~Innsbruck 7 maja 2016 rok~
Słoneczny majowy dzień kończy się pięknym zachodem słońca za wysokie szczyty gór. Przepięknych gór. Jest wiele rzeczy w moim życiu, których żałuję, a niewiele jest tych, których nigdy bym nie zmieniała. Gdybym miała popełnić niektóre błędy po raz drugi - popełniłabym je, bo dzięki nim mogę teraz patrzeć na pomarańczową poświatę Alp i rozchodzący się po niebie róż. Mogę wciągać jeszcze lekko chłodne powietrze dochodzące tutaj z wysokości i wychylając się przez okno obserwować malownicze miasto. Mogę również obserwować jak drobna rudowłosa dziewczynka słodko śpi w swoim łóżeczku. Żółty pokoik jest tak mały jak ona. Moja mała Calineczka. Jej lekko uchylone pełne usteczka co jakiś czas się uśmiechają. Popołudniowa drzemka powinna się dawno skończyć ale kto by przerywał takiej słodyczy to, co teraz ją tak bardzo uszczęśliwia?
Trzask drzwi wejściowych informuje mnie o tym, że ktoś wrócił do domu. Ten ktoś, to mój pierwszy w życiu błąd. Błąd? Czy ja na prawdę tak pomyślałam? Nie, to nie błąd. To moje pierwsze szczęście w życiu, które wynikło tak bardzo niespodziewanie z błędu, którym był i nadal jest jego ojciec. Ojciec, który jest, a którego jakby nie było. Ten trzask to wołanie o pomoc. Ja to wiem i mój buntownik to wie. Szkoda, że nadal nie dopuszcza do siebie tej myśli ten, który powinien o tym wiedzieć. Ten, który powinien się tym przejąć, zająć i w końcu wyprostować. Bo przecież od tego są ojcowie. Czy się mylę?
Wychodzę cicho z pokoju Bianki zostawiając drzwi lekko uchylone. Pukam do pokoju obok. Nikt nie odpowiada. Naciskam klamkę ale drzwi są zamknięte. Wzdycham. Znowu to samo.
- Tobias otwórz proszę. - mówię spokojnie. - Chcę porozmawiać. - dodaję.
- Nie widzisz dyndadełka na drzwiach?! - odpowiada podniesionym głosem. Tabliczka z napisem "NIE WCHODZIĆ!" buja się na boki zawieszona na pinesce. Słyszę jak rzuca czymś o podłogę. Za pewne to plecak z butami.
- Jeśli nie chcesz mieć zasłonki zamiast drzwi z dyndadełkiem to radzę Ci je natychmiast otworzyć. - mówię. Tym razem głosem bardziej stanowczym. Nie lubię w ten sposób zwracać się do własnego syna ale czasem to jedyna droga. Przez chwilę nic się nie dzieje. Cisza. Doskonale wiem co teraz robi. Siedzi naburmuszony na łóżku i klnie pod nosem. Nie potrafię tego z niego wykorzenić. Towarzystwo w jakim się znajduje w szkole nie pozwala mu się odzwyczaić od niekoniecznie ładnych słów. Na szczęście robi to tylko przy kolegach, a jak jest na prawdę wściekły robi to cichutko i pod nosem, żeby nikt nie słyszał. Teraz wypuszcza cicho powietrze z ust, wywraca oczami i podchodzi do drzwi, żeby w tym momencie otworzyć je ze spuszczoną głową. Uśmiecham się pod nosem. Krzyżuje ręce na piersiach udając obrażonego ale wiem, że tak na prawdę jest mu głupio, że znów musiałam się zdenerwować.
Siada na łóżku i jakby nic się nie stało zaczyna bawić się puchatą szmacianą piłką, którą kiedyś podwędził swojej siostrze. Podnoszę z podłogi plecak i zaglądam do niego. Tak jak myślałam, buty są porysowane. Wzdycham i siadam obok niego pokazując prawy but. Wzrusza tylko ramionami.
- Wiesz ile takie buty kosztują? - pytam. Nie reaguje. - Ojciec byłby zdenerwowany, gdyby je zobaczył.
