wtorek, 14 kwietnia 2015

11. Nowe życie


~Innsbruck~

    Słyszę szelest satynowej pościeli. Czuję jak wbija paznokcie w moje plecy. Wiem, że jej serce bije coraz szybciej, że jej oddech staje się płytszy i co jakiś czas urywa się. Jej szyja jest tak przyjemnie ciepła, że moje usta nie mogą się od niej oderwać. Ten zapach... zmysłowy ale zdecydowany. Odważny. Bogaty. Tak bardzo do niej pasujący. Przesuwam dłoń po jej ciele, czuję delikatną skórę. Jest miękka. Nie przeszkadza mi kilka dodatkowych kilogramów tu i ówdzie. Moje usta wędrują po jej szyi, po linii szczęki, aż w końcu trafiam na jej usta. I tu wszystko się kończy. Urywa jak wspaniały sen, którego nikt nie chciałby przerywać, a który przerywa dzwoniący budzik. Odrywam się od niej i patrzę na jej spokojną twarz. Na oczy, które teraz uważnie mnie obserwują. Wyciąga dłoń spod poduszki i ze znaczącym uśmiechem macha mi foliowym kwadracikiem przed oczami.
- Załóż... - mówi cicho. Kładę się obok niej na plecach i patrzę na przedmiot w dłoni. A potem na nią. Cierpliwie czeka ciągle się uśmiechając. Dlaczego nagle wszystko przechodzi? Nie czuję nic. Nie czuję tego co jeszcze przed chwilą. Nie czuję tego pociągu, tego oddziaływania między nami. Nie ma ekscytacji, nie ma fascynacji, nie ma podniecenia. Nie ma nic. Nie ma tego co być powinno. Bo przecież nie można przestać uwielbiać kogoś od tak. 
   Siadam więc na łóżku i wpatruję się w swoje dłonie. Co ja robię? Co się ze mną dzieje? Co jest ze mną nie tak? Jedno wiem na pewno...
- Przepraszam ale nic z tego dzisiaj nie będzie Sandra. - mówię. Rzucam foliowy kwadracik na fotel obok łóżka i chowam twarz w dłoniach. To nienaturalne, żeby nie mieć ochoty na seks z własną narzeczoną. Nie pomaga nawet ten automatyzm, który zawsze sterował moim ciałem w jej towarzystwie. 
   Czuję jej dłonie na moich plecach. Jej pocałunki na karku i szyi. Czuję jak się przytula i opiera głowę na moim ramieniu. Czuję jej oddech na policzku ale to nie pomaga. Jestem jak bezużyteczna kukła. Jestem tu ciałem ale jakby mnie nie było. 
- Greg, co się dzieje? - pyta. - Martwię się o ciebie. - dodaje. 
- Nie wiem. - pocieram dłonią oczy. Wiem, że uważnie mnie obserwuje. Wiem, że zaraz zaczną się wyrzuty, że znów nie mam dla niej czasu ani siły, że najwyraźniej już mnie nie pociąga i że na pewno kogoś mam. 
- Możemy się dzisiaj tak po prostu poprzytulać. - mówi cicho. Z zaskoczenia aż odwracam głowę. Uśmiecha się delikatnie. Zupełnie tak samo jak kiedyś. I przez tą jedną chwilę rozpala się we mnie nadzieja, że uda nam się w końcu porozmawiać, spędzić noc na powrocie do początku, że znowu znajdę w niej tą wesołą blondynkę, którą pokochałem. - Może się naprawisz - dodaje. Słucham? Na moim czole pojawia się zmarszczka. - A jak już się naprawisz... - zaczyna cicho. Jej dłoń przemieszcza się w dół mojej klatki piersiowej. Natychmiast ją zatrzymuję. Moja nadzieja znika jak dotknięta bańka mydlana. Czuję zawód.
