piątek, 3 kwietnia 2015

7. Zazdrość i satysfakcja


~Szpital kliniczny w Innsbrucku~

    Po zawiadomieniu dyżurnej pielęgniarki o tym co się stało i wysłaniu jej w poszukiwaniu Profesora Hellerta siadam obok nastolatka na korytarzu szpitalnej izby przyjęć. Widzę jego wyraźną wrogość w oczach. Nie spełniłem jego prośby, nie uszanowałem decyzji. Ale mam do tego powody. 
- Masz 13 lat, nie możesz decydować o tym gdzie cię zawiozę. Twój tata byłby na prawdę zły gdybym go nie zawiadomił o tym co się stało. - mówię.
- Mój ojciec ma gdzieś co się ze mną dzieje. Jak mnie zobaczy z rozwalonym nosem to jeszcze powie, że jestem ofiarą losu i nie umiem się obronić. 
- Na pewno nie.
- Nie zna go pan. - odpowiada. - Ma mnie gdzieś od urodzenia. Od kiedy pamiętam, zawsze szpital był dla niego ważniejszy. Wszystko było ważniejsze ode mnie i od mamy. Wie pan dlaczego na świecie pojawiła się Bianka? - pyta wprost. Milczę, bo nie powinienem być ciekawy, a jestem. - Bo ojciec miał wypadek i przez 3 tygodnie nie mógł wrócić do pracy. Więc przypomniał sobie o mamie. - wyjaśnia. - Bianka go w ogóle nie widuje. Ona nawet nie zna takiego słowa jak tata. Nigdy go nie powiedziała i nigdy nie powie. 
- Teraz macie szansę się do siebie zbliżyć. Powiedz mu to co ci leży na sercu, może wtedy...
- Wczoraj były moje urodziny. - przerywa mi. - Nie było go w domu, kiedy wrócił z pracy od razu poszedł spać a kiedy się obudziłem już go nie było. - mówi z prawdziwym bólem w głosie. - Mam 14 lat trenerze. Mam ojca, który nie pamięta o moich urodzinach. Koledzy mnie nienawidzą, a mamie robię ciągle pod górkę. - dodaje. - Nie chcę się zbliżać do ojca, bo nie chcę kolejnej w życiu porażki. - kończy swoją wypowiedź. Mam ochotę go przytulić ale nie mam prawa tego zrobić. Powinien to zrobić facet, który właśnie pojawia się w korytarzu. Podchodzi do nas i uważnie patrzy na chłopca.
- Co się stało? - pyta oglądając nos syna.
- Jeden z kolegów Tobiasa sprowokował małą bójkę. - odpowiadam. - Został już ukarany, jego rodzice o wszystkim wiedzą. Martwię się tylko, że mógł złamać Tobiemu nos. - dodaję. Mężczyzna patrzy na mnie uważnie, a potem na syna. Nie uśmiecha się ani raz.
- Zaraz zrobimy prześwietlenie. - mówi. - A tamten chłopak? Co z nim?
- Ma tylko rozcięta wargę. - mówię. Mężczyzna kręci głową.
- Był większy czy dalej nie potrafisz się obronić? - pyta. Chłopak patrzy na mnie znacząco. Nie wierzę, że ten facet to powiedział.
- Myślę, że to jest teraz najmniej ważne. - wtrącam. Lekarz patrzy na mnie lustrując mnie od stóp do głowy i uśmiecha się cynicznie.
- Ma pan dzieci? - pyta.
- Nie mam. - odpowiadam pewnie.
- To widać. - komentuje.
- Ale to nie znaczy, że nie wiem czego potrzebują nastolatkowie w trudnym momencie. Byłem kiedyś dokładnie taki sam jak Tobias. - mówię mając już ochotę przywalić temu ważniakowi.
- To nie ma się pan czym chwalić. - mówi. Zerkam na chłopaka. Pierwszy raz widzę u tego zbuntowanego nastolatka błyszczące oczy. Nie z podniecenia ale z chęci płaczu. Muszę zacisnąć zęby żeby nie powiedzieć zbyt wiele. - Chodź - mówi do syna. - Zrobimy ci to prześwietlenie. Tylko się pospiesz, bo za pół godziny mam obchód. - popędza chłopaka. Nastolatek posyła mi pełne żalu spojrzenie, a ja nie mogę nic zrobić. Mogłem go posłuchać i zawieź do innego szpitala. Teraz mogę jedynie odprowadzić go wzrokiem.
