~Innsbruck~
Siadam przy blacie kuchennej wysepki w sporych rozmiarów
mieszkaniu i obracam karteczkę w dłoni. "Mam spotkanie z klientem. Wrócę
później. S." Rozglądam się po pomieszczeniu. Wszystko jest takie... zimne.
Nowoczesne meble bez uchwytów, czerń i biel, granatowe dodatki... Kiedy wraca
się do swojego mieszkania chce się czuć ciepło prawdziwego domu, a nie chłód
sterylności. Tylko czym jest prawdziwy dom? Bo na pewno nie dwojgiem ludzi,
którzy oprócz tematów zawodowych nie mają o czym ze sobą rozmawiać. Na pewno
nie dwojgiem ludzi planującym ślub bez entuzjazmu i tej nutki podekscytowania.
Bo przecież to najważniejszy dzień w życiu. Dom powinien pachnieć prawdziwym
obiadem, a nie zamówionym sushi. Powinien być pełen ciepłych kolorów, a nie surowego
dizajnu. No i powinien być wesoły. A tutaj? Gdyby nie chodzący telewizor cisza
byłaby nie do zniesienia...
Nalewam sobie
wina do kieliszka i siadam przed wiszącym na ścianie cudem techniki. Właśnie
leci jakaś głupia telenowela. Dlaczego głupia? Bo wszyscy w niej są tak naiwnie
szczęśliwi. Jak Stefan, jak Thomas, jak mój brat... Dlaczego tylko nielicznym
się udaje ta sztuka? Przełączam więc kanał na całodobowe wiadomości. Na ekranie
pojawia się twarz mężczyzny po czterdziestce. Poważnego, skupionego na tym co
ma powiedzieć. Ubrany w elegancki garnitur stoi na schodach w jakiejś sali
konferencyjnej. Dziennikarka uśmiecha się do niego zalotnie. Tak, ten facet
pewnie tak działa na każdą kobietę. Delikatnie się do niej uśmiecha
odpowiadając grzecznie na jej pytania. I zastanawiam się skąd ja znam tego
gościa? Gdzieś go już widziałem. Na pewno. Tylko gdzie?
- Jak Pan ocenia swoje szanse na otrzymanie tej nagrody? -
pyta dziennikarka.
- Jestem bardzo wdzięczny za samą nominację do niej.
Bardziej od statuetki cieszy mnie fakt, że działania na rzecz dokonywania
niemożliwego w medycynie są coraz bardziej rozpowszechniane i doceniane w
naszym kraju. Sukcesem dla mnie nie jest otrzymanie pieniędzy za odkrycie nowej
metody pracy nad ludzkim mózgiem i naprawy go, ale to, że dzięki mnie tym
tematem zaczynają interesować się najważniejsze instytucje w dziedzinie
medycyny i katedry uczelni, które mają na swoim koncie Noblistów. - odpowiada
mężczyzna. Ma w sobie coś co wzbudza szacunek i przykuwa uwagę.
- Myśli Pan, że dalsze badania w tym kierunku są w naszym
kraju możliwe?
- Oczywiście, że tak. Jeśli tylko czegoś bardzo chcemy i
trwale dążymy do tego celu, nic nie jest w stanie nam przeszkodzić. - odpowiada
z pewnym uśmiechem na twarzy.
- W takim razie, jeszcze raz serdecznie gratulujemy. -
ściska mu dłoń. - Moim i Państwa gościem był najlepszy wśród neurochirurgów i
najwybitniejszy wśród naszych naukowców, Profesor Aleksander Hellert. - kończy.
Więc to jest ojciec
Tobiasa. Teraz wiem skąd znam tą twarz. Tobi to jego mała kopia. I chyba to mu
w sobie najbardziej przeszkadza. Bo jest tak samo ambitny, tak samo chce być
najlepszy, tak samo skupia się na tym co kocha. I tak jak ja. Tylko, że chłopak
przez tą ambicję swojego ojca został pokrzywdzony. Dlatego walczy sam ze sobą,
ze mną, żeby nie być taki jak my. Żeby nie być skupionym na jednej rzeczy w
swoim życiu, żeby nie przegapić przez swoją pasję tego co jest najważniejsze,
żeby nikogo nie zranić i nie zostać sam.