   Wstaję i zbieram swoje rzeczy po czym zakładam na siebie. Blondynka jest zaskoczona moim zachowaniem. Niech będzie. Teraz mam to gdzieś. Jak to się dzieje, że przez kilka lat nie widzimy nic poza jedną osobą, aż nagle pojawia się ktoś zupełnie obcy, kto jedynie tym, że istnieje, uświadamia nam jak bardzo jesteśmy nieszczęśliwi?
- Co robisz? - pyta.
- Idę się przewietrzyć. Nie czekaj na mnie. - mówię i wychodzę z mieszkania. Nie jestem w stanie tam dalej być. Czuję, że jestem nie fair. W stosunku do niej, do siebie i do Magdy. 

   Innsbruck ciemną nocą w środku tygodnia mógłby się wydawać pusty ale wcale tak nie jest. Na głównym deptaku bawi się mnóstwo ludzi. Mimo, że czuć jeszcze chłód, oni świetnie bawią się w fontannach. Beztrosko. Jak dzieci. Zasuwam bluzę pod szyję i siadam przy jednej z fontann. Najchętniej pojechałbym do restauracji i spędził resztę nocy z przyjaciółmi, którzy od kilku dni uwielbiają tam przebywać. Jak na złość. Prycham. Zagwarantowałem sobie dożywotni zakaz wstępu do tego lokalu. Głupotą, niepohamowaniem, natarczywością, bezczelnością... Całym sobą. Zamykam oczy i widzę jej wściekłe spojrzenie, kiedy zdołała mnie od siebie odepchnąć tamtej nocy. Złość, która wypełnia całe jej ciało. Zaciska pięści, drży, za szybko oddycha, a potem jej dłoń ląduje na moim policzku. Mam ochotę się zaśmiać. Otwieram oczy. Jakaś para właśnie intensywnie okazuje sobie uczucia pod strumieniem wody. Miała prawo mnie uderzyć. Zachowałem się jak bezczelny idiota. 
"- Co ty sobie wyobrażasz? Znamy się tydzień, rozmawialiśmy trzy razy!
- Myślałem, że się rozumiemy, że...
- To ćwicz myślenie bo ci idzie beznadziejnie! Masz narzeczoną, ja mam męża i dwójkę dzieci, to że mamy problemy nie upoważnia nas do zachowywania się nieodpowiedzialnie!
- Magda...
- Nie dotykaj mnie! 
- Ale...
- Wynoś się stąd!"
   Żołądek zwija mi się w supeł. Dlatego, że zrobiłem z siebie idiotę? Że wyszedłem na bezmyślnego i niedojrzałego gówniarza? Miała rację. Nasza znajomość jeszcze się na dobrą sprawę nie zaczęła a ja już ją skończyłem głupim zachowaniem. Co mnie do tego w ogóle pchnęło? Po jaką cholerę ją całowałem? Jeszcze te teksty o byciu nieszczęśliwym... Kręcę głową niedowierzając, że mogłem coś takiego zrobić. Wyciągam z kieszeni telefon. Sam sobie z tym nie poradzę. Dobrze o tym wiem. Z niczym sobie sam nie potrafię poradzić. Zegarek wyświetla kilka minut po północy. Sabrina z małym jest w tym tygodniu u swoich rodziców więc może Thomas jeszcze nie śpi. Waham się czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Ma swoje życie. Zanim urodziło mu się drugie dziecko jeszcze miałem jakieś prawo go zadręczać swoją beznadziejnością i niezdecydowaniem ale teraz? Przykładam słuchawkę do ucha. Jeden sygnał, drugi, trzeci...
- Halo? - odebrał.
- Thomas wiem, że jest późno i że pewnie jesteś już w domu...
- Gdzie mam przyjechać? - pyta wprost. Właśnie dlatego jest moim najlepszym przyjacielem. Zawsze wie, że coś się dzieje. I zawsze jest chętny do pomocy.
- Jestem na deptaku. 