    Powinienem jechać do domu, a potem ewentualnie zadzwonić do Magdy co z Tobiasem. Patrzę na telefon. 6 nieodebranych połączeń od Sandry. Wiadomość, której nie chce mi się czytać. Jak wrócę i tak zrobi mi awanturę, że nie byłem w biurze. Po co ma się drzeć dwa razy? Raz mi w zupełności wystarczy. Ostatnio bywa bardzo nerwowa. Albo ja mam coraz mniej cierpliwości i bardziej zwracam na to uwagę. Coraz więcej przeszkadzających mi cech u niej zauważam. Zawsze tak jest tuż przed ślubem? Chyba nie powinno tak być. A jeżeli już jest to przecież te cechy nigdy nie były przez nią ukrywane. Były jedynie przyćmiewane moim głębokim przekonaniem, że każdy ideał ma skazy, które trzeba po prostu zaakceptować. Ideał...
- Gdzie Tobias? Co z nim? - rudowłosa kobieta z dzieckiem na ręku prawie do mnie przybiega. Jest przejęta i zmartwiona. Jej oczy są smutne ale wciąż błyszczące. Jak za każdym razem kiedy ją widzę. Dziewczynka na jej rękach patrzy na mnie uważnie i po chwili uśmiecha się i chowa twarz we włosy matki. Nie sposób się nie rozpogodzić na widok tej kruszynki.
- Wszystko w porządku, jest na prześwietleniu, chcieliśmy sprawdzić czy nie ma złamanego nosa, poza tym wszystko jest ok. - uspokajam ją spokojnym głosem. 
- Jest tam sam? - pyta z przejęciem.
- Tata Tobiasa zabrał go na górę. Wszystko pójdzie szybciej i mniej będziemy się martwić. - mówię.
- Rozmawiał pan z moim mężem? - wciąż zadaje pytania. Trochę mnie to bawi ale przecież nie mogę się w takiej chwili zaśmiać.
- Tak. - odpowiadam krótko, bo ta rozmowa nie jest czymś o czym chciałbym z nią rozmawiać. - Niech pani usiądzie, Tobi powinien zaraz wrócić. - wskazuje jej krzesło obok. Siada sadzając sobie córkę na kolanach. Odwraca się w moją stronę i znów mam jej wzrok w swoich oczach. Czy kiedyś przestanie mi się ta jej zieleń podobać? Mam nadzieję, że to chwilowe, bo jeśli nie to wpadłem po uszy. 
- Co tam się stało? - pyta. Dobre pytanie.
- Kolega Tobiego sprowokował go. Żaden nie chciał powiedzieć czym. Wdali się w bójkę, Denis ma rozwaloną wargę ale Tobiemu dostało się bardziej. 
- Boże, co ten chłopak sobie myślał? Obiecał mi, że więcej nie będę nigdzie wzywana.
- Nie mam zastrzeżeń co do zachowania Tobiasa. Jak już pani mówiłem, ostatnio jest bardzo spokojny.
- W końcu musiał wybuchnąć, ja wiedziałam że tak będzie. - wzdycha. Zapada cisza przerywana jedynie gaworzeniem dziewczynki, która wyciąga teraz do mnie rączki. - Bianka przestań. - mówi cicho kobieta. Uśmiecham się do dziecka, bo to najbardziej niewinne stworzenie na świecie. 
- Co ci się tak we mnie podoba? - pytam. Magda patrzy na mnie z zaskoczeniem. No tak. Mówię do dziecka a patrzę na matkę. Jestem idiotą. - No to chodź do mnie koleżanko. - dodaję dla wyjaśnienia sytuacji i biorę małą na swoje kolana. Boże uchroń mnie od zrobienia z siebie jeszcze większego idioty. - Przybijesz ze mną żółwika? - wystawiam do niej moją pięść. Zawija swoją maleńką piąstkę i z wesołym śmiechem uderza w moją. Ja też chcę takie małe cudo! 
- Powinien pan wracać do domu. - mówi w pewnym momencie. Odwracam na nią wzrok. Obserwując swoją córkę robi się odrobinę pogodniejsza. Z pogodą jej do twarzy. - Pewnie narzeczona czeka. Zadzwonię jak wszystkiego się dowiemy. - kontynuuje.