W głowie od razu
pojawia mi się obraz Magdy. Ambity, przystojny mężczyzna mógł swobodnie
zawrócić jej w głowie przed laty. Nie dziwi mnie, że go pokochała. Dziwi mnie,
że nadal z nim jest. Prycham, bo o jakim tu małżeństwie mowa, skoro razem
przebywają może kilkanaście dni w roku? A Ona mimo to za wszelką cenę chroni
rodzinę. Podziwiam tą kobietę. Za dbanie o najważniejsze w życiu wartości.
Tylko czy w jej wypadku ma to jeszcze jakikolwiek sens? W tym momencie
powinienem spojrzeć na siebie i swój związek. Ja tak samo jak Magda chcę chronić
najważniejsze dla mnie wartości. Chcę o nie zawalczyć póki nie jest za późno.
Tylko czy sam dam sobie z tym radę? Czy ja w ogóle jeszcze tego chcę? Zwłaszcza
teraz kiedy wiem, że jestem z kobietą, która nie da mi tego czego pragnę
najbardziej i co najważniejsze z kobietą, która odbiega od mojego ideału. Znów
muszę prychnąć. Do niedawna nie wiedziałem, że mój ideał istnieje i jest kimś
innym niż Sandra. A teraz?
- Znów za dużo myślisz Greg. - słyszę za sobą. Wzdycham. Czy
taka powinna być reakcja faceta, którego narzeczona wraca do domu po ciężkim
dniu pracy? Czy nie powinienem teraz przywitać jej uśmiechem, pocałunkiem i
kolacją, a potem spędzić z nią resztę nocy? Odwracam głowę w jej stronę.
Kładzie na blacie dwa pudełka z jakimś dziwnym daniem z kuchni, której nie
rozumiem. - Głowa cię znowu rozboli. - dodaje rzucając torebkę na fotel obok
telewizora, który wyłącza. Podchodzi do mnie i siada na moich kolanach okrakiem
po czym bierze kieliszek i odstawia go na bok. - A ja mam inne plany na ten
wieczór. - mruczy mi do ucha i całuje moją szyję. Moje ręce same kierują się na
jej uda po czym zaciskają się na jej pośladkach. - Widzę, że ktoś tu się za mną
stęsknił. - śmieje się wesoło i całuje mnie namiętnie. Dłońmi powoli rozpina
guziki od mojej koszuli. Czy powinienem czuć coś więcej niż zwykły pociąg
seksualny? Nie mam ochoty się uśmiechnąć, nie mam ochoty nic mówić. Właściwie
to nie mam ochoty na nic. Tylko, czy mam prawo odmawiać własnej narzeczonej?
Nie. I to, że znalazłem swój ideał kobiety nie ma tu najmniejszego znaczenia.
Zwłaszcza, że ideał jest mężatką z dwójką dzieci. Właśnie dlatego zamiast
powiedzieć, że nie mam nastroju, ochoty albo cokolwiek, zamykam oczy i znając
ją na pamięć pozbywam się jej garderoby...
Zapach kawy z ekspresu nie jest moim ulubionym zapachem. Tak właściwie to go nienawidzę. Jest taki sztuczny. Jak moje życie rodzinne. Przecież nie zmienię niczego na siłę. Nie zmienię nikogo tak, żeby tylko mi było dobrze. Wchodzę do kuchni i widzę jak blondynka kręci się wokół stołu w poszukiwaniu jakiejś kartki. Ma na sobie czarną bluzkę i tego samego koloru spodnie. Jedynym kolorowym akcentem jest wisiorek, który ode mnie dostała. Szafir w nim błyszczący powoduje, że kobieta dostaje trochę życia. Nie powinienem tak myśleć. Opieram się o ścianę i obserwuję jej poczynania. Wolałbym, żeby się uśmiechała, żeby rozpuściła włosy jak kiedyś i tak jak kiedyś zakładała zwiewne sukienki pokazując to co ma w sobie najlepszego. I nie, nie chodzi mi o biust, tylko o swoją dziewczęcość. Którą chyba straciła. Wolałbym, żeby smażyła teraz domowe naleśniki, żeby czuć było zapach herbaty owocowej, żeby wokół stołu goniły się dzieci...
- Wpadnij dzisiaj do mnie do pracy, to ustalimy od razu dietę na kolejny sezon. Będzie dzisiaj Heinz więc dopasujemy wszystko do twojego programu treningowego. - mówi wkładając kartki do sztywnej skórzanej teczki. - Bądź o 15:00.
- O 15:00 mam zajęcia z dzieciakami.
- Miałeś mieć od 16:00. - mówi z wyrzutem.
- Mówiłem ci wczoraj, że organizuję im spotkanie z chłopakami z kadry. - przypominam.
- Musiałam skupiać się na czymś innym. - mówi z zalotnym uśmiechem. Całuje mnie i wychodzi z mieszkania. Po chwili dostaję smsa."To wpadnij o 13:00, będzie puste biuro ;)". Nie cieszy mnie to. Od przyszłego sezonu mam wrócić do czołówki. Skończyć pracę z dziećmi i wrócić do skakania. A żeby to zrobić nic nie może mnie rozpraszać. Nie mogę skupiać swojej uwagi na niczym innym. Jestem perfekcjonistą. Ambitnym i dążącym do celu choćby nie wiem co zawodowcem. W głowie słyszę ciepły choć pełen bólu i żalu głos, który trzy dni temu powiedział mi coś prawdziwego. Boleśnie prawdziwego. "Jeżeli ktoś oddaje całego siebie swojemu powołaniu, po co zakłada rodzinę? Prędzej czy później będzie musiał wybrać."Ja też będę musiał wybrać? Na razie nie zanosi się na to. W dodatku nie jestem już taki pewien czego chcę jak jeszcze kilka tygodni temu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~SV Inssbruck Bergisel~
- Jak ty z nimi wytrzymujesz? - podchodzą do mnie koledzy. - Oni zadają miliony pytań na minutę.
- To tak samo jak ty Stefan. - zauważam zbierając karty wyników, które mieli wypełnić przy okazji treningu z dzieciakami. Brunet udaje oburzonego ale śmieje się po chwili.
- I jak ci tutaj? - pyta tym razem Michael.
- Wyjątkowo dobrze. - odpowiadam szczerze. - Tutaj czuję, że to co robię ma sens. - dodaję.
- A na skoczni nie ma? - pyta Manuel. Patrzę na niego przez chwilę i już mam coś powiedzieć kiedy słyszę krzyki chłopców. Odwracam głowę i doznaję szoku. Kłótnie to normalka wśród ambitnych chłopców ale nie spodziewałem się, że kiedykolwiek na treningu, w dodatku przy takich gościach się pobiją. Odciągam jednego z nastolatków, a drugiego odciąga Michael. Obaj mają zakrwawione twarze tylko jeden z nich ma rozwaloną wargę, a drugi nos.
- Co tu się do jasnej cholery dzieje?! - wybucham. - Powariowaliście?!
- Trenerze on jest jakimś niezrównoważonym psychicznie idiotą! Rzucił się na mnie bez powodu i zaczął bić! - woła ten z rozwaloną wargą.
- Ja?! Czy ty się słyszysz?! Wolałbym dotknąć obwisłej skóry Dolly Parton niż ciebie ty bezmózgi troglodyto! - wrzeszczy trzymany przeze mnie brunet. Miny moich kolegów są bezcenne. W życiu nie widziałem ich tak zaskoczonych.
- Naucz się używać normalnych słów, może ktoś cię w końcu polubi! - krzyczy blondyn.
- W dupie mam przyjaźń z kimś kto pilnie potrzebuje romansu ze słownikiem! - odkrzykuje brunet.
- Kretyn!
- Idiota!
- Frajer!
- Buloklep!
- Ja przynajmniej mam pozwolenie na siedzenie na belce!
- Zaraz ci wyprostuje te krzywe zęby!
- Spokój! - nie wytrzymuję. Musze coś z tym zrobić. - Jak wy się zachowujecie?! Obaj natychmiast do pielęgniarki, a ja dzwonię po waszych rodziców! - nie wiedziałem, że potrafię tak władczo podnieść głos.
- Ale trenerze...
- Nie ma żadnego ale! Denis i Tobias do gabinetu, a reszta wraca do treningu, moi koledzy pokażą wam odpowiednią pozycję najazdową i sprawdzą jak wam to idzie. - mówię.
- Co?! Ale ja też chcę! - buntuje się blondyn.
- Trzeba było o tym pomyśleć zanim zaczęliście sobie poprawiać urodę, idziemy. - mówię pokazują dłonią kierunek w jakim powinni się obaj udać. Odwracam się do kolegów. Są zaskoczeni. I nie wiem czym bardziej, czy tym co się dzieje na treningach czy moim zachowaniem. - Zrobicie to dla mnie? Markus powie wam co i jak, hmn?
- Jasne. - odpowiada pewnie Michi.
- Mogę pomóc ci w powiadamianiu rodziców. - oferuje się Manu. Unoszę brew w lekkim zwiątpieniu.
- Haha mama Tobiego jest od ciebie starsza i ma męża Casanovo. Zostaw ją dla Schlierego. - śmieje się Kraft.
- Hej, od niego też jest starsza i to bardziej niż ode mnie. - śmieją się ze mnie. To jasne. Bo jak to powiedzieli "gapiłem się na nią jak Stefan na pączka podczas sezonu" . Bardzo zabawne.
- Ale Schlieri lubi starsze. - zauważa z perfidnym uśmiechem Michi.
- Spadajcie, ok? - odchodzę stamtąd, bo zaraz ja komuś przyłożę. Tylko po chwili sam się z tego śmieję. Bo to cholerna prawda. Od zawsze podobały mi się starsze kobiety i nic na to nie poradzę. A Magda... Cóż...
Wchodzę do gabinetu pielęgniarki i widzę jak przykłada lód do ust blondyna, a na drugim łóżku siedzi brunet i patrzy w okno trzymając worek z lodem na nosie. Wzdycham. Wyzabijajcie się. Będę miał święty spokój.
- Denis ma tylko rozciętą dolną wargę, nic mu nie będzie oprócz lekkiego opuchnięcia. - mówi kobieta w białym fartuchu. - Ale ten gentlemen powinien jechać do szpitala. Obawiam się, że nos jest złamany. - mówi ze współczuciem.
- Haha nawet bijesz jak baba. - śmieje się blondyn.
- Denis twój tata zaraz tu będzie. Markus przekaże mu, że będziesz mógł jechać z nim do Berlina, bo nie będziesz brał udziału w zawodach o Puchar Bergisel. - mówię poważnie.
- Ale trenerze ja tylko...
- Dlaczego uderzyłeś Tobiasa? - pytam podchodząc do blondyna.
- Spokojnie szedłem z chłopakami do szatni, po treningu ze Stefanem, a on podłożył mi nogę i się wywaliłem, do tego nazwał mnie ofiarą losu. - wyjaśnia blondyn.
- Dam ci jeszcze jedną szansę żebyś powiedział prawdę. - mówię obserwując uważnie chłopaka.
- Ale tak właśnie było. Chłopaki mogą potwierdzić. - kontynuuje.
- Wiesz dlaczego ci nie wierzę? - pytam. - Bo rano padało. I gdyby było jak mówisz, miałbyś brudne spodnie, a są bez skazy. - klepię go po kolanie.
- Ale...