- Na deptaku... - ziewa. - Będę za 20 minut. - rozłącza się. Mam wyrzuty sumienia ale jeśli tego z siebie nie wyrzucę, to zaczną zjadać mnie od środka. 

     Blondyn siada na ławeczce obok mnie i zasuwa pod brodę kurtkę. Jest rozespany więc na pewno mu zimno. Mi już nie. Ja mam gdzieś temperaturę. Im chłodniej tym lepiej mi myśleć. A myślenie teraz powinno być w moim wypadku produktywne i intensywne, bo bezmyślność powoduje, że robię głupoty. Staję się innym człowiekiem, nieznanym mi wcześniej.
- Możemy siedzieć tak do rana ale nie gwarantuję, że to rozwiąże twój problem. - mówi w pewnym momencie. Patrzy na mnie opierając się o ławkę tak, że prawie leży na niej. Jego oczy zawsze są spokojne i takie... mądre. Nawet jak gada głupoty to widać w nich ogromną inteligencję. Może to przez te małe zmarszczki wokół nich, które pojawiły mu się po upadkach?
- Coś jest ze mną nie tak Thomas. - mówię w końcu. - Nie poznaję siebie samego. Robię rzeczy, których nigdy wcześniej bym nie zrobił, o których nawet bym nie pomyślał... - urywam. Jak mu to wytłumaczyć?
- Zacznij od początku. - mówi spokojnie. - Mamy czas. - uśmiecha się przyjaźnie. Wie, że nie żartuję, że na prawdę mam problem. - Chodzi o skoki? - pyta. Kręcę głową. - Więc o Sandrę. - opiera głowę na ręce. To znaczy, że mam mówić a on będzie słuchał. 
- Kiedyś myślałem, że to ta jedyna... - zaczynam. - Że będziemy razem do końca życia. Kiedy się poznaliśmy byłem gówniarzem, który nie myślał za bardzo o przyszłości, a temat rodziny omijałem szerokim łukiem. Pamiętasz co ci powiedziałem jak się dowiedziałeś, że Kristina jest w ciąży?
- Że nie powinienem wierzyć laskom, że biorą tabletki i że mam skończone życie. - odpowiada.
- No właśnie. - potakuję. - Jak Lily się urodziła wszystko się u ciebie zmieniło. Stałeś się jeszcze weselszy, jeszcze bardziej szczęśliwy, życie właściwie zaczęło się na nowo, bo miałeś nowe cele... Ja też tego chcę. Od tamtej pory. Tylko, że z Sandrą tego miał nigdy nie będę.
- To, że Sandra nie chce mieć dzieci nie przeszkodziło ci w poproszeniu jej o rękę. - zauważa.
- Bo ciągle miałem nadzieję, że się coś zmieni, widziałem w niej ideał.
- "Widziałem"? - dziwi się. - Już nie widzisz? - pyta.
- Nie wiedziałem, że nie jest moim ideałem. - mówię wpatrując się w swoje dłonie. - Nie wiedziałem, że to co do niej czuję to przyzwyczajenie. Wiem, że z nią będę nieszczęśliwy. Już jestem nieszczęśliwy. 
- Gregor o czym ty mówisz? Macie się pobrać...
- Nie chcę się z nią żenić. - przerywam mu. Jest zaskoczony tą informacją. Każdy by był. - Ona... ja już chyba... ja chyba jej nie kocham Morgi. - wyznaję. Milczy. - Uświadomiłem to sobie kilka dni temu i ciągle utwierdzam się w tym przekonaniu. - dodaję.
- To normalne, że masz wątpliwości. Każdy takie ma przed ślubem. Bo to coś znaczącego, to jest coś raz na zawsze. To może spowodować, że...
- Nie Thomas. - znów mu przerywam. - Ja cały czas chciałem tego ślubu, to ja naciskałem, byłem pewny, że tego chcę. Nie boję się złożenia przysięgi. Marzę o tym, żeby być z kimś już na zawsze, żeby mieć dom i dzieci. To jest teraz większe marzenie niż zdobycie złota na olimpiadzie czy czegokolwiek innego. Ja niczego bardziej nie chcę tylko...
