poniedziałek, 30 marca 2015

5. Szczęście innych


~"Wagabunda"~
     Obserwując jak Gloria miota się z serpentynami chcąc za wszelką cenę samodzielnie zawiesić je na belkach pod sufitem, mam ochotę zaśmiać się głośno. Zachowuje się jak Zosia samosia. Uparta i nie dająca się wykazać swojemu bratu. Szatyn stoi obok skaczącej brunetki usiłując wytłumaczyć jej, że sam zrobi to szybciej, bo za chwilę pojawi się tu solenizant. Nie pomaga, bo Gloria już jest wesoła. Nie powinna tyle pić. I chyba powinnam ostrzec jej brata, że sytuacja troszeczkę wymyka się spod kontroli. Tylko czy ja w ogóle mam prawo się wtrącać? 
    Pozostali goście usiłują uratować tort, który podczas drogi do restauracji stracił pewną część. Istotną, bo tort w kształcie kryształowej kuli, bez kuli raczej nie ma prawa bytu. Niektórzy z nich bawią się balonami, niektórzy serpentynami, a jeszcze inni kolorowymi czapeczkami. Jeśli ktoś kiedyś powie mi, że sportowcy to poważni ludzie skupieni na tym co robią, popukam mu w czoło. To grupa roześmianych ludzi, którzy uwielbiają dobrą zabawę i co chwilę wpadają na coraz głupsze pomysły. 
    Biorę na ręce moją Calineczkę, którą właśnie przyniosłam z góry. Liczyłam, że może jednak będzie spała ale słysząc w słuchawce jej gaworzenie nie mogłam zrobić nic innego. Mira ma wolne, a nie mam innej opiekunki. Cóż... 
- Bianka dziś zabawia gości? - pyta nastolatek, który właśnie stanął obok mnie za barem. Patrzę na niego uważnie. Jest spięty. Widać to gołym okiem. 
- Jeśli nie chcesz obsługiwać swojego trenera możesz się nią zająć na górze. - mówię z uśmiechem. Przez chwilę zastanawia się nad moją propozycją ale kręci głową.
- Chcę zarobić. - mówi.
- Za opiekę też mogę ci zapłacić. - dodaję. Daje małej całusa w nos i wzdycha.
- Nie mamo. Dam radę. - odpowiada.
- Ok. Jak chcesz. - odpowiadam. Rozglądam się po sali. Wszystko jest gotowe. Goście zgromadzili się w jednym miejscu, Gloria z bratem o czymś zażarcie dyskutują, stoły są pełne, a muzyka jest przygotowana. - Ten twój trener... całkiem miły człowiek. - przyznaję. Brunet patrzy na mnie podejrzliwie.
- Nie odezwał się do ciebie ani słowem. - zauważa.
- Przywitał się i podziękował za możliwość zorganizowania przyjęcia. - odpowiadam.
- Gapił się na ciebie jak niedorozwinięty. - mówi.
- Tobias! - upominam go.
- No co? Zazwyczaj karci wszystkich wzrokiem, mówi strasznie dużo i udaje wszystko wiedzącego cwaniaka, a jak cię zobaczył to jakby zgłupiał. - mówi wzruszając ramionami.
- Czemu go nie lubisz? - pytam.
- Czemu sądzisz, że go nie lubię? - pyta mnie unikając odpowiedzi.
- Bo mam oczy i uszy skarbie. - odpowiadam sadzając córkę na ladzie barowej. Bawi się moimi włosami co chwilę się śmiejąc. Mój mały promyczek. - To, że ma fryzurę jak Kurczak Mały nie powinno przesłaniać ci obiektywnego osądu. - dodaję, żeby wywołać i niego choć mały uśmiech.
- Nie jest tak, że go nie lubię. Po prostu... - zastanawia się jak to ująć. Przenoszę na niego swój wzrok. Coś go gryzie. Widzę to.
- Tobi? Co jest? - pytam łagodnie. Wzdycha.
- Jest najlepszy. Wiem to. I jest dobrym trenerem. O dziwo. Tylko, że nie jestem pewien czy mogę mu zaufać. - wyznaje.
- Zaufać? - dziwię się.
- Coś mi obiecał. I nie wiem czy dotrzyma słowa. - dodaje. Martwi mnie to.
- Coś ważnego? - pytam. Wiem, że i tak nie powie mi co konkretnie ale może chociaż rąbek tajemnicy wyjawi. Niestety nie jest mi to dane, bo do baru podchodzi Gloria razem z bratem. Kobieta widząc małą od razu zawiesza najszerszy uśmiech na twarzy na jaki ją stać. Bierze Biankę na ręce, a ta uśmiecha się do niej wesoło.
- Glolia! - mówi po swojemu. 
- No dzień dobry księżniczko... a dasz mi buziaczka? - pyta. Księżniczka wystawia swój uroczy dzióbek w jej stronę. Zerkam na szatyna. Patrzy na moją córkę uważnie się jej przyglądając. - A wiesz kto to jest? - brunetka wskazuje dłonią na swojego brata. - To jest Gregor. - mówi. - Pomachaj Gregorowi co? - prosi malutką. Ta patrzy przez chwilę na szatyna, który teraz się do niej uśmiecha ale po chwili chowa głowę w ramieniu brunetki.
- Hej, nie wstydź się mnie. - mówi spokojnie i głaszcze ją po główce mężczyzna. Jest taki... rozpogodzony. 
- Bianka ma 6 zmysł co do ludzi. - mówi Tobias zwracając na siebie uwagę wszystkich. Bierze srebrną tacę i idzie w stronę pozostałej dwójki kelnerów. Tymczasem do nas podchodzi blondynka, z którą kiedyś Gloria wybierała zaproszenia ślubne. Widząc moją córkę na rękach Glorii wywraca oczami.
- Michi dzwonił, że zaraz będą. - mówi. Mężczyzna tylko kiwa głową i ciągle się uśmiechając wyskakuje zza pleców siostry powodując u małej wesoły śmiech. Jej radość udziela się wszystkim. Zwłaszcza mi. Blondynka patrzy na niego jak na idiotę. Z ogromną niechęcią zerka na Biankę. Gloria miała rację, Sandra nie lubi dzieci...

    Głośna muzyka nie sprzyja małym dzieciom. Właśnie dlatego siedzę teraz w przezroczystym pomieszczeniu stworzonym specjalnie dla dzieci i bawię się małą kolorową piłką z moim kochanym szkrabem. To pomieszczenie było chyba jednym z najlepszych pomysłów na jakie wpadłam. Mam ciszę i mogę się bawić z córką, a jednocześnie mam kontrolę nad salą. Apropo sali...
- Mogę? - zza drzwi wychyla się głowa szatyna. 
- Coś nie tak? - pytam przejęta. 
- Nie nie... - odpowiada i uśmiecha się kiedy mała dostaje czkawki. - Wszystko jest w porządku. Wszyscy są zadowoleni i bardzo chwalą jedzenie. - mówi siadając na małym czerwonym krzesełku zaraz obok Bianki. - Jeszcze raz chciałem podziękować, że mogliśmy tutaj się wbić tak nagle. - mówi z wdzięcznością w głosie. 
- Nie ma za co. - mówię już drugi raz tego dnia. Uśmiecha się delikatnie. Uroczo. Boże o czym ja myślę?! 
- Tobias... - zaczyna.
- Znowu coś zrobił na treningu koledze, tak? - pytam zrezygnowana.
- Nie, ostatnio jest wyjątkowo... spokojny. I posłuszny. - mówi poważnie.
- Na pewno rozmawiamy o moim synu? - pytam śmiejąc się lekko. Również się uśmiecha. 
- Martwi mnie to, że tak zmienił swoje nastawienie do mnie. - odpowiada. - Wiem, że nie za bardzo za mną przepada ale...
- To nie prawda. - przerywam mu. Patrzę mu prosto w oczy. Jest zdezorientowany. - Rozmawiałam z nim o tym, bo sama widziałam jak dzisiaj się zachował. 
- Wyjaśnił coś? - pyta. Jest wyraźnie zainteresowany odpowiedzią. 
- Pierwszy raz widzę, żeby jakikolwiek trener chciał znać odpowiedź na to pytanie. 
- Poprzedni trenerzy nie chcieli? - pyta zdziwiony.
- Każdy chciał mieć spokój z Tobim, nie interesowały ich powody jego zachowania. Chyba woleli się nie wtrącać i zostawić poradzenie sobie z tym problemem mi. Nie zawsze mi się to udaje. Za co przepraszam. - wyznaję.
- Mam wrażenie, że Tobi walczy ze sobą. Z jednej strony robi wszystko, żeby w końcu jego tata zareagował a z drugiej, nie chce sprawiać Pani więcej przykrości, zawodu i problemów.  - mówi. 
- Tobias jest... skomplikowany. - mówię po chwili. - Bardzo boi się zaufać jakiemukolwiek dorosłemu. Zwłaszcza mężczyźnie, który odnosi sukcesy. Komuś, kto jest kimś znaczącym w swoim środowisku i kto skupia całe swoje życie właśnie na tym. - próbuję delikatnie nakreślić to, z czym teraz boryka się mój syn. Szatyn od razu orientuje się o co mi chodzi.
- Jestem podobny do jego ojca. - stwierdza. Jest poważny i jakby trochę... zmartwiony. Pierwszy raz spotykam się z takim dbaniem o swoich podopiecznych. Widać jak bardzo mu na nich zależy. 
- W jego postrzeganiu ludzi owszem. - odpowiadam. Przez chwilę panuje cisza przerywana jedynie gaworzeniem małej. Teraz podchodzi do szatyna i daje mu jedną z książeczek leżących na stoliku. 
- Czym zajmuje się tata Tobiasa? - pyta nagle.
- Jest neurochirurgiem. Pracuje na uczelni, często wyjeżdża na sympozja, a kiedy jest tutaj... jego domem staje się szpital. - wzdycham. I nagle czerwona piłeczka staje się taka interesująca.
- Ambitny i oddany pracy. - komentuje szatyn. Bianka się niecierpliwi i zaczyna ciągnąć go za nogawkę. - Lekarz z powołania. - dodaje. Patrzę teraz na niego i nie potrafię ukryć żalu jaki teraz czuję. Nie do niego ale do własnego męża.
- Jeżeli ktoś oddaje całego siebie swojemu powołaniu, po co zakłada rodzinę? - pytam. - Prędzej czy później będzie musiał wybrać. Mój mąż wybrał. - mówię. Szatyn patrzy na mnie poważnie jakby intensywnie trawiąc to co powiedziałam. - Tobias boi się, że pan tak jak mój mąż, nie dotrzyma danych mu obietnic. Dlatego woli utrzymywać dystans. A ta grzeczność może wynikać z tego, że miał pan u nas zrobić przyjęcie, albo chciał przypodobać się Glorii. - dodaję z uśmiechem.
- Gloria... - wzdycha szatyn i bierze małą na kolana, na co dziewczynka reaguje uśmiechem.
- Glolia! - woła. 
- Przepraszam, jeżeli wchodzę z butami w nieswoje życie ale... wydaje mi się, że nie jest do końca szczęśliwa. - zauważam. Od razu kieruje swój wzrok na mnie. - I nie za bardzo potrafi sobie z tym poradzić.
- Wiem. - przyznaje. - Tylko nie bardzo wiem jak jej pomóc. - przyznaje wyraźnie zmartwiony. - Zawsze chciała mieć dużą rodzinę. Jak do tej pory nie udał jej się żaden krok w tą stronę. - mała zaczyna tarmosić szatyna za koszulę kiedy wciąż nie zaczyna czytać książeczki.
- Bianka! - upominam ją. Patrzy na mnie tymi swoimi błękitnymi oczkami i mam ochotę sama się skarcić. - Tak nie można, pan jest naszym gościem, chodź do mnie ja ci poczytam. - mówię wyciągając ręce. Chowa twarz w jego koszuli powodując u niego szeroki uśmiech.
- Księżniczka ma inne życzenie mamo - mówi wesoło i łaskocze małą. - To co? Poczytamy jakąś bajeczkę? - pyta poprawiając sobie małą na kolanach.
- Tak nie można... - zaczynam ale nie daje mi skończyć.
- Ostatnio wolę towarzystwo dzieci od towarzystwa dorosłych zachowujących się jak dzieci. - śmieje się. Otwiera książkę na pierwszej stronie i zaczyna czytać. Jego głos staje się bardziej cichy ale tak samo ciepły. Mała słucha go jak urzeczona. Patrzy na niego zamiast tradycyjnie na książeczkę. Jej wielkie błękitne oczka skupiają się na jego twarzy. Moje oczy także. Ma w sobie coś takiego, czego dawno nie widziałam u żadnego mężczyzny. I nie jest to coś w jego urodzie, która oczywiście jest swojego rodzaju wyjątkowa, bo każdy jest wyjątkowy ale istotne jest coś innego. Coś zupełnie innego mnie intryguje. Jego widoczna, nieukrywana radość z przebywania z dzieckiem. To jak się z nim obchodzi, to jak się do niego zwraca, jak się z nim zaprzyjaźnia. Dzieci zawsze są szczere w swoim zachowaniu. Zawsze pokazują czy kogoś lubią czy nie. Zwłaszcza Bianka. A ta, w tym momencie jest jak zaczarowana. Tak zaczarowana jak ja. Obie wciągnęłyśmy się w historię kopciuszka. Nawet nie zauważyłam kiedy historia się skończyła a mała zasnęła w ramionach szatyna. - Wiele bym dał, żeby móc tak uśpić swoją córkę. - mówi cicho, ciągle wpatrzony w Biankę. 
- Wszystko przed panem. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się ślub. - mówię z delikatnym uśmiechem. Po jego twarzy przemyka cień, którego nie chce pokazać, a który wyraźnie widać.
- Tak. Wszystko przede mną. - mówi patrząc ciągle na małą. 
- Gregor czemu nie... - blondynka milknie kiedy wchodzi do pomieszczenia, w którym jesteśmy. - Co ty robisz? - pyta go. Patrzy na nią i lekko się uśmiecha. 
- Już do was idę. - mówi. Wstajemy oboje i biorę małą na swoje ręce. Szatyn jeszcze przez moment patrzy na moją córkę i głaszcze ją po główce. - Dziękuję. - mówi do mnie cicho. Podnoszę na niego wzrok. Ma tak smutne oczy, że nie potrafię uwierzyć, że to ten sam wesoły facet, który jeszcze godzinę temu szalał na parkiecie ze swoją narzeczoną. Kiedy wychodzi robi się bardzo cicho. Za cicho. 
- Nie ma za co... - mówię już do siebie.
- Mamo? - tym razem podchodzi do mnie syn.
- Co się dzieje? - pytam.
- Wszystko w porządku? - pyta.
- Tak, czemu miałoby być inaczej? - pytam uśmiechając się do niego.
- Ojciec dzwonił? - pyta.
- Tak. Ciężki przypadek. Musiał zostać w szpitalu. - wyjaśniam nieobecność męża.
- Jasne. - bąka. - O czym rozmawiałaś z moim trenerem? - pyta tym razem. Przez chwilę się zastanawiam nad odpowiedzią. - Czyli o mnie. - wzdycha.
- Martwi się o ciebie. - mówię. - Powinieneś z nim szczerze porozmawiać na treningu Tobias. - dodaję.
- Nie wiem czy mam ochotę. - odpowiada. - Jeśli twoja oferta jest nadal aktualna to wezmę Biankę i pójdę z nią na górę. - proponuje.
- Tata powinien przyjechać lada moment. - mówię podając mu siostrę.
- Jasne. - mruczy ponownie.
- Dlaczego mam wrażenie, że nie idziesz na górę z powodu trenera? - pytam podejrzliwie.
- Gloria się schlała. - mówi wprost.
- Słucham?! - oburzam się lekko ale to jest bardzo możliwe.
- Zasnęła przy stole proponując Fettnerowi, żeby zrobił jej dziecko. - dodaje. Widząc moją minę sam się uśmiecha. - Nie będę w stanie nic zdziałać mamo. A nekrofilia nie jest dla mnie. - puszcza mi oko i wychodzi na górę. Kręcę tylko głową z uśmiechem na ustach ale widząc zatroskany wzrok szatyna siedzącego teraz przy siostrze przestaje mi być do śmiechu. Wszyscy mamy problemy. I ja i Gloria i jej brat. Co w tym wszystkim jest najgorsze? Że każde z nas pragnie tego samego. Pełnej, kochającej się rodziny. Aż mam ochotę prychnąć. Czas najwyższy napić się kieliszek wina i  obserwować szczęście innych...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wymęczony ale jest. 
Nie wyszło mi to tak jak chciałam ale kolejny będzie lepszy. 
Będzie w środę :)
Buziole :*
I dziękuję za tak liczne komentarze :*:*:*

20 komentarzy:

  1. "Gloria się schlała" > rozbroiło mnie to :)), ale też rozbroiła mnie ogromna chęć, pragnienie posiadania dziecka. To takie słodkie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny i nie wydaję się wymęczony. Ty nawet jak myślisz że wychodzi do bani to i tak wychodzi wspaniale. Czekam z niecierpliwością do Środy. Ehh ten Gregor nie jest taki do jakiego mnie przyzwyczaiłaś wcześniej ale w każdym obliczu jest boski hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam bladego pojęcia, co mogę tu napisać, bo rozdział jest świetny. Sandra naprawdę nie lubi dzieci i bardzo współczuję Schlieriemu wyboru. Nie jest z nią szczęśliwy, męczy się chłopak.. Zrobiło mi się go jeszcze bardziej żal, gdy powiedział, że chciałby usypiać tak swoją córkę. Wszystko przed nim, lecz mam nadzieje, ze zmadrzeje i przejrzy na oczy, bo Sandra nie nadaje sie na żone dla takiego cudownego faceta, jak on.
    Gloria i jej prosba rozwaliły system! :D

    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny, choć liczyłam na więcej szaleństwa i zabawnych tekstów. O takim spokojnym, rodzinnym Schlieriem dziwnie się czyta. I nie mam na myśli nic złego. Jest po prostu inaczej. We wszystkich opowiadaniach z nim w roli głównej Gregor bywa dupkiem, czasami kochanym i romantycznym, ale jednak dupkiem. Na koniec zachodzi przemiana i już jest pięknie. A tu jest inaczej i podoba mi się to, choć wciąż nie potrafię się do tego przyzwyczaić.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam, czekałam i się doczekałam :) Jaki tam wymęczony kobieto. Gregor, który czyta bajki i pragnie swojej córki, Gloria, która chce żeby Manuel zrobił jej dziecko -tutaj nie ma nic wymęczonego :) Chciałabym się znaleźć na jednej imprezie z Magdą, małą Bianką, Tobim i schlaną Glorią, to musi być interesujące widowisko :D Pozdrawiam i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  6. awwww... jak słodko
    Gregor z małą na rękach ... patrzenie na to skończyłoby się ślinotokiem
    to takie słodkie że nie jestem w stanie skomentować reszty "scen"
    ta mnie pochłonęła
    jeszcze raz jedno długie Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww...

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    Jeszcze o takim Gregorze nie czytałam. Jest po prostu taki, jaki powinien być idealny mężczyzna. Z taką miłością i ciepłem podchodzi do dzieci (już zdążył skraść serce małej Bianki), ale też i Magdę traktuje z szacunkiem. A jeszcze do tego tak cudnie wygląda *.*
    Gloria - moja mistrzyni. ;D
    Współczuję Tobiasowi ojca, który nigdy nie ma czasu, bo pracuje. Dla tak fajnego chłopaka powinien zawsze znaleźć chwilę, choć nie wiem jak bardzo byłby zapracowany.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i już czekam na środowy rozdział,
    Inka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Upita w cztery dupy Gloria mnie wprost rozwaliła :D Gdyby się tak z Manu ten teges to dzieci nawet by ładne były. Fetti przystojny chłopak jest a Gloria też niczego sobie kobieta. Ja im kibicuje w związku chyba :D Gregor taki nieśmiały? E no panie, to do pana wgl nie pasuje. Przecież on w głupocie od innych tak bardzo nie odstaje. Czyżby go tak Madzia onieśmielała? Panie Schlierenzauer, weź pan zepnij dupę! Jak to możliwe, że go onieśmiela jakakolwiek kobieta :o To naprawdę bardzo miłe z jego strony, że tak martwi się o Tobiego. Widać, że będzie wspaniałym trenerem z którym można o wszystkim porozmawiać i zwierzyć się ze swoich problemów. Takich ludzi się ceni. No i to jak się zajmował Bianką... No cud nie chłopak. Będzie wspaniałym ojcem o ile Sandra postanowi zmienić zdanie co do dzieci, a na to się jednak nie zanosi. Czy ona nie widzi, że go ogranicza? Przecież Gregor kocha dzieci i to na kilometry widać. Ma do nich rękę a Calineczka jest na to żywym dowodem. Co do Tobiego, to się zgadzam. Nie potrafi zaufać mężczyznom którzy odnoszą sukces, bo widzi w nich swojego ojca. To bardzo przykre, ale mam nadzieję, że w końcu to doceni. Co do imprezy, to się nie pomyliłam. Oczywiście się osiołki po upijały i skończy się mega kacem. Grunt, że urodziny się udały :D
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny. Jak ty możesz mówić, że ten rozdział jest wymęczony?! Kobieto, ja go kocham!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że tyle razy dodałam jeden komentarz ale to pisane na telefonie :)
    Inka ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytając ten rozdział wcale nie dało się odczuć, że miałaś jakikolwiek problem z jego pisaniem :) Najpierw rozbroiło mnie porównanie fryzury Gregora do Kurczaka Małego - trafiłaś idealnie :p Później z kolei rozczuliła mnie scena, w której Gregor zajmował się Bianką - zdecydowanie widać tęsknotę za posiadaniem własnego dziecka. Ten fragment jest cudny. Szkoda mi też Glorii, ale wierzę, że jeszcze nie jedno zawirowanie opiszesz w tym opowiadaniu i każdy znajdzie swoją nutkę szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bianka mnie po prostu urzeka. Jest taka urocza :)
    A Gregor w stosunku do dzieci? Całkiem inny człowiek. Szkoda mi Glorii, która marzy o rodzinie. Jest taka radosna i barwna. Bardzo ja polubiłam. Mam nadzieje, ze odnajdzie księcia z bajki i założy szczęśliwa rodzinę. A wracając do Gregora jestem ciekawa czy Tobi z nim porozmawia. Czekam do środy i życzę weny Jula :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest dobrze ;) A co do Grega to takie... Wow... Gregor taki czuły i troskliwy u Ciebie jak rzadko kiedy... Jednak wyczuwam napięcie między Sandrą, a Magdą- bo ktoś tu chyba jest zazdrosny ;)
    Nie sądziłam że Gloria zapije się na 'trupa' no ale ... ;)
    A ojciec ... Ehh... Brak słów.
    Czekam niecierpliwie <33

    OdpowiedzUsuń
  13. Może jednak we wtorek?Masakra tekst Gloria się schlala i zaproponowała Fettnerowi zeby zrobił jej dziecko robiło mój bank.

    OdpowiedzUsuń
  14. "Gloria się schlała. (...) Zasnęła przy stole proponując Fettnerowi, żeby zrobił jej dziecko. (...) Nie będę w stanie nic zdziałać mamo. A nekrofilia nie jest dla mnie." Gdy to przeczytałam myślałam że mnie mama wyśle do psychiatry. Mój śmiech i głośny huk spowodowany spadaniem słyszeli chyba sąsiedzi ;) ten rozdział boski chce jeszcze to jest już UZALEŻNIENIE!!!!! I jeszcze ten Gregor takie awww, ale musiała wejść blond wiedźma i wszystko zniszczyć grrrr nie mogę się doczekać następnego :D
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba bym się też napiła kieliszek czerwonego wina i popatrzyła na szczęście innych, taki humor dziś, ale wchodze patrze jest nowy rozdział i humorek poprawiony :> No i jeszcze wizja jak Gregor czyta Biance bajke, kurczę w mojej wyobraźni wygląda to idealnie, pasuje mu dziecko :)

    Pozdrawiam J.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bianka ♥
    Strasznie współczuję Gregorowi, bo z tą zołzą to albo zostanie ojcem za 15 lat albo wcale. No nie mogę tego przeżyć, naprawdę. Przecież ktoś kto tak kocha dzieci zasługuje na to żeby mieć własne. Tylko niech się nie żeni z Sandrą. Wtedy na dzieci jest o wiele większa szansa.
    Ale się Gloria nawaliła XD
    Nie no, każdemu się zdarza, jasne, ale żeby aż Fettnerowi o dzieciach? Musiała naprawdę nie kontaktować. Chciałabym to zobaczyć, no serio, musiało być zabawnie :D
    Ehh no i Tobi. On porusza mnie z rozdziału na rozdział coraz bardziej. No i nie wiem czy już pisałam, współczuję mu ojca.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Widać jak bardzo Gregor chce mieć dziecko, a jak Sandrze się do tego nie śpieszy. To takie przygnębiające, widzieć Schlierenzauera takiego smutnego.
    Gloria nam się opiła, albo raczej schlała ;) I poprosiła Fettnera żeby był ojcem jej dziecka! Cóż za desperacja :D
    Tobi woli opiekować się Bianką, niż patrzeć na 'nieprzytomną' Glorię :P
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam wrażenie, że między Magdą a Gregiem będzie się działo :) Szkoda, że Greg ma tak nie fajną dziewczynę. Tobi jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych bohaterów. Porusza mnie jego historia
    Pozdrawiam i czekam na środę

    OdpowiedzUsuń
  19. Hmm długo kazałaś czekać na ten rozdział ale opłacało się:> może jest ciut za krótki jak dla mnie ;)
    Gregor jaki opiekuńczy i kochany tatuś! Zdecydowanie dziecko by mu pasowało :)
    Fajnie, że martwi się o swoich podopiecznych ale mam wrażenie, że tym samym spycha na dalszy plan swoje własne problemy... Z Sandrą chociażby, która jest bezduszna( no bo jak można nie chcieć takiej słodkiej i cudownej dzidzi? ;))
    Gloria się schlała! To zdanie wygrało cały rozdział xD ile ona wypiła tego wina żeby upić się do takiego stopnia żeby chcieć dziecko z Fettnerem? Nie to żebym nie lubiła Manu, przeciwnie- jest wśród mojego Top najulubieńszych skoczków! :>
    Czekam. Czekam i pozdrawiam :)
    Angelaa

    OdpowiedzUsuń
  20. Taaaaaaaaaaaak. Ja nigdy nie wiem co powiedziec. Z kazdym nowym opowiadaniem ukazuje sie twoj pisarski kunszt. Lekkosc, jaka nacechowane sa te rozdzialy sprawia, ze mam chec czytac i czytac bez konca. Super. Naprawde, to jedne z niewielu opowiadan, ktore wylamuja sie z wszelkich konwencji. Swietne :*

    OdpowiedzUsuń