- Jakby kiedykolwiek się tym interesował. - bąka pod nosem. No tak. I jak mu nie przyznać racji? Patrzy teraz na mnie tymi swoimi niesamowicie błękitnymi oczami. Smutnymi oczami. - Powiem, że ktoś mi je porysował i kupi mi następne. Jeszcze bardziej szpanerskie i jeszcze droższe. Do tego dołoży nowy markowy plecak na sprzęt, uśmiechnie się i uda, że to on kupił, a nie ten jego prawnik. - dodaje z wściekłością. - Mam to gdzieś. Skoro się mną nie interesuje i nie ma pojęcia co robię to niech kupuje ciągle nowe. Może wtedy się zainteresuje i w końcu, choć jeden raz, powie poprawnie co trenuję. - mówi i rzuca piłką o ścianę. Przez chwilę nic nie mówię. Bo co tu jeszcze dodać skoro trzynastolatek sam doskonale wie jak wygląda sytuacja. Mogę jedynie znów zacząć bronić ojca. Tylko czy ja tego chcę?
- Tata bardzo dużo pracuje. Często wyjeżdża. Swoją nieobecność chce Ci jakoś wynagrodzić i dlatego kupuje Ci taki sprzęt. Zarabia, żeby niczego Ci nie brakowało. Żebyś nigdy nikomu niczego nie zazdrościł.
- Wiesz czego innym zazdroszczę? - pyta nagle. W jego oczach jest taka determinacja... - Że trenują w wypożyczonym sprzęcie, że jak już sobie kupią jakiś to jest używany, że mają co w nim przerabiać, że nic nigdy nie jest idealnie dopasowane... I ciągle są lepsi ode mnie. - dodaje na końcu. Dawno nie był taki smutny. Bo wściekły jest codziennie. Codziennie wraca do domu i trzaska drzwiami obrażając się na cały świat. Ale tak nie może być. Mimo tego, że ma rację. Dlatego muszę w końcu zareagować. Wstaję wiec z łóżka, biorę plecak i buty.
- Czyli nie chcesz tego sprzętu tak? - pytam.
- Nie chcę.
- Kask tez mogę wziąć? - pytam. Wzrusza ramionami. - Kombinezon? - pytam nadal. Patrzy na mnie zdziwiony. Wyjmuję granatowy, błyszczący kombinezon z szafy i chowam do plecaka. - Rozumiem, że tego nie chcesz, bo jest modne i od ojca tak? - pytam.
- Niech sobie to wsadzi w...
- Tobias! - upominam go. Burmuszy się ale nadal siedzi na łóżku i z lekkim niepokojem patrzy na moje poczynania. Wychodzę z pokoju i chowam cały plecak do swojej sypialni. Na moment schodzę na dół i biorę z wieszaka jeden czekoladowy fartuch, srebrną tacę ze stolika kelnerów i białą firmową koszulę. Nie zważam na zdziwione spojrzenia pracowników. Wracam do pokoju syna i kładę wszystko na łóżku obok niego. Z szafy wyciągam jego najbardziej eleganckie czarne spodnie i eleganckie buty, których nienawidzi, bo są od ojca. Kładę przy łóżku i czekam.
- Co to? - pyta.
- Skoro chcesz trenować w wypożyczonym sprzęcie albo kupionym od kogoś innego musisz mieć na to pieniądze. Kieszonkowe z tego co pamiętam zazwyczaj wydajesz na głupoty, więc nie masz zbyt wiele pieniędzy dlatego właśnie stwarzam ci okazję do zgromadzenia ich.
- O czym ty mówisz? - pyta jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Sprawa jest prosta. Jeśli chcesz trenować w innym sprzęcie niż ten od ojca musisz na niego zarobić. Od dziś codziennie po szkole będziesz przez 3 godziny pracował w restauracji na dole. To jest Twój strój roboczy. Dziś jest piątek, więc możesz zacząć od zaraz i skończyć o 21.00.
- Żartujesz prawda? - śmieje się nerwowo.
- Jeszcze nigdy nie byłam bardziej serio. - mówię poważnie. Jest wściekły. Nienawidzi pomagać w restauracji.
- Wolę niańczyć Biankę. - mówi.
- Nie daję Ci wyboru kochanie. Albo dorabiasz w restauracji albo zwracam Ci kombinezon od taty. - wyjaśniam. Jego oczy miotają pioruny.
- Ile płacisz? - pyta w końcu.
- 8 euro na godzinę. - mówię.
- Twoi kelnerzy mają 10! - oburza się.
- To studenci. Muszą się sami utrzymać. Ty zbierasz na sprzęt. - wyjaśniam. Teraz dopiero zaczną się negocjacje.
- 8 i napiwki. - proponuje.
- 9 i połowa z napiwków. - już chce coś powiedzieć ale nie mam na to czasu. - To ostatnia oferta. - dodaję. Zaciska zęby. Bawi mnie ta jego buntownicza natura ale przecież jest taki jak ja kiedyś. Oby tylko nie popełniał takich błędów jak ja.
- Dobra. - burczy pod nosem. Patrzy z niechęcią na ubranie leżące obok.
- Jeśli chcesz dostać całą stawkę za tą godzinę to masz 3 minuty żeby się przebrać i stawić na dole. - dodaję wychodząc z pokoju.
- Mamoooo! - woła za mną. Znów się uśmiecham pod nosem.
- Tak? - zaglądam do jego pokoju.
- Możesz chociaż ustawić zmiany tak, żebym pracował jak będzie Klaudia? - pyta.
- Ona ma 20 lat a ty 13.
- Miłość nie uznaje różnicy wieku. - mówi pewnie.
- Ale uznaje narzeczonych, którzy trenują boks. - mówię z uśmiechem. - Będziesz na zmianie z Edgarem.
- Ale On jest rudy! - oburza się. Unoszę brew i dopiero wtedy uświadamia sobie co powiedział. - Ty jesteś kobietą. W dodatku piękną kobietą. Pięknym kobietom pasują rude włosy. Bianka na pewno będzie taka piękna jak ty mamo...
- Już jesteś spóźniony. Ed jest porządny i kulturalny. Może czegoś cię nauczy. - puszczam mu oko i wychodzę do pokoju obok. Bianka uśmiecha się szeroko. Wieczór czas zacząć...
Restauracja na dole...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zadziwiająco dobrze sobie radzi. Uśmiecha się do klientów, uważnie przyjmuje zamówienia, poleca dzisiejsze specjały... Mam ochotę wesoło się zaśmiać. Zamiast mnie robi to Calineczka siedząca mi na kolanach. W tym momencie dziękuję Bogu za to, że właśnie taki lokal sobie wymarzyłam. Ciepły, rodzinny, z niewielkimi lożami, z pułkami pełnymi gier, z kącikiem dla najmłodszych, ze stolikami dla par i z zacienieniem z dwoma stołami bilardowymi. Dla studentów, dla przyjaciół, dla całych rodzin... Bo nie muszę wypraszać stąd facetów w stanie wskazującym. Pełna kultura. I ten uroczy bar z pułkami pełnymi różnego rodzaju win. Ciągle pamiętam jak dziadek opowiadał o swojej winiarni. Jak uczył mnie poznawać kolor i rodzaj wina bez patrzenia na nie...
- Mira! - wołam dziewczynę prowadzącą kącik dla najmłodszych. Podchodzi do mnie z uśmiechem na ustach. - Będę jak kukułka. - mówię z uśmiechem. Dobrze wie o co chodzi. Bierze małą na ręce i puszcza mi oko idąc na swoje miejsce pracy. Kilka dni w tygodniu, kiedy Tobias ma treningi, a jestem potrzebna w restauracji podrzucam Biankę Mirze. Jest piątek, mnóstwo gości, inaczej się nie da. Podchodzę za bar i łapię Eda pomiędzy złożeniem zamówienia na kuchni, a kolejnym nalaniem piwa.
- Mała katastrofa? - pytam. Patrzy na mnie z uśmiechem. Jego piegata twarz zawsze jest uśmiechnięta. Choćby działo się najgorsze.
- Tobi daje radę ale studenci wyszli z domów, bo wiosna i jest nas za mało, bo Lidia się rozchorowała. Jeśli szefowa stanie za barem to damy radę. - mówi z nadzieją.
- Leć na kuchnię, zostaw zamówienia na alkohol i daj mi popracować. - uśmiecham się do niego. Widzę w jego oczach ulgę. Muszę mu dać jakąś premię na koniec miesiąca.
Do baru podchodzą dwie kobiety. Brunetka i blondynka. Blondynka rozgląda się dokoła i już widzę, że nie podoba się jej tu za bardzo. Brunetka siada przy barze i patrzy na wino leżące za mną.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - pytam z uśmiechem. Blondynka trochę jaśnieje ale brunetka dziwi się jeszcze bardziej kiedy widzi Tobiego przynoszącego mi zamówienie na 4 kufle piwa.
- Widzę, że w tym lokalu nie ma ograniczeń wiekowych. - odzywa się blondynka odprowadzając wzrokiem Tobiasa z tacą pełną kufli z piwem.
- To mój syn, dorabia sobie tutaj. - odpowiadam. Teraz zdziwienie pojawia się również na twarzy brunetki.
- Pani syn? - pyta. - Wygląda na dobre 15 lat. - mówi z miłym uśmiechem. Sama się uśmiecham.
- Ma 13. - odpowiadam nalewając kolejne piwo. Mój młody dżentelmen podchodzi do baru i uśmiecha się szelmowsko do obu kobiet. Jak na swój wiek jest bardzo wyrośnięty. Odchodzi z piwem i jeszcze większym uśmiechem. Sama zaczynam się szerzej uśmiechać.
- Idę zająć jakieś miejsce bez dzieci. Zamów mi coś delikatnego. - mówi blondynka i odchodzi do najdalej położonej od bawialni loży.
- Jakie wino mogłaby mi pani polecić? - pyta wyraźnie rozluźniona.
- Jeśli ma być delikatne... - zaczynam ale przerywa mi z zadowoleniem na twarzy.
- Dla tej małpy coś co nie daje o sobie znać ale po dwóch lampkach powali ją na ziemię. - mówi powodując, że nie mogę powstrzymać kolejnego uśmiechu. Dziwny dzień, non stop się śmieję. Dawno tak nie było.
- W takim wypadku mam coś specjalnego ale uprzedzam, że nie kupi tego pani w żadnej winiarni. - puszczam jej oko. Ten cwany uśmiech na twarzy brunetki mówi mi, że na pewno się dogadamy.
- Domowy winiacz? Idę w to. - mówi pewnie.
- A dla pani? - pytam nalewając lampkę "wina spod lady".
- Coś słodkiego, orzeźwiającego i przepysznego. Wyczaruje coś pani? - pyta z nadzieją. - Muszę znieść wybór zaproszeń ślubnych z tą kobietą. - narzeka.
- Dorato. Słodkie, musujące, truskawkowe.
- Świetnie. Biorę od razu dwie lampki. - mówi z ochotą. Nalewam więc i jej porcje.
- Przyjaciółka nadepnęła pani na odcisk? - pytam.
- Po pierwsze nie przyjaciółka tylko przyszła bratowa. Po drugie nie pani. - wystawia dłoń w moim kierunku. - Gloria. - przedstawia się. Ściskam jej dłoń z uśmiechem na twarzy. Pewnie zapomnę to imię jak większość poznanych tutaj. Za dużo ich.
- Magdalena. - odpowiadam tym samym. Do baru podchodzi Tobias. - Tobi zaniesiesz pani Glorii wino do stolika, dobra? - proszę. Młody gniewny zerka w stronę brunetki i uśmiecha się grzecznie. Wystawia swoją chudą dłoń.
- Tobias.
- Gloria. - ściska dłoń mojego syna z wesołą buzią. Mam ochotę wywrócić oczami. - Pójdę do niej. - zerka w stronę blondynki, która niecierpliwie kręci się na kremowej sofie. Odchodzi od baru, a ja zatrzymuję mojego rozbuchanego emocjonalnie syna.
- No co? - pyta niepocieszony.
- Co to miało być? - pytam.
- Utrzymywanie przyjaznych stosunków z klientami. - odpowiada poważnie. Robię minę mówiącą "serio?".- Oj nie panikuj, moją jedyną i największą miłością jest Klaudia. - mówi i bierze tacę z kieliszkami. Zero paniki. Oczywiście. Widząc jak szczerzy się do brunetki sama mam ochotę napić się kieliszek czerwonego wina...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest i pierwszy rozdział.
Tym razem bez Gregora ale poznajemy kogoś bardzo istotnego w tym opowiadaniu :)
Co o tym myślicie?
:D
Buziole :*
Idealny!
OdpowiedzUsuńTa blondynka z Glorią to Sandra? Mniemam że nie jest specjalnie zadowolona ze ślubu ze Schlierenzauerem pio tym ja zareagowała w Planicy na wieść o dziecku ;)
Czekam cierpliwie na dwójkę :D
Buziaki ;***
CUDOWNY!
OdpowiedzUsuńTobias jest taki.. taki fajny, kochany i w ogóle, że już go polubiłam ♥
No i jest Gloria oraz jej przyszła bratowa.. No, no.. Cóż, widać, że za nią nie przepada, ale może zaprzyjaźni się z Magdą i połączy ją ze Schlierim jakąś magiczną mocą? :D
Pozdrawiam i weny :*
ale mnie zaskoczyłaś! Myślałam, że dodasz rozdział wieczorem, a tu niespodzianka. super! Zapraszam na nowy rozdział do mnie
OdpowiedzUsuńmojawyobraznianieznagranic.blogspot.com
Magda to wspaniała i kochająca matka, po prostu ideał mamy. Racze wątpliwe, żeby zwykła matka nie stosując krzyku przekonała do czegokolwiek swoje dziecko. Pozazdrościć siły perswazji. Kiedy ma się w domu młodego buntownika, jakoś trzeba sobie z nim radzić a póki co Magdalena radzi sobie bardzo dobrze. Tobias jest bardzo urokliwym chłopakiem. W sumie nie dziwię się, że młody ma takie nastawienie do ojca. Wiecznie nie ma go w domu i myśli, że jak kupi dziecku drogi prezent, to mu wynagrodzi tą nieobecność. Współczuje Magdzie, bo musi robić i za matkę i za ojca a do tego prowadzi jeszcze restauracje. No mówiłam, że tak będzie. Pierwszy rozdział a ta blond franca już mi działa na nerwy. Aż mi głupio teraz, że sama jestem blondynką i muszę dzielić kolor włosów z kimś takim jak ona. Szczerze? Sama mam ochotę ją czymś upić, żeby kolejnego dnia nawet się nie mogła z łóżka zwlec. Ślub chce brać, ale pełnej rodziny zakładać nie chce. Dzieci to najwspanialszy dar na świecie, ale jak ona nie chce, to kto ją będzie zmuszał. A no tak, biedny Gregor, któremu na dziecku zależy. Pozostaje tylko współczuć wyboru narzeczonej. Glorii natomiast współczuję tego czasu, który musi spędzić z Sandrą przy wyborze zaproszeń ślubnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na Gregora :D
Tak mi szkoda Tobiasa. Chłopiec w tym wieku zdecydowanie potrzebuje ojca i wcale mnie nie dziwi zachowanie chłopaka. Podziwiam Magdalenę, że tak świetnie sobie radzi pomimo że tak naprawdę, chyba sama musi wychowywać dzieci. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sellina ;)
http://pulapka-uczuc.blogspot.com
Najpierw dziękuję za zmianę szablonu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny podoba mi się charakter Magdy czuje że zaprzyjaźni się z Glorią i tak pozna Gregora no i nieźle spije Sandre. Myślę też ze Tobias i Gregor dadzą sobie nawzajem to czego potrzebują- Gregor będzie miał dla kogo się starać a Tobias zyska namiastkę ojca (tak to znowu moje domysły)
Pozdrawiam i czekam na next
No no no zapowiada się całkiem pokręcony historia, bardzo trudna do napisania i mam nadzieje ze w niej wytrwasz i będzie tak samo wspaniała jak twoje poprzednie dzieła :) Jestem ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy i zostaje :) z góry przepraszam za komentarz bez ładu i składu, ale jestem na tel :* pozdrawia
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Czekam,aż Magdalena i Gregor się poznają :D Pozdrawiam,Lena :*
OdpowiedzUsuńJuż wielbię tą historię.
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam i Magdę, i Tobiasa. Magda to taka nowoczesna mama, świetnie radzi sobie i z restauracją i z dzieciakami. No a Tobias - typowy nastolatek, ale bardzo pozytywny. Szkoda, że ojciec nie poświęca mu czasu, chłopcy w tym wieku potrzebują wsparcia ze strony mężczyzny. Ojciec powinien być dla niego autorytetem, a jest no cóż raczej obojętny, i to na własne życzenie.
Sandra i Gloria pojawiają się w restauracji. Brunetka jest taka bezpośrednia i otwarta na ludzi, ale też niechętna wobec Sandry. To mi się podoba. :)
Już czekam na 2, jeśli ma być tam więcej Gregora ;)
Pozdrawiam,
Inka ;)
Ps. Obiecałam sobie, że na Twoim nowym blogu będę regularnie komentować, zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce... ;p
rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tego jak Magda radzi sobie z dziećmi. Grunt to dobry sposób, by kogoś podejść! :D
Mam przeczucie, że do tego wesela Sandry i Gregora mimo wszystko nie dojdzie...
Pozdrawiam i życzę weny!
Okej, czyli w pewnym stopniu Gloria i Magda są spokrewnione :D I tą blondi była Sandra, na bank :P Gorzej będzie jak Gloria zaprosi Magdę do domu i będzie tam Gregor xD Uuuups... :D Albo Tobias się ogarnie że tam jest Greg. Znienawidzony ojczulek :/ Sxkoda chłopaka, oby udało mu się zarobić na ten sprzęt, bo to pewnie przyszłość Austrii :') A rudy Ed skojarzył mi sie od razu z Edem Sheeranem (czy jak to się tam pisze xd) ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, bo jest mega ;3 Pozdrawiam ;*
Ochhh... I jak Ty to zrobiłaś, że kolejne Twoje opowiadanie jest moim uzależnieniem, hm? Ledwo przeczytałam pierwszy rozdział, a już się zakochałam. ♥
OdpowiedzUsuńMagda ma ciekawe podejście do swoich dzieci. :) Zwłaszcza do Tobiasa. No cóż... On jest teraz w ciężkim wieku, bo te hormony i te sprawy, a brak ojca mu to nie ułatwia. Sama bym znienawidziła wszystko, co jest od takiego ojczulka, skoro stara się jedynie zapewniać materialną przyszłość, a nie patrzy na to, co tu i teraz. Ok, pieniądze są ważne. Nie ma ich, nie ma człowieka w świecie. Taka prawda, ale... Pieniądze nie są w stanie zastąpić wszystkiego, czego przykładem jest Tobias. Ciekawe, ile razy Bianka podczas swojego krótkiego życia spędziła czas ze swoim ojcem. Śmiem przypuszczać, że niewiele. :(
No to co? Czekam na pierwsze spotkanie Magdy z Gregiem, a i samego Gregora! Jego na jego pierwszą odsłonę czekam z podwójną niecierpliwością. ;))
Pozdrawiam. ;*
No nie lubię Sandry, ale nie tylko ja, bo Gloria też za nią nie przepada. Małpa jedna.
OdpowiedzUsuńTobias młody podrywacz :D Od razu go polubiłam. Szkoda mi go, bo jego ojciec nie zwraca na niego uwagi. Ale za to ma świetną mamę. Ciekawe jak Magda pozna Gregora.
Czekam na kolejny <3
Zapowiada się ciekawie. Coś czuję, że polubię Tobiasa, taki mały zadziora zawsze wywołuje uśmiech na twarzy. Ogólnie dzieciaki w twoich opowiadaniach uwielbiam. A opis śpiącej dziewczynki powoduje, że od razu widzę mojego chrześniaka podczas drzemki :-) I ogromny plus za imię głównej bohaterki. Jest to najpiękniejsze imię na świecie, bo sama takie mam :-P żartuję oczywiście
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :-*
Madźka
Domowy winiacz dla Sandry rozwalił czasoprzestrzeń :)
OdpowiedzUsuń