- Nie z tą kobietą. - kończy blondyn. Zrozumiał. Kiwam tylko głową. - Gregor, kim ona jest? - pyta nagle. Podnoszę głowę i patrzę na niego uważnie.
- Kto? - pytam.
- Nie zmienia się zdania na jakiś temat tak nagle. Nie przestaje się kogoś uważać za ideał od tak. Spotkałeś swój ideał, dlatego wiesz, że Sandra nim nie jest. Moje pytanie jest proste, kim ona jest? - wyjaśnia. Milczę. Biję się sam ze sobą czy powiedzieć czy nie. 
- Jest najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek poznałem. Ma w sobie wszystko co chciałbym widzieć w mojej żonie. Jest ciepła, wesoła, ma swoje zdanie, jest inteligentna i zaradna i cholernie kocha dzieci i zrobi dla nich wszystko. - kończę. Nawet nie zauważam jak zaczynam się uśmiechać kiedy o niej mówię. 
- Znasz ją tydzień i jest dla ciebie nieosiągalna. - mówi. Patrzę na niego ze zdziwieniem. Jest poważny. Jest poważny, bo się martwi. Wie, że jestem bliski popełnienia jakiegoś błędu, a bardzo nie chce, żebym go popełnił.
- Skąd...
- Magda jest ideałem dla większości mężczyzn. To kobieta kompletna Gregor ale stała się taka, bo wyszła za mąż i urodziła dzieci. - mówi. - Zapomnij o niej póki nie zrobiłeś jakiejś głupoty. - dodaje. I co teraz? Milczę. Zamykam oczy i chowam je w dłoniach. - Chryste Panie Gregor coś ty narobił? - pyta siadając wyprostowany. - Czy wy...
- Nie. - zaprzeczam. - Ale niewiele brakowało. - dodaję przecierając oczy.
- Oszalałeś?! Ona jest mężatką, jest od ciebie kilka lat starsza, ma dzieci, obowiązki i głowę na karku! 
- Dlatego mnie odepchnęła i kazała się wynosić z jej domu.
- Kiedy ty u niej byłeś? - dziwi się. Mogę jedynie westchnąć.
- Pamiętasz jak w tamtym tygodniu graliśmy u niej w restauracji? - pytam. Kiwa głową. - Gloria napomknęła Magdzie coś, że coś nas może łączy czy coś, a wcześniej Tobias zapytał mnie czy podrywam jego matkę... Dla niej to było za dużo i zdenerwowana poszła uśpić Biankę. 
- I?
- Sandra przyszła do mnie. Powiedziała, że jak mnie zobaczyła z ta gitarą to znowu się we mnie zakochała. Pokłóciliśmy się, bo wygarnąłem jej, że to ona zabroniła mi grać i jakoś tak wyszło, że poszedłem do Magdy. Chciałem ją przeprosić za Glorię i te niepotrzebne insynuacje z jej strony. Chwilę rozmawialiśmy i... Thomas ja jej nagadałem tyle głupot... - kręcę głową. - Zachowałem się jak jakiś napalony małolat rzucający tanie teksty o szczęściu, który chce zaliczyć koleżankę ze szkoły. - jęczę. - Jak sobie to teraz przypomnę to mam ochotę pierdolnąć głową w ścianę. - kontynuuję. 
- Wiesz... pocałunek to chyba jeszcze nie jest coś bardzo komplikującego sprawę. - zaczyna. Jest skupiony. Chyba chce powiedzieć coś mądrego ale czy głupi zrozumie mądre gadanie, kiedy z dorosłego odpowiedzialnego faceta zamienił się w bezmyślnego gówniarza? - Powinieneś z nią pogadać. - mówi.
- Chyba żartujesz. Ona nie chce mnie znać.
- Czułeś coś wtedy? - pyta poważnie. Zaskakuje mnie tym pytaniem. Dawno już nie był tak dociekliwy. Ale chyba tak musi być jeśli chce usłyszeć jakąś dobrą radę. Thomas musi wiedzieć wszystko.
- W tamtym momencie czułem jakbym wygrał nowe życie Morgi. Ja... nigdy jeszcze nie czułem takiego przyciągania. To było coś więcej Thomas. 
- Gdyby taka sytuacja powtórzyła się jeszcze raz... - zaczyna.
- Zrobiłbym dokładnie to samo. - odpowiadam na niezadane pytanie. Milczy. Patrzy tylko na mnie uważnie i analizuje moje słowa.
- Musisz ją przeprosić i obiecać, że nigdy więcej się to nie powtórzy. - mówi w końcu. - Z Sandrą jesteś kilka lat, Magdę znasz ile, tydzień? Dwa? Z Sandrą planujesz przyszłość, a z Magda nie ma żadnej przyszłości. Sandra kocha cię na swój własny pokręcony sposób, a Magda kocha swoje dzieci i męża. Sandra...
- Sandra jest mi teraz obojętna, a Magda zajmuje cały umysł. - przerywam mu.
- To nie ma prawa bytu Gregor. I dobrze o tym wiesz. - odpowiada pewnie. - Jesteś trenerem Tobiego i na tym powinieneś poprzestać. Restaurację omijaj szerokim łukiem, z kontakty z Magda zredukuj do absolutnego minimum. Jak będziesz chciał tam iść i ją przeprosić idź wtedy kiedy będzie tam Gloria i się jej trzymaj. Zacznij myśleć realnie Greg, bo mylisz miłość z fascynacją. To, że w twoim związku pojawiła się nuda czy kryzys nie oznacza, że masz szukać czegoś nowego. Zwłaszcza, kiedy nowe jest zajęte od parunastu lat. - kończy. Zaciskam zęby. Mam ochotę powiedzieć mu, że chyba już nie potrafię i że to koniec mnie i Sandry ale widzę jego wzrok. Stanowczy, pewny i nieznoszący sprzeciwu. - Pomyśl logicznie Gregor. To nie miałoby szans przetrwania. Musisz stłumić te uczucia zanim ogłupiejesz.
- Nie wiem czy potrafię uratować to co mam. - mówię szczerze.
- Nie potrafisz czy nie chcesz? - pyta. Sam nie wiem co odpowiedzieć. Wzdycham i uśmiecham się drwiąco.
- Na kryzys wieku średniego chyba jeszcze za wcześnie, nie? - pytam. Nie jest mu do śmiechu.
- Wiesz, że traktuję cię jak brata. - mówi. Patrzę na niego zrezygnowany. - Nie chcę, żebyś przez chwilowe porywy serca został potem sam. Masz większe szanse na założenie rodziny z Sandrą niż na przywłaszczenie sobie cudzej na dobre. Więc proszę cię, przemyśl to i spróbuj uratować to co masz. - kończy i wstaje z ławki ciągnąc mnie za sobą.
- Idziemy się napić? - pytam.
- Ja idę spać, a ty wracasz do Sandry. - oznajmia. 

     Wchodzę do sypialni i widzę śpiącą głęboko blondynkę. Rozkopała się. Zawsze się rozkopuje. Uśmiecham się pod nosem. Pamiętam jak nie raz oberwałem kolanem w miejsce, które powinno pozostać nietknięte. Wtedy dużo się śmialiśmy, dużo rozmawialiśmy, kochaliśmy się. Teraz to już tylko automatyczny seks bez większych emocji. A przecież kiedyś było tak dobrze...
  Siadam na brzegu łóżka i obserwuję jej twarz. Czy to możliwe, że przestałem ją kochać? Nadal wygląda tak jak kiedyś, ma uśmiech, który kilka lat temu mógłbym oglądać całą noc. Odgarniam jej kosmyk włosów na bok. Wciąż ma tak samo delikatną skórę. Tak samo bladą i uroczą. Więc czemu kiedy się budzi moje serce przestaje galopować? Czy ona się zmieniła czy ja się zmieniłem? 