- Zostanę. - odpowiadam. Przenosi wzrok na mnie. Ma w sobie coś... takiego, że chce się obok niej być. Nawet w milczeniu. - Sandra wraca późno a ja martwię się o Tobiego. - dodaję. - Poza tym, mała księżniczka mnie chyba nie wypuści do domu co? - pytam zwracając się do Bianki. Przytula się do mnie mocno powodując śmiech u nas obojga.
- Jeśli się pan nie ewakuuje to zostanie pan etatową opiekunką i będę pana męczyć kiedy tylko będę musiała zostawić z kimś Biankę. - śmieje się wesoło. Nie miałbym nic przeciwko. To dziecko budzi we mnie coś czego wcześniej nigdy nie poczułem. Takie ciepło jakiego nigdy nie doświadczyłem. Mam ochotę cały czas trzymać ją przy sobie. To dziwne i niestosowne ale uczuć się nie zmienia na zawołanie. Powinienem ograniczyć kontakty z małą. I z jej matką. Dla dobra wszystkich wokół. A co dla mojego dobra? Uśmiecham się najbardziej uroczo jak tylko potrafię. Podobno kobietom się to podoba. 
- Po pierwsze, z chęcią spędzę czas z moja nową przyjaciółką, a po drugie nie pan. Gregor - wystawiam dłoń w jej kierunku.
- Magdalena - odpowiada z chyba najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem. Ma bardzo delikatne dłonie. Tak bardzo, że przestałem sobie zdawać sprawę z tego jak długą tą dłoń trzymam. - Bianka chodź już do mamy, nie można tak męczyć. - mówi wystawiając ręce do córki. Nie ma takiej opcji. Uśmiecham się kiedy mała kurczowo trzyma moją koszulę w swoich rączkach i robi zezłoszczoną minę. Kobieta wzdycha i patrzy na mnie wzrokiem błagającym o wybaczenie.
- A może chciałabyś lizaka? - pytam dziewczynkę. Od razu promienieje. - To co? Idziemy po lizaka? - pytam.
- Nie musisz...
- Ale mogę. - odpowiadam puszczając jej oko. Czy ja właśnie posłałem oczko trzydziestoletniej mężatce? W dodatku z jej dzieckiem na rękach... Pogrążam się coraz bardziej. Właśnie dlatego jak najszybciej podchodzę do automatu ze słodkościami i wybieram największego lizaka jaki tam jest. - Który wolisz? - pytam dziewczynki biorąc czerwony i zielony. Bierze do rączki czerwony lizak i pokazuje żebym jej odpakował z folii. Manewry z lizakiem, folią i dzieckiem na ręce wcale nie są proste ale wszystkiego można się nauczyć. Jestem z siebie dumny kiedy udaje mi się to zrobić. Teraz tylko trzeba pilnować, żeby się dziecko nie udławiło. Z zadowoleniem odwracam się w kierunku, z którego przyszedłem i widzę całą trójkę razem. Lekarz tłumaczy coś kobiecie, która głaszcze po głowie syna. Po chwili całuje męża. I to ukłucie w sercu... Jestem zazdrosny. Tylko o co? O kobietę czy o to co ten facet ma? Po chwili mężczyzna odchodzi. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Ale Bianka też nie patrzyła na niego. Zajęta lizakiem oparła główkę o mój obojczyk i mówi po swojemu. Jeśli da się czuć jednocześnie zazdrość i satysfakcję to jestem tego chyba najlepszym przykładem.
     Podchodzę do dwójki rozmawiających osób. Nastolatek patrzy na mnie z wyrzutem. 
- I co? - pytam.
- Złamany. - odpowiada. - Będę miał tak samo krzywy nos jak pan. - dodaje złośliwie.
- Tobias! - upomina go kobieta.
- Tobi martwię się o ciebie, co się z tobą dzieje? - pytam.
- Nic. - warczy.
- Tobias zachowuj się! - po raz kolejny próbuje go przywrócić do porządku jego matka.
- Uspokój się i opowiedz nam co takiego powiedział ci Denis. - mówię spokojnie.
- Prawdę! - znów warczy. - A pan niech się w końcu ode mnie odczepi i nie próbuje udawać, że panu na mnie zależy! Nie mam ojca i tak już zawsze zostanie, a pan nigdy mi go nie zastąpi, więc niech pan nawet nie próbuje! - wrzeszczy. - Jestem tak beznadziejny, że nie zasługuję na to żeby mieć oboje rodziców! - dodaje i wybiega ze szpitala. Magda jest przerażona tym co właśnie się stało. Oddaję jej Biankę i wybiegam za nastolatkiem. Zaczęło padać. Ściana deszczu nie pomaga w znalezieniu młodego buntownika. Obok szpitala nie ma zbyt wielu miejsc, w które mógł uciec. Biegam po parkingu jak głupi i rozglądam się wkoło. Moknę szukając dzieciaka, który nie powinien zupełnie nic dla mnie znaczyć. Zaczyna dzwonić mi telefon. Jeszcze tego brakowało. Wyciągam ten cud techniki z kieszeni. "SANDRA DZWONI". Niechętnie odbieram. 
- Co jest? - pytam.
- To ja się pytam co jest? Miałeś przyjechać do gabinetu ale to nie jest najważniejsze. Miałam nadzieję, że wrócisz do domu wcześniej.
- Ty nigdy nie wracasz wcześniej więc nie dramatyzuj. - warczę wbrew sobie. Deszcz jeszcze bardziej zaczyna padać, a chłopaka nigdzie nie widać. W słuchawce panuje nagle cisza. Wzdycham. - Przepraszam. Mam tutaj sytuację awaryjną. Jestem w szpitalu.
- Boże, Gregor coś ci się stało? - pyta przestraszona.
- Nie mi. Wyjaśnię jak wrócę do domu.
- Twoi rodzice nas odwiedzili. - mówi. Cholera.
- Zatrzymaj ich jakoś. Zrób jakąś kolację, poczęstuj winem, cokolwiek... Nie mam teraz czasu. - rozłączam się. Zrób kolację? Przecież ona nie umie gotować... Rozglądam się dokoła. Podjazd dla karetek... No tak. Musi tam być...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótki, ale kolejny będzie dłuższy :*
Życzę Wam Wesołych Świąt i smacznego jajka i pozdrawiam z miejsca w Polsce, gdzie na podwórku mogę lepić bałwana :D

16 komentarzy:

  1. Jak dla mnie możesz dodawać rozdziały nawet co 10 minut. Ubóstwiam to opowiadanie. Czytałam także inne, również Twojego autorstwa i również z Gregorem w roli głównej. Tamto jest moim ulubionym ze wszystkich, na jakie do tej pory się natknęłam. Ale nie wiem, czy przypadkiem moje preferencje się nie zmienią...cóż, to Ci chyba nie będzie zbytnio przeszkadzać :)
    Tobie także życzę Wesołych i Spokojnych Świąt :)
    Pozdrawiam,
    Ann

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi szkoda Tobiego. I Magdy. I Gregora. Szkoda mi wszystkich, bo plączą się w swoich uczuciach. Tobie też życzę wesołych świąt i mokrego dyngusa! U mnie też można lepić bałwana. Nowa moda :D ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Gregor rewelacyjnie wpisuje się w ten rodzinny klimat. Bianka jest świetna, taki maleńki Aniołek. Szkoda mi Tobiego, chłopak serio ma po górkę, choćby nie wiadomo jak się starał, ale musi zrozumieć, że nie ma racji i zasługuje na pełną rodzinę. Ojciec może zamiast żony powinien mieć po prostu gosposię? Gregor ma mocny charakter, to samo Tobi, ale myślę, że się dogadają :)
    Wesołych, rodzinnych Świąt również dla Ciebie, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mi szkoda Tobiego. Mam poczucie, że on zasługuje na dobrego ojca. Może zamiast ojca znajdzie przyjaciela w Gregorze? Mam wrażenie, że Bianka spowoduje, że Greg zbliży się do Magdy. Greg powinien zrozumieć, że Sandra nie jest kobietą jego życia.
    Życzę Ci wesołych spędzonych w rodzinnym gronie Świąt :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. na wstępie informuję że poprzedni też czytałam ale nie miałam weny na jakiś sensowny komentarz
    teraz co do tego to:
    ojej się porobiło...niefajna sytuacja w szpitalu, jaki ojciec tak reaguje?! jaka matka na to pozwala!? przysięgam że nie pozwolę aby kiedyś mój syn był tak traktowany przez ojca (a wywróżyli mi syna nawet trzech...własna rodzinka.pl)
    a Gregor no cóż on to mam wrażenie że bardziej słodki być już nie może, to jak Bianka go "traktuje" i to " Ja też chcę takie małe cudo!" to takie Awwwwwwwwwwww x 100000000 Paulina potwierdzi i to jak jechał po Sandrze to szacun xd
    a no i czytałam kieliszek wina pijąc pół szklanki wina to też Paulina potwierdzi
    a no właśnie gdzie w tym rozdziale to magiczne zdanie?
    czekam na następny więc niech te święta już miną chcę już! :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Gregor no, co tu się oszukiwać, Magda ci się od razu spodobała i to z nią powinieneś być. Wszyscy ty widzą oprócz ciebie. Sandra raczej wszystkim działa na nerwy. Niewyżyta seksualnie idiotka. Zakończ ten związek, zanim będzie za późno. Gregor to wspaniały i rodzinny chłopak, już to kiedyś pisałam, wiem no ale co ja poradzę, ze to prawda. Sandra to zwykła modliszka, która wysysa z niego resztki życia. Zależy jej tylko na karierze i na niczym innym, no bo po co? Bo rodzina wcale najważniejsza nie jest. Żeby tylko nie żałowała, że na starość nie będzie miał jej kto szklanki z wodą podać. Cholera, czekam na to, aż Bianka powie do Gregora "tato". Wszystko do tego prowadzi, bo mała potrzebuje czułości nie tylko ze strony swojej mamy. Calineczka go uwielbia, a Gregorowi wcale to nie przeszkadza, a wręcz się z tego cieszy. On potrzebuje takiego szkraba, którym może się zająć. Tobi sam nie wie, co ma zrobić. Jest nieufny w stosunku do wszystkich, bo ojciec go krzywdzi i to jeszcze jak. Jak można powiedzieć własnemu dziecku takie rzeczy?! Co tu się dziwić, że Tobias tak go nienawidzi. Mam wrażenie, że Gregor nie zdaje sobie z tego sprawy, ale w jakiś sposób chce być takim zastępczym ojcem dla chłopaka. Owszem, ma prawo troszczyć się o podopiecznych, ale to co robi w takich chwilach...
    Pozdrawiam i życzę wesołych Świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Gregor jest taaaki słodki :33
    Cieszę się do monitora jak debilka czytając twoje opowiadanie <3
    Rzuć tego swojego narzeczonego i ożeń sie ze mną ! <33333 tak bardzo cie ubóstwiam i twoje opowieści XD
    Nie no żarcik :) Nie mogę się doczekać następnego :)
    Wesołych Świąt również <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no przerwać w takim momencie? ; ( Zachowanie ojca Tobiego mnie rozwaliło, jak można być takim zadufanym w sobie, egoistycznym facetem? Masakra. Gregor zachował się jak najlepiej potrafił. Chciał dobrze, miał chyba inny obraz Hellerta przed oczami, chyba myślał, że nastolatek przesadza. A tu z jednej strony rorozczarowanie, a z drugiej zaś satysfakcja, że Bianka nie reaguje na widok ojca. Wydaje mi się, że mimo jego powściągliwości i robienia z siebie idioty przed Magda to zachował się nad wyraz śmiało, proponując przejście na "Ty"starszej kobiecie i zajęcie się jej dzieckiem mimo, że nie ma doświadczenia z nimi. A dla kobiet widok faceta z dzieckiem, to widok rozczulajacy ;) więc chyba jest na dobrej drodze do zdobycia sympatii u rudej. W końcu lubi mężczyzn z pasją (czasem, aż za dużą i przesłaniajaca cały świat) dlatego myślę, że jak się chłopak postara, to może będziemy mieć romansa :D Również życzę Ci zdrowych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, jakież to jest cudowne. ♥
    Gregor i Bianka skradli moje serce. To najlepsza para ever. :D Więcej takich scen, no! Naprawdę, uśmiech sam wkrada się na usta. ^^
    Tylko... Albo nie. AŻ jeszcze został Tobias... ;/ Szkoda mi go. Jego ojciec jest wyrodny, pozbawiony taktu i w ogóle... masakra. ;// Tak strasznie mi go szkoda...
    Mam nadzieję, że się odnajdzie i rozmowa z Gregorem dobrze mu zrobi. Może czas by mu zaufał? Wydaje mi się, że sam Gregor tego pożąda... Ech... Ciężka przypadłość, ciężka.
    Wesołych Świąt, Kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy ja już pisałam, jak bardzo nienawidzę ojca Tobiasa? Ja już go nie lubiłam przed jego pojawieniem się, a teraz to już ogromu tej niechęci nie umiem nazwać! Jak można tak traktować własne dziecko? Co ten idiota nagadał Tobiemu, że młody uciekł? No udusiłabym go i za jaja powiesiła, żeby cierpiał bardziej! Wybacz wyrażenia, ale złość osiągnęła poziom zenitu. Aż nad agresją nie umiem zapanować! I co to miał znaczyć ten tekst, że widać, że Gregor dzieci nie ma? On zachowuje się bardziej podoba ojcowsku niż ten podły, zakłamany lekarzyna bez uczuć!
    Nie wiem, jak ty to robisz, że pomimo ogromnej złości, nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
    Dziękuję za życzenia i również życzę Ci spokojnych i radosnych świąt w rodzinnej atmosferze, a także lepszej pogody, co byś w Lany Poniedziałek nie musiała rzucać ścieżkami zamiast obiecać się wodą :-*
    Pozdrawiam
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  11. W lodzkim tez pada snieg :p rowniez zycze ci Wesolych Swiat i zdrowych przede wszystkim, bo zdrowie jest najwazniejsze. Gregor chyba sie zakochal... albo zauroczyl. W kazdym badz razie cos z tego bedzie! Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj Gregor wpadłeś... Widać, że jest zauroczony w Magdzie, bo w Biance na pewno:) Ojciec Tobiego? Porażka... Myślałam, że Tobi przesądza, ale ma rację. Szkoda mi młodego. Mam nadzieje, ze się znajdzie i nic mu się nie stanie. A Gregor zrozumie, że nie kocha Sandry.
    Również życzę Wesołych Świąt i wszystkiego co najlepsze :)
    Jula :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Mimo że ten rozdział miał raczej skupić się na Tobim i jego ojcu, to jednak Gregor i Bianka go zdobyli.
    Tak sobie czytałam i czytałam i tak mi się smutno zrobiło. No bo z jednej strony Gregor, któremu "kochana" narzeczona nie chce urodzić dziecka, a z drugiej strony Bianka do której Tobias miał rację, ona nigdy nie powie "tata" (no chyba że jakimś dziwnym trafem do Gregora :D).
    Jednak wracając do Hellertów, w głowie mi się nie mieści to co się zdarzyło na tym korytarzu. Nie ma słów które mogą opisać zachowanie ojca Tobiasa. Nie dziwię się chłopakowi, że tak bardzo go nienawidzi.
    Tobie również życzę Wesołych Świąt :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiem tylko, że jest cudnie, Greg jest strasznym nieogarem, a ojciec Tobiego jest bardzo irytujący... Biedny Tobi ://
    Przepraszam, że tak krótko ale muszę iść do kuchni:P Buziaki i wesołych Świąt:**

    OdpowiedzUsuń
  15. Mała Calineczka skradła Gregorowi serce. Z prawdziwą przyjemnością czyta się o tym z jaką radością dziewczynka przebywa u szatyna na rękach i o jego postawie względem małej. Oj, gdyby to była jego córeczka, to byłaby rozpieszczana :p pewnie i tak stanie się jego oczkiem w głowie. ;)
    Pan Hellert jest okropny. Nic dziwnego, że Tobi nie nazywa go tatą, lecz ojcem. Mężczyzny nie interesuje los syna, jest przykry i oschły w stosunku Tobiasa.
    Życzę Ci wesołych, pogodnych i rodzinnych Świąt :*
    Pozdrawiam,
    Inka ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam ochotę przywalić "ojcu" Tobiasa! Jak można być takim nieczułym człowiekiem? Zamiast przejąc się jego stanem, to on jeszcze go dobija!
    Jednak zdecydowanie poprawiłaś mi nastrój Gregorem i Bianką. Mam taką cichą nadzieję, że powie do niego "tata" Gregor wpadł po uszy, nie tylko dzięki Magdzie, ale i Bianka skradła mu serce. Nadaje się na tatę. Może na początku strzelił małą gafę tym pytaniem, ale zdecydowanie zrewanżował się przejściem na "ty" oraz opieką nam Bianką.
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń