~Innsbruck~
Wzrok bruneta wbijał się we mnie jak ostry nóż. Jego oczy nie pałały takim zimnem nawet wtedy kiedy mnie nie znosił. Jeszcze przedwczoraj kazał mi walczyć o swoją matkę, powiedzieć jej co do niej czuję, odwieść od wyjazdu ale teraz... teraz widzę, że ma ochotę walnąć mnie w twarz. Kobieta natychmiast odpycha mnie od siebie i z przerażeniem i wstydem patrzy na syna. Ok. Nie powinien się dowiedzieć w ten sposób.
- Zerwałeś z Sandrą? - pyta bardzo spokojnie. Wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z Magdą i kręcę głową zaprzeczając. Nastolatek kiwa głową i z powagą patrzy na swoją matkę. - Rozwodzisz się z ojcem dla obietnic bez pokrycia? - pyta ją. Kobieta jest skołowana i dopiero po chwili odpowiada.
- Tobias... nie rozwiodę się z twoim tatą. - mówi spokojnie.
- Słucham?! - dziwi się. - Ten mistrzuniu od siedmiu boleści tak po prostu chce cię przelecieć, bo mu się podobasz nie dając nic w zamian a ty się tak bez niczego na to zgadzasz?!
- Tobias zapominasz się. - upominam go.
- W dupie mam to co myślisz, nie jesteś moim ojcem.
- Swojego ojca i tak nie słuchasz. - zauważam.
- Więc nie myśl, że będę słuchał kogoś kto chce skrzywdzić moją matkę!
- Tobias proszę uspokój się i daj nam to wszystko wyjaśnić. - mówi błagalnie kobieta.
- Z nim na pewno gadał nie będę. - warczy. Magda odwraca się w moją stronę. Jest zdenerwowana.
- Gregor proszę, zostaw nas samych. - mówi.
- Ale...
- Proszę, idź już. - dodaje bardziej stanowczo. I co mam zrobić? Mogę jedynie podejść do chłopaka i nic nie powiedzieć. Jego wściekłe spojrzenie wiąże mi język. Jedyną ciepłą rzeczą w tej sytuacji jest wesoły uśmiech Bianki i jej wystające rączki. Nie mogę teraz jej wziąć na ręce choć bardzo bym chciał. Czy kiedyś w ogóle będę jeszcze mógł to zrobić?
- Nie słyszałeś? Spadaj. - warczy nastolatek. Więc odchodzę.
Jestem wściekły na siebie i na cały świat. Bo jest pokręcony i komplikuje życie. Po co ją spotykałem? Dlaczego tak na mnie działa? Zawaliłem na całej linii. Młody ma prawo mieć żal do nas obojga, a zwłaszcza do mnie. Który normalny nastolatek zgodziłby się na romans swojej matki z kimś kto za chwilę ma wziąć ślub? Który normalny nastolatek nie rzuciłby się na mnie widząc jak obściskuję jego matkę? Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Skrzywdziłem i zawiodłem jego zaufanie. Dał mi zielone światło do działania ale pod pewnymi warunkami. I co zrobiłem? Zacząłem od końca. Oszukując wszystkich. Jestem idiotą.
- Jesteś idiotą Greg. - blondyn podaje mi piwo i siada obok mnie na sofie. Upija łyk i intensywnie wpatruje się we mnie. A ja w butelkę. - Mówiłem ci, że to jest kiepski pomysł, że samo myślenie o niej jest kiepskim pomysłem ale ty zawsze wiesz lepiej. Teraz masz co chciałeś.
- Nie chciałem żeby Tobias się dowiedział.
- I tak prędzej czy później by się dowiedział, nie ma 5 lat.
- Nie pocieszasz.
- Nie mam zamiaru.
- To jeśli masz mnie dobić to jadę do Stefana. - wstaję odkładając piwo na stolik.
- Siadaj, jeszcze z tobą nie skończyłem. - mówi stanowczo. Nigdy jeszcze taki nie był. Jakby... wściekły. Tylko dlaczego? Przecież to nie jego życie rozwalam. - Zostaw Magdę w spokoju Gregor. - mówiąc to jest tak bardzo poważny. Patrzy w skupieniu na butelkę i kontynuuje. - Chwilowe zauroczenie nie jest dobrym doradcą. Skrzywdzicie się oboje. Prędzej czy później któreś z was będzie chciało więcej.
- Wiem to Thomas. - odpowiadam. To dla mnie oczywiste. Patrzy na mnie ze smutnym uśmiechem. - Do tego dążę.
- Dążysz do katastrofy. - przerywa mi. - Swojej, jej i co najważniejsze do katastrofy w życiu Tobiasa. - dodaje. Siadam obok niego i nadal uparcie się w niego wpatruję.
- Co masz na myśli? - pytam.
- Jeśli będzie chciała od ciebie czegoś więcej...
- To to dostanie.
- Zostawisz Sandrę? - pyta wprost.
- Tak.
- Teraz? - dopytuje. Milknę. - Jeśli odejdziesz od niej przed samym ślubem cholernie ją skrzywdzisz. Bo sam ją namawiałeś to tego ślubu. Co będzie jeśli do tego ślubu dojdzie a ty dojdziesz do wniosku, że jednak chcesz być z Magdą? - pyta. - Rozwiedziesz się?
- Thomas nie mów o czymś co...
- A co będzie jeśli ona się rozwiedzie mając nadzieję na to co tak bardzo jej obiecujesz, a potem stwierdzisz, że wolisz czekać aż Sandra da ci własne dzieci niż męczyć się z burzącym się nastolatkiem i śliniącym się dzieckiem, które nie jest twoje?
- Zależy mi na obojgu z nich. Tobias jest trudny ale nigdy nie chciałbym go zawieźć...
- Przecież ty już go zawiodłeś. - wtrąca się. I ma rację. - Zaufał ci, zwierzył ci się, pozwolił ci zająć się jego rodziną i przejąć rolę ojca, który miał i nadal ma ich gdzieś a ty zamiast zacząć tak jak powinno się wszystko zaczynać od razu rzuciłeś się na tyłek jego matki, mając gdzieś uczucia swojej narzeczonej, jego ojca i wszystkich wokół. Bo łatwo jest składać obietnice, gorzej kiedy człowiek boi się je spełnić.
- Nie boję się spełnić żadnej z obietnic.
- Więc dlaczego Sandra dzisiaj pojechała wybierać suknię ślubną? - pyta. Potrafię jedynie westchnąć. - Masz dwa wyjścia Gregor. Albo przerwiesz jeden związek albo drugi. I im szybciej to zrobisz tym lepiej.
- Boję się. - mówię wprost. Blondyn milknie i patrzy uważnie na mnie. - Boję się, że zranię którąś z nich a tak na pewno będzie. - dodaję.
- Już je obie zraniłeś. W momencie, kiedy Magda zawróciła ci w głowie.
- To nie jest jej wina.
- Wina zawsze leży po obu stronach.
- To ja wykorzystałem jej samotność Thomas. Uległa mi, bo w końcu poczuła się doceniona i kochana. Bo w końcu ktoś poświęcił jej uwagę i dał trochę ciepła.
- I co? Warto było? Spędziliście razem jedną noc a teraz masz zrujnowane życie. Nie potrafisz spojrzeć w oczy narzeczonej, nie potrafisz jej dotknąć, a Magda nadal jest dla ciebie nieosiągalna.
- Nigdy nie czułem się bardziej szczęśliwy niż wtedy przy niej. - przerywam mu desperacko. Milknie. - Wiesz dlaczego wtedy spałem na kanapie? Bo kiedy położyłem się przy Sandrze poczułem chłód. Nie potrafiłem jej objąć, nie potrafiłem na nią spojrzeć jak na kogoś kogo kocham. Ja jej już nie kocham Thomas.
- To po co ją oszukujesz?
- Bo nie chcę jej zranić. - powtarzam.
- Cały czas ją ranisz. - odpowiada. - Tyle lat byliście razem. Na prawdę chcesz to zmarnować dla niepewnego romansu z kobietą, której nie znasz?
- Ty też byłeś długie lata z Kristiną. I nawet narodziny Lily nie powstrzymały cię od odejścia od niej.
- Grasz nie fair Gregor.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz żebym był szczęśliwy?
- Bo romans z mężatką nie wypala. I potem człowiek zostaje sam.
- Dzięki za troskę ale jestem już dorosły i wiem co robię.
- Nie masz pojęcia w co się pakujesz. - mówi cicho.
- To, że ty zdradzałeś Kristinę z mężatką i wam nie wyszło nie znaczy że mi nie wyjdzie.
- I jak na tym wyszedłem? - pyta. - Nie popełniaj moich błędów.
- Masz Sabrinę. Urodziła ci syna. Masz szczęśliwą rodzinę.
- Ale ciągle żałuję, że wtedy wdałem się w ten romans i zniszczyłem szansę na normalny dom. Bo też mi się wydawało, że to tylko przyzwyczajenie.
- W moim przypadku to jest przyzwyczajenie.
- Rób co chcesz. Tylko potem nie płacz, że zostałeś sam z rozwalonymi uczuciami. - i znów zapada cisza. Magda nie byłaby w stanie nikogo skrzywdzić, wiec nie mogłaby też zranić mnie. Jest szczera więc powiedziałaby wprost, że nic z tego nie będzie. Tak jak teraz mówiła wprost, że nie zostawi męża nie będąc pewną, że się nie znudzę. - Rozkocha cię i zostawi.
- Zamknij się Thomas. W ogóle jej nie znasz.
- Znam ten typ. Tobias jest na ciebie wściekły i będzie chciał żeby matka zakończyła ten romans chyba że ty rozstaniesz się z Sandrą a ona rozwiedzie z Aleksem. A dobrze wiesz, że tego nie zrobi. I że ty tego zrobić nie potrafisz. Może i zostanie w Innsbrucku dla Tobiego ale z mężem się nie rozwiedzie.
- Thomas... Ty nawet nie lubisz Sandry. - zauważam. - Dlaczego tak bardzo atakujesz Magdę?
- Bo jesteś moim przyjacielem. - odpowiada. - I nie chcę żebyś przez resztę życia był nieszczęśliwy.
- Będę szczęśliwy z...
- Z Magdą? Ok, znam te twoje wielkie plany. Sandra też je zna?
- Mam dość słuchania argumentu o nazwie Sandra.
- Ok. Jesteś w stanie obiecać Tobiemu, że będziesz z nim już na zawsze? Że już do końca życia będziesz z jego matką a dla niego i jego siostry będziesz już zawsze tatą? - pyta. Milczę. - No właśnie.
- Właśnie dlatego chcieliśmy to utrzymać jeszcze w tajemnicy i z niczego nie rezygnować. Żeby nikogo nie zranić i żeby nikogo nie zawieźć. Żeby się dotrzeć i sprawdzić czy to jest to czego oboje chcemy i czego szukamy.
- Świetny pomysł. - prycha z ironią.
- Thomas... jeszcze niedawno mówiłeś mi, że Magda to świetna dziewczyna. - zauważam. - Co się zmieniło? - pytam.
- Nic się nie zmieniło. To świetna kobieta. Wspaniała matka i na prawdę dobra bizneswoman.
- Więc?
- To kobieta zajęta.
- Ile jeszcze razy to powtórzysz?
- Aż zrozumiesz, że jej przywiązanie do rodziny jest silniejsze niż zauroczenie tobą. - odpowiada poważnie. Znów nastaje cisza. Ciężka i uporczywa. - Gregor wdałeś się w romans, wiesz co to znaczy?
- Wiem. - wzdycham. Pocieram dłońmi oczy. Nie wiem co się ze mną stało. Dlaczego tak nagle moja miłość, która wydawała mi się być niezniszczalna zniknęła. - Thomas ja... ja tylko chcę mieć rodzinę. Chcę wiedzieć, że kobieta z którą jestem chce tego samego co ja.
- Więc powiedz to Sandrze i zakończ ten związek. - odpowiada poważnie. - Zanim wszystko skomplikuje się tak, że nie będzie żadnego dobrego wyjścia.
- Magda...
- Magda zasługuje na szczęście ale nie będzie szczęśliwa wiedząc, że Tobias nie akceptuje jej związku. A Tobias chce wszystko rozwiązać już teraz. Twoje rozstanie i rozwód matki. Wtedy dopiero pozwoli ci się do niej zbliżyć.
- Nie sądzisz, ze jako nastolatek nie ma zbyt wiele do gadania w tych sprawach?
- Nauczył się zastępować własnego ojca w swojej rodzinie. Nauczył się troski o matkę. Z czystej miłości do niej nie pozwoli jej się wpakować w coś co może ją skrzywdzić. - dodaje.
- Co mam robić? - pytam bezradnie. Patrzy na mnie poważnie.
- Zastanów się czego tak na prawdę chcesz i zakończ to co zakończyć powinieneś. - mówi i upija łyk piwa. Już chcę coś powiedzieć ale do mieszkania wraca Sabrina z małym Morgensternem na ręce. Jest kopią swojego ojca. Od razu wyciąga do niego rączki i siada na jego kolanach. Zaczyna gaworzyć i mocno się ślinić. Jest wesoły i szczęśliwy. I to samo widzę na twarzy blondyna. Też tak kiedyś chcę. Chcę mieć taką małą kopię siebie, która będzie mnie kochała bezwarunkowo. - I jak poszło z suknią? - pyta kiedy blondynka siada obok niego przytulając się do jego pleców. Przenosi wzrok na mnie i wzdycha.
- Przepraszam Gregor, że to powiem ale masz strasznie męczącą narzeczoną. Konsultantka w salonie prawie się popłakała kiedy Sandra opierniczała ją za przyniesienie kolejnej sukni.
- Dlaczego? - pytam zaskoczony.
- Bo miała cyrkonie na gorsecie zamiast kryształków. I była zbyt tania.
- Zbyt tania? - tym razem dziwi się Thomas.
- Kosztowała poniżej 3000 euro. - odpowiada blondynka wycierając śliniaczkiem usta dziecka. Wzrok Thomasa przenosi się na mnie.
- Kupiła jakąś? - pytam.
- Twoja wiara mnie zadziwia. - śmieje się kobieta. - Jeśli się wyrobi do dnia ślubu z wyborem to będzie cud. - dodaje.
- To dobrze. - mówię zamiast tylko pomyśleć, bo oboje patrzą na mnie lekko zdziwieni.
- Idę umyć małego. - mówi blondynka zabierając dziecko z kolan Morgiego.
- Ja też się będę zbierał. Muszę z kimś pogadać. - mówię odstawiając butelkę na stół.
- Gregor? - przy drzwiach zatrzymuje mnie jeszcze blondyn. - Jesteś pewien, że to jest to, co powinieneś zrobić? - pyta. Mogę się jedynie uśmiechnąć. Blondyn wzdycha i kręci głową. Więc wychodzę z jego mieszkania z uśmiechem na twarzy. Dawno nie byłem bardziej pewien tego co chcę zrobić niż teraz.
Do swojego mieszkania docieram w rekordowym tempie. Chwała Bogu, że nigdzie po drodze nie stała policja. Otwieram drzwi do mieszkania. Blondynka siedzi na kanapie, przegląda jakieś dokumenty i pije wino. Czerwone. Zupełnie do niej nie pasuje. Do takiej osoby jak ona pasuje jakieś Whiskey. Pewność siebie, odwaga, siła...
- No w końcu jesteś. - mówi nieprzyjemnym głosem. Jej wzrok miota pioruny.
- Byłem u Morgiego.
- Znowu musiał pogadać? - prycha podchodząc do mnie.
- Nie. - mówię pewnie. - To ja chciałem pogadać. - dodaję. Omijam ją i idę do sypialni. Wyciągam z szafy torbę i wsadzam tam najbardziej potrzebne mi rzeczy.
- Wyjeżdżasz gdzieś? - pyta.
- Nie. - odpowiadam zasuwając torbę. Odstawiam ją pod drzwi wejściowe i ciągnę za rękę blondynkę. Siadam na sofie i wskazuję jej miejsce obok siebie.
- O co chodzi Gregor? Zachowujesz się jak świr. - mówi poirytowana.
- Sandra powiedz mi, ale tak szczerze, czy ty chcesz założyć ze mną rodzinę? - pytam wprost.
- Przecież zgodziłam sie za ciebie wyjść. - zauważa.
- Nie o to mi chodzi.
- Więc o co?
- Czy istnieje jakakolwiek szansa na to, że zechcesz mieć ze mną dzieci? - pytam. Przez chwilę tylko patrzy na mnie uważnie. Upija łyk wina. - Sandra odpowiedz. - nalegam.
- Nie Gregor. Nie chcę mieć dzieci z nikim. - odpowiada. W jej oczach widzę szczerość, która chyba została gdzieś schowana. Bo wcześniej wydawało mi się, że mówi to co chcę usłyszeć. - Ale przecież już o tym rozmawialiśmy i...
- I ciągle miałem nadzieję, że coś się zmieni. Że kiedy Sabrina urodzi i zobaczysz jak to jest mieć kogoś takiego to zmienisz zdanie. Że sama zaczniesz nalegać.
- Gregor po co mi to mówisz? - pyta odkładając kieliszek. - Przecież jest nam razem dobrze tak jak jest. Samym, bez dodatkowego ciężaru.
- Ciężaru... - mam ochotę się zaśmiać. - Chcę od życia czegoś więcej Sandy. - mówię. - Chcę prawdziwej rodziny. Chcę być szczęśliwy. Tak po prostu.
- Chcesz pieluchy, kupy, zupki i śliniące, wrzeszczące dzieciaki, tak? - prycha. Przez chwilę milczę. Biorę kieliszek, który odstawiła i dopijam resztę wina. Cholernie niedobre. Patrze uważnie na pusty kieliszek. Ta rozmowa i tak nic nie wniesie, i tak nic nie zmieni.
- Nie ożenię się z tobą. - mówię. Słyszę śmiech ale widząc moją powagę blondynka też poważnieje. Znów na nią patrzę.
- Ty nie mówisz poważnie...
- Jestem jak najbardziej poważny. - odpowiadam. - Chcę się z tobą rozstać. - dodaję.
- Słucham?! - wybucha. - Po tych wszystkich latach tak nagle chcesz to skończyć?! Tyle razy zapewniałeś mnie o swojej miłości, tyle razy prosiłeś żebym za ciebie wyszła, a kiedy się zgodziłam to mnie rzucasz?! Zwariowałeś?!
- Przejrzałem na oczy. - odpowiadam spokojnie. Kobieta znów wybucha śmiechem.
- Żartujesz prawda?
- Nie. - kręcę głową. Zapada cisza. Patrzymy się na siebie nic nie mówiąc. W końcu obudziłem w niej jakieś emocje. Szkoda, że tak późno.
- Kim ona jest? - pyta nagle.
- Co?
- Kim jest ta szmata, która zakręciła ci tyłkiem przed oczami?! - zaczyna wrzeszczeć.
- Sandra przestań. - próbuję ją uspokoić ale to nic nie daje.
- Jest młodsza tak? Ładniejsza, chudsza i chce mieć dzieci tak?!
- Sandra opanuj się. - próbuję ją chwycić za rękę ale ją wyrywa. Po raz pierwszy widzę w jej oczach łzy. - To nie tak... nikogo nie ma.
- Nie kłam w takim momencie! Kim ona jest?! - wrzeszczy ponownie. Milczę. To, że to koniec nie oznacza, że mogę ją okłamywać.
- Jest ktoś...
- Wiedziałam. - przerywa mi spokojnie. Zaskakująco spokojnie. I znów przybiera maskę obojętności. - Jak długo? - pyta.
- Nie długo. Właściwie to był tylko raz ale...
- Ale?
- Ale ta kobieta otwarła mi oczy. Pokazała, że to czego tak bardzo w życiu chcę, o czym tak marzę... że dostanę to przy kimś innym. - blondynka kręci głową z niedowierzaniem. - Sandra ja... przepraszam. Ja nie chciałem żeby to tak się skończyło. Ja na prawdę chciałem żeby nam wyszło tylko...
- Teraz mi powiedz, że to moja wina. - mówi zdenerwowana. Po jej policzku spływa pojedyncza łza. Łza, której nigdy się nie spodziewałem.
- To tylko i wyłącznie moja wina.
- I co? Będziesz teraz z nią? Ożenisz się z nią? Jak się dobrze zorganizujesz to nawet daty nie trzeba będzie zmienić. Zmienisz tylko pannę młodą. - mówi kąśliwie.
- Nie. Nie będę z nią. - odpowiadam. Wydaje się być tym zaskoczona. - Na razie nie mogę z nią być.
- Jeszcze mi powiedz, że komuś ją odbijasz to padnę ze śmiechu. - prycha podchodząc do okna.
- Sandy...
- Weź rzeczy i wynoś się z tego mieszkania. - mówi cicho. Jedynie w odbiciu na szybie mogę zauważyć, że blondynka tak po prostu płacze.
- Przepraszam. - dodaje i wychodzę.
Deszcz pomaga. Schładza twarz i jakoś tłumi ból jaki teraz czuję w sobie. Zabawnie jest czuć ból i szczęście w jednym momencie. W końcu jestem wolny. W końcu z czystym sumieniem mogę zacząć coś nowego. Coś nowego z Magdą. Telefon zaczyna wibrować w kieszeni. Na wyświetlaczu widać napis "MAGDA". Odbieram bez zastanowienia i z wielkim uśmiechem na ustach ale po chwili słyszę coś, co wbija zimny nóż w sam środek mojej klatki piersiowej.
- Gregor to koniec. Zapomnij o mnie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Internet w górach przy burzowych dniach jest do bani.
Dlatego rozdział dopiero dzisiaj.
Co wy na to?
Buziole :*
Hahahah ale sie porobiło, to będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Bye, bye Sandra :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze Gregor zdola wyjasnic wszystko Magdzie i ona rowniez nie bedzie chciala z niego rezygnowac. Od poczatku zastanawialam sie jak pokierujesz akcja by byli razem, mimo faktu ze sa w stalych zwiazkach. Moze dlatego ze to wszystko jest pokomplikowane to opowiadanie mnie tak urzeklo? :) no i oczywiscie Gregor nadal mnie soba zadziwia.
Czekam ^^
Jestem bardzo ciekawa dalszych wydarzeń, ponieważ ten rozdział wiele namieszał, ale myślę że na plus. Już nie mogę doczekać następnego rozdziału 😊
OdpowiedzUsuńHmmm, kurczę.... na razie mam mały mętlik w głowie.
OdpowiedzUsuńPowiem ci szczerze, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam.
Tobias zareagował bardzo gwałtownie. Jest nastolatkiem, którego matka ma romans z mężczyzną, do którego miał zaufanie. To dla niego na pewno trudna sytuacja. Zareagował impulsywnie i spontanicznie. Rozumiem jego wściekłość.
Natomiast kompletnie nie zgadzam się z tym, że wina jest całkowicie po stronie Gregora. Bo prawda jest taka, że każde z nich miało "furtkę". Greg miał Sandrę, Magda miała Alexa. Dlatego zrzucanie całkowitej winy na którekolwiek z tej dwójki nie ma najmniejszego sensu.
I jest dumna z Grega. Bo mimo wszystko odważył się. Zrobił to, co powinien. Może i za późno, ale zrobił to. Przemyślał wszystko, zrozumiał czego chce i czego pragnie, co jest jego celem.
A Magda wiecznie chowa głowę w piasek. Byłoby dobrze gdyby nareszcie zrozumiała że dzieci wychowywane w takiej rodzinie, w której ojciec się nimi nie zajmuje, nigdy nie będą szczęsliwe. Sama jestem z takiej rodziny. Mama była z tatą ze względu na dzieci i kółeczko na palcu. A jeśli nie ma miłości - to nic nie znaczy. Takie dzieci mają zniszczone dzieciństwo, czują się odepchnięte i nie wierzą w małżeństwo. I jak po takich doświadczeniach będą miały zbudować normalną przyszłość? Nie da się. A jeśli - będzie to okupione latami walki i postanowień.
Taka sytuacja nie jest prosta. Magda bardzo krzywdzi swoje dzieci. I przede wszystkim siebie. A teraz jeszcze skrzywdziła Grega. A podobno to on miał być tym złym i skrzywdzić ją?
Jest kompletnie odwrotnie.
Pozytywem po tym rozdziale jest to, że Greg już nie jest z Sandrą. Chcieli od życia zupełnie różnych rzeczy i to by raczej nie zdało egzaminu. A teraz... no cóż. Zobaczymy.
Mimo wszystkich tych zawirowań rozdział jest cudowny. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Uwielbiam to opowiadanie, bo jest takie... inne. Z takim scenariuszem się jeszcze nie spotkałam.
Życzę dużo weny i przyjemnego pisania, do następnego!
Pozdrawiam, Lilka :)
I tak powinno być od początku. Gregor już dawno mógł podjąć taką decyzję, skoro doskonale wiedział, że ma zupełnie inne podejście do życia niż Sandy. Teraz ona cierpi bardzo,bo zmarnowała z nim najlepsze lata swojego życia. To było do przewidzenia, że Magdalena zakończy związek dla dobra Tobiego.
OdpowiedzUsuńFakt, że pojawił się rozdział jak najbardziej na plus, jak zawsze ;) Cieszę się, że Gregor zaczął porządkować swoje życie, dokonywać wyborów, ale nie wierzę, że słowa Thomasa mogą się spełnić (lubię go, ale te jego złote rady to może niekoniecznie mi tym razem pasują :p). I to właśnie teraz, kiedy Gregor zakończył swój związek, nie zgadzam się. Mam nadzieję, że teraz Tobias zauważy, że Magda rzeczywiście jest dla Gregora ważna, skoro był w stanie zerwać zaręczyny. Ta historia nie mogłaby się tak skończyć, no way. Wierzę, że jeszcze to wszystko wyprostujesz, ale zawirowania jak zwykle są potrzebne, żeby było ciekawiej.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy i pozdrawiam :)
Pani kochana, teraz to się pokomplikowało że cho cho. Grzesiu zrywa z Sandrą a Magda go wystawia do wiatru... Szczerze to mam ochotę jej głowę urwać za to co robi. Sama się godziła na to, co miało miejsce, więc dlaczego karze Gregora? Powinni wziąć za to odpowiedzialność razem, porozmawiać spokojnie z Tobim i wszystko wyjaśnić. Zdaje sobie z tego sprawę, że to nie byłaby łatwa rozmowa zważywszy na to, jak Tobi zareagował na to co zobaczył. Trudno się jednak dziwić takiej reakcji, raczej nikt nie byłby zachwycony, gdyby przyłapał któregoś ze swoich rodziców w objęciach kogoś innego. Inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby Gregor od razu rozstał się z Sandrą lub chociaż powiedział, że ma taki zamiar. Tym co się stało zniszczył całą relację z Tobim, którą budował. Młody nie zaufa teraz nikomu bo będzie myślał, że wszyscy dookoła niego go okłamują. Uważam jednak, że Gregor musi od nowa starać się to wszystko odbudować no bo kto jak nie Tobi pomoże mu w ponownym zbliżeniu się do Magdy? Morgi niestety miał racje i to bardzo szybko, ale jednak jaki sens jest trwać w związku bez przyszłości? Sandra ma zupełnie inne wyobrażenie o rodzinie niż Gregor, to od razu było skazane na porażkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :*
super! Chociaż opowiadanie z Michim bardziej mi się podobało! Może kiedyś napiszesz podobne. Zapraszam do mnieWake me up http://wakemeupjumping.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Gregora. Stracił w jednym momencie 3 ważne dla niego osoby. Jestem ciekawa co będzie dalej Jula :*
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział ! :P
OdpowiedzUsuń