   Kładę się obok niej i oplatam ją ręką. Zamykam oczy i znów czuję jej charakterystyczny zapach. Kiedyś lubiliśmy tak po prostu pomilczeć. Po prostu być ze sobą. Teraz nawet nie mam ochoty na przebywanie razem. Wszystko stało się takie... puste. Emocje gdzieś uciekły i wkradła się rutyna. Nie miałbym nic przeciwko rutynie, gdybym tylko mógł ją dzielić z nią i z dziećmi. A jedyne czego mogę się spodziewać to cisza między nami przeplatana zbliżeniami, które nie mają nic wspólnego z miłością. Mam ochotę wrócić do tamtych chwil. Do tamtej kobiety, bo...
- Tęsknię za tobą Sandy...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest kolejny :)
Akcja trochę się rozwija :D
Przyznać  się, kto był pewien, że początek jest interakcją Grega i Magdy?? :D
Kolejny nie wiem kiedy więc zagladać :P
Buziole :*

16 komentarzy:

  1. Ja ;D już byłam taka szczęśliwa że to Greg i Magda, a tu Sandra... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się przyznaję bez bicia, że myślałam, że to Greg i Magda i zamarłam na końcówce :D Morgi zawsze pomocny, wujek dobra rada :) W opowiadaniu dorobił się już dwójki, no proszę ;) Mam nadzieję, że teraz nie będzie tak, że akcja się zatrzyma między nimi, że jednak to Magda przeprosi skoczka, że za ostro zareagowała, bo nie ma co ukrywać, nie była mu dłużna, widziała, że coś się między nimi dzieje i nie ucięła tych zażyłości ze strony skoczka w zarodku.

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja także myślałam, że chodzi o Magdę.. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie wierzyłam, że tak szybko rozwijają wydarzenia. To nie w twoim stylu. Ale podobało mi się takie zamieszanie. Ach ta Sandra, jakoś nie mogę jej zdzierżyć. Niby nic nie robi, a taką niechęć do siebie pozostawia. Co do zachowania Magdy, to chyba ja rozumiem. Z jednej strony chciała tego, że drugiej wiedziała, że to nie powinno się zdarzyć. A że szczęście dzieci jest najważniejsze, zrezygnowała z własnych pragnień. Była poddenerwowana i odbiła to sobie na Gregorze. Czekam na następny.
    Pozdrawiam :-*
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  5. Z początku myślałam, że chodzi o Magdę i Gregora, ale raczej obstawiałam, że to jego sen, ale niestety rzeczywistość okazała się inna. Bardzo podobała mi się rozmowa z Morgim (świetnie opisałaś cały jej przebieg) i jego podejście do sytuacji, tylko nie do końca zgadzam się z jego końcowymi wnioskami. Skoro Gregor czuje się wyraźnie nieszczęśliwy z Sandrą i oboje patrzą na wspólne życie inaczej to może nie warto zakładać rodziny pomimo tylu wspólnych lat razem... owszem nie warto się poddawać przy pierwszym poważniejszym kryzysie, ale tutaj chodzi o znaczną różnicę w postrzeganiu wspólnej przyszłości. Magda faktycznie jest nieosiągalna (przynajmniej na razie), ale to nie oznacza, że warto żenić się tylko z przyzwyczajenia. Czekam na dalszy rozwój sytuacji, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cholera. Podła kobieto, nie można tak wkręcać ludzi xd Ja gdzieś tam po cichu liczyłam bardziej na to że Gregor zacznie zdzierać z Magdy ciuchy i do pokoju wpadnie Alex. Wtedy Magda mogłaby mu wygarnąć to i owo.
    Ale brutalnie zburzyłaś moją cudowną wizję.
    Jeszcze kiedy okazało się że to Sandra a nie np. jakaś bliżej nieokreślona dziewczyna która skutecznie pociesza bliżej nieokreślonych panów, przyznam się że aż nieświadomym ruchem dostałam z własnej ręki w czoło. Dlatego właśnie nie lubię zwrotów akcji. Są złe. Bardzo złe.
    Pożaliłam się, więc mogę przejść do przyjemniejszego tematu: Thomas-best-frendziak.
    Po wyjaśnieniu Gregora już mu współczuję, bo nagrabił sobie u Magdy (chociaż nie rozumiem dlaczego! wszyscy lubią takie sytuacje!), dlatego w pewnej kwestii popieram Thomasa, niech przeprosi Magdę ale powinien przyjść wtedy z Gloria (tak dla bezpieczeństwa, żeby czasem znowu nie dostał po twarzy) natomiast cała reszta to głupota. Morgi po prostu nie wie jak bardzo Greg wpadł i jak źle wygląda jego związek z Sandrą, no bo nie oszukujmy się, to jest tragedia (żeby tylko się nie ożenił bo z rozwodem jest więcej problemów niż ze ślubem). Gdyby wiedział nie kazałby mu się od niej odczepić, oj nie. No i jeśli usłyszałby co nieco o tym jak Magda i Tobi są traktowani przez Alexa, również zmieniłby zdanie. Tak ogólnie to ja czekam też na jakąś akcje Magda-Alex, bo oprócz tej w szpitalu chyba nie było innej, a ciekawa jestem czy on w domu ją raczej ignoruje, czy może traktuje ją gorzej (bo nie wierzę że jest miły, troskliwy i kwiatki jej przynosi, skoro wyzywa syna od słabeuszy itp)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Weź, ja naprawdę myślałam, że to Magda, a tu BAM, okazuje się, że to Sandra...przyznam szczerze, że się wtedy zawiodłam.
    Thomas aka najlepszy przyjaciel pod słońcem. Dobrze gada. Lepiej, żeby Gregor nie podchodził do Magdy sam, bo może drugi raz mu przywalić. Ale z drugiej strony nie powinien namawiać go, by naprawił związek z Sandrą. Przecież tu nie ma co naprawiać. Jasne, nie jest na miejscu Gregora i nie wie, co chłopak czuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko, dziewczyno! Już mi wyobraźnia zadziałała, a tutaj BACH. Zero. Nie ma nic. Jest Sandra. -.- Ty się tak lubisz bawić ludźmi? hehe :D
    Swoją drogą... w sumie... Szczerze? Myślałam, że Madzia ulegnie. ^^ A tutaj... Chociaż... To może byłoby też irracjonalne, ale cholera! To świetna dziewczyna, głowę ma na karku, chce dla każdego jak najlepiej, a nie ma jej kto w tym pomagać. -.- Nie ma nawet z kim dzielić się szczęściem bądź takimi zwykłymi chwilami z dziećmi... UGH.
    A Greg? Ciężko mi cokolwiek powiedzieć... Może opłacałoby się walczyć, a nie odsuwać się w cień? Skoro znalazł to COŚ u Magdy, nie sądzę, że jakiekolwiek próby pozwoliłyby mu znaleźć to u Sandry. On się zmienił, ona też. To, co było kiedyś, było kiedyś. A Magda? Fakt, nie jestem za rozwalaniem małżeństwa, ale ludzie... tego małżeństwa NIE MA. -.- Jest, ale jedynie na papierze...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznaje się bez bicia, że pomyślałam, że na początku tego rozdziału, to Gregor z Magdą w łóżku wylądowali. Ale coś mi zaczęło nie pasować, jak laska prezerwatywę wyciągnęła. Od razu się opamiętałam i stwierdziłam, że to musi być Sandra. Tylko ona potrafi przerywać w takich momentach i psuć całą sytuację. A dlaczego? Bo ona nie chce dzieci! Cholera jasna, Gregor musi się z nią jak najszybciej rozstać. Jeszcze jak wyskoczyła z tym "naprawianiem". Co tu do jasnej ciasnej naprawiać, skoro z Gregiem jest wszystko ok?! Ona się powinna sama nad sobą zastanowić i tyle. Thomas niby tak zna Gregora, a doradza mu najgorzej jak potrafi. Wszyscy w rodzinie Schlierenzauerów wprost nie znoszą Sandry z biedną Glorią na czele. Skoro Morgi jest jego przyjacielem, to powinien zauważyć, że związek Gregora jest skazany na porażkę już od dawna. A ten jeszcze twierdzi, że Greg nie wie co mówi i wszystko się unormuje. Przecież Schlieri nie zna kobiety, z którą jest! Sandra się cholernie zmieniła i wcale się nie dziwię, że on już nie chce z nią być. Co do Magdy... W sumie przeczuwałam jednak, że to się tak skończy. Grześ zachował się jak napalony małolat. Po tygodniu znajomości wyskakuje do niej z takimi gestami. Wstrzymaj się facet, bo teraz, to już wszystko koncertowo spierniczyłeś. Muszą porozmawiać na spokojnie i wyjaśnić sobie wszystko. Unikanie się nawzajem nie wchodzi w grę, bo Tobi prędzej czy później znów coś zmaluje i wcześniej wymieniona dwójka będzie musiała porozmawiać.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. Więcej Magdy i Gregora :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak bardzo mi żal Gregora. Pogubił sie w swoich uczuciach i nie wie jak sie z tego wyplątać. Myśle ze to co proponował mu Thomas nie znajdzie odniesienia w życiu Gregora 😃
    Rozdział jak zwykle świetny.
    Pozdrawiam i życzę weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  11. Hue hue hue, zgadlam, ze to nie Greg i Magda na poczatku :D W sumie... do Sandry jako do Sandry w rzeczywistosci nie mam nic, ale w tym opowiadaniu wkurza mnie tak, ze mam chec zlapac ja za wlosy i tluc o sciane. Uch. W sumie punkt dla ciebie,bo wywolujesz gwaltowne emocje w czytelniku xD

    Podobalo mi sie :D Czekam i sle buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja się przyznaje bez bicia ;D No niestety nie tym razem. Może kiedyś. Mam wrażenie, że Gregor się bardzo pogubil i nie wie czego chce. Podobała mi się rozmowa z Thomasem. Taka pouczająca, widać, że rozumieją się bez słów. Jestem ciekawa co będzie dalej z Sandra i czy Greg przeprosi Magdę.
    Rozdział bardzo mi się podobał pozdrawiam Jula :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Pierwszą myślą było "Gregor i Magda", ale zaraz pojawiło się czerwone światełko z wielkim transparentem "Za szybko". Co nie zmienia faktu, że Greg faktycznie jest nie szczęśliwy z Sandrą.

    Miły przerywnik we wkuwaniu informacji o Morgim po niemiecku (nigdy więcej nie dam się namówić na żaden konkurs). Dzisiaj cały dzień mnie Thomas prześladuje.

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha... Też pomyślałam, że to Magda i Gregor. Trochę mnie to nawet zdziwiło, ale zaraz potem okazało się, że jednak chodzi o Sandrę :(
    Zagubiony w uczuciach Gregor. Dobrze chociaż, że ma takiego wspaniałego przyjaciela jakim jest Thomas. :)
    Sandra jest dziwna. Chce, by to szatyn się naprawił. A może to ona powinna, jeśli oczywiście związek z Gregorem traktuje na poważnie i chce jego dobra...
    Czekam na kolejny rozdział, bo jestem bardzo ciekawa co dalej.
    Pozdrawiam,
    Inka ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana, kiedy jakaś nowość, bo usychamy z tęsknoty za Magdą i Gregiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie czekamy z niecierpliwością na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń