czegoś więcej. - kończy za nią chłopak.
- Gdybyś kiedyś miał wolną chwilę... mógłbyś mi opowiedzieć i o mamie i o tacie? 
- O nim nie ma co mówić. - mówi poważnie. - Ale jeśli chcesz...
- Chcę. - mówi od razu. Znów zapada cisza. - Nie musi być teraz. Kiedyś Tobi... - znów cisza. - Ja mam tatę. I mamę. - mówi. Na chwilę przestaję oddychać. - Nie chcę żebyś był zły o to, że mówię do niej mamo.
- Nie jestem zły głupolku. - mówi ciepło. - To, że ja nie potrafię tak mówić do Sandry nie oznacza, że jestem zły, że ty tak mówisz. Właściwie to się cieszę.
- Na prawdę? - dziwi się. Tak jak ja.
- Tak. Bo to znaczy, że jest dla ciebie dobra, że troszczy się o ciebie, że nie ma dla niej różnicy pomiędzy tobą a Liz. - dodaje. Odwracam się chcąc odejść ale spotykam na swojej drodze Sandrę. Ze łzami na policzkach. Ze zmarszczkami wokół oczu. Z uśmiechem na ustach.
- Tak bardzo ich kocham Gregor. - szepcze. Przytulam ją mocno do siebie i czuję ciepło i czystą miłość. Tak wiele musiało się w naszym życiu wydarzyć, żebyśmy zrozumieli jak bardzo siebie potrzebujemy i kochamy. Ale przecież wszystko w końcu jest tak jak być powinno. I wtedy właśnie słyszymy coś co szokuje nas tak mocno, że czujemy się jakbyśmy dostali po głowach...
- Powiem ci coś w sekrecie mała.
- No?
- Będziesz ciocią...


*****************
Tak więc opowiadanie to dobiegło końca. 
:(
Mam nadzieję, że dobrze się Wam je czytało.
Dziękuję za Waszą obecność.
Wszystkim i każdej z osobna.
Nie będę Was wymieniać, bo nie chcę nikogo pominąć ale każda z Was jest dla mnie tak samo ważna.
I każdy komentarz był tak samo dla mnie istotny.
Dziękuję i do zobaczenia (mam nadzieję) wkrótce na

14 komentarzy:

  1. OMG najpierw żeś mnie zbiła z nóg tym początkiem, doprowadziła do łez środkiem a końcówką sprawiłaś że się śmieję
    niezła huśtawka na zakończenie
    dziękuję ci za to opowiadanie, za wiele śmiechu i wzruszeń oraz pokaźną dawkę gniewu na rozwój akcji
    do przeczytania na "Zardzewiałej przyjaźni" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matulu dokonałaś niemożliwego, przez cały rozdział miałam ciarki a teraz po przeczytaniu ostatniego akapitu mam łzy w oczach.
    Nigdy nie płaczę przy książkach, sama od zawsze byłam beksą i mam wrażenie że wypłakałam już wszystkie swoje łzy bez powodu. To opowiadanie, ten epilog uświadomił mi że potrafię się wzruszyć. A może to po prostu ty i twoja twórczość wciągnęły mnie do świata fikcji na tyle mocno że potrafiłam poczuć to co bohaterowie? Dziękuje za te łzy, za emocje.
    A Tobias jako lekarz? Szczerze myślałam że wstręt do ojca sprawi, że do tego zawodu, do takich osób zawsze będzie czuć niechęć. Ale gdy tylko napisałam to zdanie doszła do mnie prawda, ojciec z czasem stał się dla niego obojętny a mamę kochał, chciał ją wyleczyć, to uczucie było na tyle silne że zostawił skoki dla medycyny. To takie mądre! Takie przemyślane, mogę spytać ile nad tym myślałaś? Jak wpadłaś na taki pomysł? Albo inaczej, czy twoja mądrość bierze się z mijających wiosen (tak, wiem kobiet o wiek się nie pyta ale musiałam), przeżytych doświadczeń czy jesteś "genialnym dzieckiem". A może magiczne połączenie, które sprawia że opowiadanie nie wychodzi płaskie ale z większym sensem.
    Do zobaczenia na nowym blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę piękny epilog, aż szkoda, że już koniec :)
    A teraz melduję się u nowego Gregora!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. W pewnym sensie cieszę się z tego epilogu. Liczyłam, że zakończysz to opowiadanie jakimś małym happy- endem i jak by nie patrzeć jakieś szczęście w nim jest może nie takie jakie wszyscy chcieli( Magdę z Gregorem razem) ale jest szczęśliwe. Treść jak zwykle wciągająca, ale to nie zaskoczenie :) I to chyba tyle jeśli o to co chciałam napisać pod tym postem teraz mój cel to prolog nowego opowiadania :)

    Pozdrawiam gorąco ;*
    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy samym końcu już płakałam, zwłaszcza po słowach Sandy :) Dziękuję Ci za to opowiadanie. Chwile spędzone z Magdą, Gregorem, Tobim, Sandrą i Glorią niewątpliwie były wyjątkowe. Pewnie nieraz wrócę jeszcze do tej historii, bo jest bardzo pouczająca. Pouczająca, jeśli chodzi o pielęgnowanie swoich uczuć do drugiej osoby, o dbanie o swoją drugą połówkę, jak i całą rodzinę. To opowiadanie, pokazuje jak ważna jest akceptacja i ciepło drugiej osoby, bez tego niestety czujemy się samotni i zdezorientowani. Pozdrawiam, życzę dużo weny i zdrówka na jesienno-zimowe wieczory :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to tak. Jest lekko po 22.00.
    Muszę wstać o 4.00, a z racji, że jutro jadę w góry na rajd historyczny i dopiero dziś dostałam odpowiednie materiały jestem w czarnej... nie, nie bd dokańczać.
    I co? Ledwo co dobrnęłam do Goralenvolków, postanowiłam zajrzeć na bloggera.
    Patrzę- epilog u Ciebie. No jak się skończyło? Przeczytać musiałam.
    Nie mam pojęcia, jak teraz wrócę do nauki...
    Dziękuję- jedynie tyle mogę powiedzieć. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam! No po prostu wiedziałam, że będzie dobrze! I jest, dobrze i pięknie. Cieszę się z ich szczęścia, chociaż nie jest ono niczym niezmącone. Świetne zakończenie i gratuluję kolejnego pięknego opowiadania.
    To ja Ci dziękuję. Czytanie twoich tekstów zawsze powoduje wiele emocji i jest niezwykłą przyjemnością. A skoro "widzimy się " pod kolejnym opowiadaniem nie pozostaje mi nic innego jak
    Pozdrowić i życzyć weny :-*
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja się dawno tak nie popłakałam jak teraz. Jeśli mam być naprawdę, naprawdę szczera, to jeden z najlepszych epilogów jaki napisałaś. Możesz być cholernie dumna z tego opowiadania, bo było wspaniałe.
    Gregor i Sandra stworzyli naprawdę wspaniałą rodzinę i mimo że miałam jej wiele do zarzucenia cieszę się że tak to się potoczyło. Dzieciaki zasługiwały na prawdziwą rodzinę, a wiadomo, że Gregor je kocha. To jeszcze bardziej cieszy.
    Mała córeczka Grega i Sandry też jest urocza :)
    No i co mogę więcej napisać, kolejna świetna historia za którą ci dziękuje ;)
    I już przechodzę do prologu na nowym blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam się szczerze, że broniłam się rękami i nogami przed przeczytaniem tego epilogu, bo bardzo nie chciałam się żegnać z tym opowiadaniem. Po raz kolejny przywiązałam się do bohaterów opowiadania i po raz kolejny tak trudno jest mi się z nimi rozstać i bardzo tego nie chce. Choć dopiero teraz, pod koniec przekonałam się do Sandry to i tak trudno mi zaakceptować, że to właśnie z nią Gregor tworzy rodzinę, a nie z Magdą i dzieciakami. Cieszę się jednak, że Sandra pomimo tego, iż Tobi i Bianka nie są jej dziećmi potrafiła obdarzyć ich miłością i być dla nich drugą matką. Cieszę się również z tego, że ta dójka ma taki dobry kontakt z córką Grega i Sandry, że mimo tego, iż mają zupełnie innych rodziców są dla siebie rodzeństwem. Z opowiadaniem żegnam się łzami, bo zakończenie, choć nie takie, jakie chciałam i tak jest piękne i mi się podoba. Cóż, pora przenieść się do nowego opowiadania i pokochać je tak samo, jak pozostałe. Do zobaczenia za chwilę :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam, że teraz. 2 ostatnie rozdziały płacz, płacz i jeszcze raz płacz. Oczywiście zajrzę na następne ;* Jula :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Towarzyszyłam Magdzie i Gregorowi od początku. Pięknie napisane. Łezka w oku się zakręciła. Dziękuję!
    Zapraszam: alles-uber-uns.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytanie o 5 rano nie było dobrym pomysłem, mam łzy w oczach, ze smutku, z powodu Magdy i z radości, bo jakoś im sie ułożyło, w pewien sposób są szczęśliwi. To opowiadanie było cudwne, dziękuje Ci za nie.

    Całuję J. :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki tobie odważyłam się założyć własnego bloga. Świetne opowiadanie i życzę Ci przede wszystkim dużo weny.
    Jeśli będziesz mieć czas zajrzyj też do mnie.
    http://ciemniejszastronagregora.blogspot.com/
    Dziękuję i pozdrawiam, Apolinous ~

    OdpowiedzUsuń