- Skończyłem rozmowę z tobą Denis. Tobias przestał wchodzić wam w drogę, praktycznie się nie odzywa i zawsze gra zespołowo niezależnie z którym z was jest w parze, dlaczego ciągle chcesz go w coś wciągać? - pytam. Nie odpowiada. Patrzy na swoje dłonie. - Przez te następne 2 tygodnie będziesz miał dużo czasu na przemyślenie swojego zachowania. Zastanów się też nad tym czym dla ciebie są skoki, drużyna i fair play. Jak wrócicie z Niemiec, wrócimy do tej rozmowy i zdecyduję czy możesz wystąpić na następnych zawodach. A teraz wyjdź na korytarz i poczekaj na ojca. - mówię wyraźnie. Nastolatek posłusznie wychodzi. Pielęgniarka uśmiecha się do mnie i widząc zamyślonego ale wpatrzonego we mnie bruneta również opuszcza gabinet.
- Jak na prawdę było? - pytam. Chłopak wzrusza ramionami. Siadam obok niego. - Twoja mama przyjedzie prosto do szpitala. Zawiozę cię do taty. Szybciej dowiemy się co z twoim nosem.
- Jedźmy do innego szpitala. - mówi cicho. - Proszę. - dodaje. Widzę, że coś jest nie tak. Że nie może sobie z czymś poradzić. Jeszcze gdyby tylko chciał ze mną o tym porozmawiać, byłoby super.
- Twój tata...
- Ojciec biologiczny. Na miano taty trzeba sobie zasłużyć. - wtrąca i wychodzi. - Będę czekał przy pana samochodzie. - dodaje zamykając za sobą drzwi. Co się dzieje Tobi?...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z lekkim poślizgiem ale jest :)
W piątek będzie felieton i kolejny rozdział.
A następny dopiero po Świętach :)
Buziole :*
Witaj Kochana! :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy projekt :)
http://wspolnie-odmienmy-rzeczywistosc.blogspot.com/
W roli głównej:
♥ Stefan Kraft ♥
Pozdrawiam! :*
O Mój Boże. Tylko to mogę powiedzieć. Początek to było awwww z tym ideałem kobiety Gregora, później grrrr jak zaliczył blond wiedźmę, a na końcu znowu takie awwww Gregor byłby najlepszym tatą dla Tobiasa. Proszę niech on będzie jego tatą i niech zabiera go na zawody i pokazuje tajniki skoków. Tak pięknie proszę :)
OdpowiedzUsuńPaulina
Gregor jako wybitny pedagog, to zadziwiające ;) Lubi starsze, bo światopogląd i podejście do życia dojrzałe, toteż się nie dziwię. Tobi faktycznie zachowuje się dziwnie. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania Schlierenzauer'a i Magdaleny ;)
OdpowiedzUsuńWidzę że akcja nabiera tempa ;) podoba mi się to!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Glorii! Uważam, że nie zasłużyła żeby jej życie tak wyglądało. Powinna mieć dziecko. A najlepiej duuużo małych brzdąców ;) mąż niekoniecznie xd ale dzieci jak najbardziej!
Czyżby Grześ nie był już taki pewien czy chce ślubu z Sandrą? :> i dobrze, bo jej tu nie lubię. Jest wredna i nie lubi dzieci.
I w końcu doczekałam się AustriaTeam w całości! Tego mi brakowało! Musisz częściej pisać o wszystkich Austriakach (tak jak w Sile uczuć podłych!).
Tobiasz... Ten to ma przekichane życie z tym ojcem biologicznym, jak go nazwał. Mam wrażenie że dorósł odkąd Greg jest jego trenerem. Albo po prostu zrozumiał że i tak nie interesuje ojca. I dobrze! Współczuję mu bardzo, ale lepiej żeby był świadomy jak jego ojciec go ignoruje niż żeby nadal się żywił pustą nadzieją.
Pozdrawiam,
Angelaa
Mam nadzieję, że dzięki swojemu geniuszowi literackiemu doprowadzisz do spektakularnego i epickiego zerwania Gregora z Sandrą. 😉 Tak mi szkoda Tobiego 😣
OdpowiedzUsuńEj, najgorsze jest to, że ja w piątek będę starała się nie używać komputera...
OdpowiedzUsuńCzemu Greg jest taki... Opiekuńczy? Bo to takie aż miłe :) Bo Tobi wyraźnie ma problem, ale zgrywa twardego... Ale jednak powinien porozmawiać z trenerem... Bo serio... Nie wiem jak to opisać, ale to takie straszne ale i miłe... Tobi jest wymagający, intrygujący i bardzo zamknięty...
I ja tak jak kagiea liczę na zerwanie Grega z Sandrą, bo nie wygląda to najlepiej, ani ni Schlieri nie czuje się w tym związku najlepiej :/ A Austria Team jest najlepsza w każdej postaci ^^
Pozdrawiam i Wesołych Świąt Wielkanocnych!! :**
W zachowaniu Tobiasa chyba nawet nie ma co tłumaczyć. To zrozumiałe dlaczego tak się zachowuje.
OdpowiedzUsuń"gapiłem się na nią jak Stefan na pączka podczas sezonu" - A to dobre! :D
Weny! ;*
Jej jaki ten Gregor jest mądry tutaj, aż trudno uwierzy! A od dziś, jak zobaczę pączka będę miała przed oczami widok Stefana. Ten tekst skradł rozdział i moje serce :-P Dziś krótko i treściwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Madźka
Przepraszam, przepraszam i przepraszam... ;/ Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale zwyczajnie brakło mi na to czasu. Przeczytałam, to się wie. :D Bez tego by się nie obyło, aczkolwiek miałam straszne ostatnie dni, kiedy w szkole raz po raz serwowali mi po kilka sprawdzianów... ;/
OdpowiedzUsuńEchh... Gregor. Jejku, jakże mi się podoba jego postawa tutaj! To oryginale, a zarazem... Takie... Nie wiem jak to nazwać, ale ściska za serce. Zwłaszcza, że chce dobrze i dla siebie, i dla Sandry, a razem nie umieją jakoś skleić tej swojej odmiennej rzeczywistości...
I Tobi... Niedobrze, niedobrze... Ot, paradoks. Greg interesuje się bardziej Tobiasem niżeli jego ojciec. -.-
Ugh...
Nie mogę się doczekać kolejnego! ;*
Gregor podbija moje serce coraz bardziej. Po ostatnim zdaniu Tobiego mam wrażenie, że znajdzie on w końcu swojego "tatę".Bardzo bym tego chciała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
Dzieci, a raczej nastolatki. Sama jestem nastolatką, ale nie mogę zrozumieć niektórych ich zachowań, tak jak zachowania Denisa. Tobi nic nikomu nie robi, nie wchodzi w drogę, stara się współpracować a dzieje się, co się dzieje.Nie wiem, co ten chłopak chciał tak naprawdę osiągnąć, ale mu się nie udało. Na zawodach nie wystartuje, więc już coś stracił a nie zyskał. Szkoda mi Tobiego, bo przez swojego ojca ma tylko same problemy. Nikt go nie lubi i nie akceptuje. Dlatego właśnie nastolatki są okropne. Nie spodziewałabym się, że przy takich gościach będą się bić. Magda będzie załamana. Znów kolejny problem z którym będzie musiała poradzić sobie sama, bo pan Aleksander nie jest zbytnio zainteresowany swoim własnym dzieckiem. Co do Gregora, też mu współczuję. Sandra to naprawdę nie kobieta dla niego. Brak w niej jakiegokolwiek ciepła. Kompletnie nie pasuje do Schlierego który tak kocha ciepło rodzinne i marzy o dzieciach. Ona mu tego nie da. Pora sobie dać z nią spokój.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział oraz felieton :*
No to nam Gregor wpadł.. Taki Zakochany. Uwielbiam tekst z pączkiem :). Cała historia nabiera tempa. Jestem ciekawa jak rozwinie się relacja Tobiego z ojcem i oczywiście Magdy i Gregora. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny Jula :*
Coraz bardziej podoba mi się zachowanie Gregora, wychodzi z niego dojrzałość. Świetnie poradził sobie z Denisem w gabinecie. Myślę, że dzieciaki nareszcie nabiorą do niego respektu i zauważą, że on nie przyszedł odpracować godzin społecznych tylko faktycznie chce im przekazać coś ważnego. Jednocześnie szkoda mi Gregora ze względu na jego życie prywatne, oby chłopak się w końcu obudził - a może już się to powoli dzieje?
OdpowiedzUsuńTekst z pączkiem i epitety Tobiego - świetne :)
Pozdrawiam :)
Z rozdziału na rozdział coraz bardziej nie mogę przetrawić Sandry. Ciekawe czemu(?) xd Wiem, mówiłam już pewnie że jej nie lubię, ale no śni mi się po nocach w koszmarach...
OdpowiedzUsuńDobra, teraz coś przyjemniejszego, ale jednak smutnego.
Jakbym dostała tego starego Hellerta w swoje ręce zrobiłabym z nim porządek. Żeby jego własny syn nie chciał się z nim widzieć, możliwe że nawet bał się jego reakcji. Takie coś w ogóle nie powinno mieć miejsca...
A ten mały, jakmutam, Denis niech nie cwaniaczy bo Gregor go tak zgasi, że w życiu dalej niż w Kontynentalu nie będzie skakał.
+ pączek, romans ze słownikiem i obwisła skóra Dolly Parton ♥
Pozdrawiam ;)
Dawno nie komentowałam za co przepraszam! Jednak ostatnio klawiatura mnie wręcz parzy, a jak mam skorzystać z komputera to mnie trzęsie... a wszystko to przez złamany palec wskazujący u prawej ręki (tak, sieroctwo u mnie osiągnęło już level hard)! Zmotywowałam się i jestem, i oznajmiam światu, że to jest cudo! Gregor jest tu... taki awww! I nie wiem czemu skojarzył mi się z Kapitanem Ameryką, ale to najlepsze skojarzenie jakie mogło być! <3 Mam nadzieję, że już niedługo skończy z Sandrą. Czy powinien być z Magda? No tak, jak najbardziej... tylko, że ona ma rodzinę, której nie chce niszczyć. To wszystko jest takie skomplikowane...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
British Lady
Hej, bedzie tu jeszcze jakis rozdzial? http://kazdy-set-to-inny-rozdzial.blogspot.com/ prosze :*
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, na razie nie mam pomysłu na kolejne rozdziały
UsuńSzkoda mi Gregora. Tak bardzo zależy mu by mieć szczęśliwą rodzinę, ale przy tej blond małpie tak nie będzie.
OdpowiedzUsuńBez cienia wątpliwości jest wspaniałym trenerem. Na początku myślałam, że będzie mu ciężko okiełznać młodych skoczków, ale teraz widzę, że jest stworzony do roli trenera. Tobias...nie ma, co się dziwić, że tak się zachowuje. On potrzebuje opiekuńczego i kochającego ojca, a nie egoistycznego noblisty. Jeszcze ten cały Denis jest idiotą i go dobija...
Gregor nigdy nie będzie z Sandrą tak naprawdę szczęśliwy. Widać, że marzy o dziecku, a blondynka nie jest mu w stanie go dać.
OdpowiedzUsuńTen Denis robi wszystko by dokuczyć Tobiemu. Jednak Tobias się mu nie daje i z tego ta cała bójka. Dobrze że Gregor trzyma dyscyplinę i od razu ukarał Denisa.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Inka ;)
Witam ponownie :D jestem ciekawa, co się dzieje z Tobiasem. Świetnie rozwiązana sprawa z bójką chłopców. Czuję, że jeszcze dużo się tu namiesza. Czekam na kolejny z niecierpliwością, jak zwykle. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńKochana! Zakochałam się w Twoim opowiadaniu. Masz niezwykły talent. Poza tym pomysł jest fantastyczny, unikatowy po prostu idealny. Oryginalny temat plus Twoje umiejętności? - gwarantowany sukces. I postać Gregora od zupełnie innej strony również bardzo mi się spodobała. Pisz, pisz jak najczęściej. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń