~Szpital w Innsbrucku~
Nie byłem świadomy tego jak bardzo jestem uzależniony od
tego chłopaka. Od pomagania mu. Teraz, kiedy widzę go siedzącego przy wjeździe
dla karetek, chowającego głowę w kolanach, mam ochotę podejść i go do siebie
przytulić. Mimo, że nie powinno mnie teraz obchodzić co się z nim dzieje.
Dlaczego czuję się za niego tak odpowiedzialny? Nie jest dla mnie nikim
bliskim. To tylko mój podopieczny. Podopieczny, czyli jest pod moją opieką.
Poza tym, jest fajnym dzieciakiem. Zasługuje na chwile uwagi. Siadam obok niego
opierając się o ścianę szpitala. Dach nad nami chroni przed przemoknięciem. Nie
wszystkich...
- Będzie pan chory. - zauważa nie podnosząc głowy. Uśmiecham
się lekko.
- Od kiedy cię to martwi? - pytam. Wzrusza ramionami i
milknie. Więc ja też milczę. Kiedyś, mój pierwszy trener też tak ze mną
rozmawiał. Milcząc. To powodowało, że nie wytrzymywałem i zaczynałem mówić.
Dostawałem słowotoku i wyrzucałem z siebie wszystko co we mnie siedziało. Czy
tak samo miałoby być z Tobiasem? Mam co do tego wielką nadzieję, bo przecież
jest do mnie tak bardzo w tym podobny. Wyciągam telefon i piszę smsa.
"Znalazłem go. Rozmawiamy. Dostarczę go do domu. Gregor." Zerkam
jeszcze na moment na nastolatka i klikam "wyślij". Chowam telefon i
odwracam wzrok na parking. Ludzie biegają w te i wewte. Mokną, chowają się pod
gazetami. Kobieta w kiosku ma teraz duży utarg, bo sprzedaje właśnie płaszcze
przeciwdeszczowe. Rano był upał i bezchmurne niebo, teraz zanosi się na burzę.
- Nie powinien pan teraz być w domu? - pyta. Muszę wytężyć
słuch żeby zrozumieć to mruczenie spod rąk. Dobrze, że siedzi po mojej prawej.
To ucho mam sprawne.
- Nie spieszy mi się do domu. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Nikt na pana nie czeka? - dziwi się. Wzdycham.
- Czeka. - mówię.
- Narzeczona? - pyta tym razem.
- Tak. - potwierdzam.
- To ta blondynka, która była na przyjęciu? - zadaje kolejne
pytanie.
- Owszem. - znów zapada cisza. Przez chwilę nic się nie
dzieje. Miałem nadzieję, że potakiwaniem zachęcę go do dalszych pytań, być może
nawet do mówienia ale chyba nie za bardzo mi to wyszło. Poza tym, raczej nie
interesuje go moje życie osobiste, a ja przecież nie lubię o tym mówić.
- Ma pan beznadziejny gust. - mówi nagle. Muszę na niego
spojrzeć. Nadal nie podnosi głowy. - Ona jest... beznadziejna. - dodaje po
chwili namysłu. Powinienem zapytać dlaczego tak uważa ale nie muszę bo zaczyna
mówić bez mojej ingerencji. - Kiepsko tańczy, nie uśmiecha się do nikogo poza
panem, ma trochę nadwagi... - robi krótką przerwę. - No i nikt jej nie lubi, a zwłaszcza
pana siostra. - kończy. - Dlaczego pan z nią jest skoro pan jej nie kocha? -
pyta nagle. Podnosi głowę i widzę jego zapłakane oczy. Patrzy nimi na mnie
uważnie. Ewidentnie oczekuje odpowiedzi.
- Bo kiedyś się w niej zakochałem. Poza tym dlaczego myślisz że jej nie kocham?- odpowiadam.
- To widać. Po co się pan oświadczał? - pyta tym razem. Pytanie ma
jedną odpowiedź.
- Bo zawsze chciałem mieć własna rodzinę.
- Ona jest za stara na dziecko. - odpowiada pewnie. Unoszę
brew.
- Jest młodsza od twojej mamy. - zauważam. Chyba nie
powinienem tego mówić, bo nastolatek w tym momencie patrzy na mnie jakby chciał
mi wybić jedynki. - Sorry, nie mam prawa ich porównywać. - unoszę ręce w geście
poddania.
- Owszem. - potakuje. - A ja nie powinienem mówić takich
rzeczy o pana narzeczonej. - dodaje. - W końcu pan sam wie najlepiej jaka jest.
Jest pan świadomy tego, że po tylu latach bycia razem ona się nie zmieni i
jeśli się pan z nią ożeni, to będzie się pan z nią mę... - przerywa. - To będzie
pan z nią do końca życia. - mówi. Patrzę na niego poważnie. Ma rację.
- Dlaczego rozmawiamy o mnie? - pytam.
- Bo to pan popełnia największy błąd swojego życia. -
odpowiada.
- Ale to nie ja mam zaczerwienione od płaczu oczy. -
zauważam. Milknie i odwraca wzrok. Znów zapada cisza. Ja też opieram głowę o
ścianę i obserwuję biegających po parkingu co jakiś czas ludzi. Słowa
nastolatka utkwiły mi w głowie aż za bardzo. Będę z nią do końca życia. Po tylu
latach razem ona się nie zmieni. Jestem tego świadomy. Gdzieś tam, głęboko.
Tylko nie dopuszczam tego do siebie, bo to znaczyłoby, że te wszystkie lata
były bezwartościowe. A przecież kiedyś mnie czymś zauroczyła. Tylko czym?
Powinienem sobie to chyba przypomnieć.
- Czasem... kiedy tata wraca z sympozjum albo ma wolne na
uczelni i nie idzie do szpitala, nie chce mi się wracać do domu. - wyznaje
nagle chłopak. Odwracam się w jego kierunku i obserwuję uważnie. Obraca w
dłoniach jakiś kamyk. Skupia na nim całą swoją uwagę. - Ojciec wtedy do późna
siedzi w książkach, a potem udaje przed mamą, że jest kochającym mężem. - mówi
dalej. - Wie pan kiedy ostatnio dał jej kwiaty albo powiedział, że ją kocha? -
pyta. Kręcę głową. - Ja też nie wiem. Nie pamiętam takiej sytuacji. - wyznaje i
rzuca kamyk daleko przed siebie. - A mama zajmuje się wszystkim. Bianką, która
potrzebuje jej całą dobę, mną, który ciągle robi coś głupiego i wpada w
tarapaty, założyła swój biznes, żeby nie być od niego zależna finansowo i jak
mniemam, żeby nie zwariować. Ma na głowie rachunki, dostawy, cały zespół w
restauracji, utrzymanie porządku w domu i jeszcze wychowywanie nas. Nie ma dla
siebie ani chwili. I wie pan co? - pyta retorycznie. - Nigdy nie usłyszałem od
niej żeby komukolwiek się skarżyła, że jej ciężko, że z czymś sobie nie radzi...
Zawsze powtarza, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Zawsze się uśmiecha
i zawsze pięknie wygląda. Kiedy trzeba jest surowa ale nigdy na mnie nie
podniosła ręki. A nie raz miała do tego prawo. - przyznaje. - Moja mama jest
ideałem. Jest aniołem, który zasługuje na usłyszenie raz na jakiś czas słów
pochwały, zwykłego "dobrze ci idzie Magda", a na pewno zasługuje na
"kocham cię". - kończy. Po tym co właśnie powiedział stwierdzam, że
mogę się pod tym wnioskiem podpisać rękami i nogami. Ta kobieta to czysta
dobroć i cierpliwość.
- To dlatego Ty jej to mówisz prawda? - pytam. Kiwa głową.
- Zasługuje na to jak nikt inny. - dodaje. - Prawda? -
odwraca się w moim kierunku.
- Oczywiście, że tak. - potwierdzam. - Ale nie możesz brać
na siebie roli jaką ma w w rodzinie twój ojciec. Ty jesteś synem. Nastolatkiem,
który powinien teraz martwić się z którą dziewczyną pójść na kolejną część
"Gwiezdnych wojen" do kina. Nie możesz brać na siebie
odpowiedzialności za swoją rodzinę. Bo jej nie udźwigniesz. Tak jak teraz.
- Jak teraz? - dziwi się.
- Chciałeś ponieść konsekwencje tego co stało się na
treningu bez pomocy ojca. Żeby pokazać, że go nie potrzebujesz. A kiedy się
pojawił nie potrafiłeś znieść tego, że to jednak on, wciąż jest głową rodziny i
ma więcej do powiedzenia niż ty. Że twoja mama słucha jego a nie ciebie.
- Wcale nie.
- Właśnie, że tak. Jesteś jeszcze za młody na walkę z
dorosłym życiem i nie poradziłeś sobie z bezsilnością i emocjami. Dlatego
pojawiły się łzy i znalazłeś się tutaj. - dodaję. Milczy. Zaciska zęby.
Trafiłem w sedno. - Łatwo jest walczyć i pokonać rówieśników ale do pewnych
rzeczy trzeba dojrzeć Tobias.
- Jestem wystarczająco odpowiedzialny żeby...
- Gdyby tak było, nie powodowałbyś strachu, który teraz
czuje o ciebie twoja mama. Zrozumiałbyś, że na niektóre rzeczy nie masz wpływu
i musisz jeszcze przez jakiś czas je znosić. Właśnie dlatego, że kochasz swoją
mamę. - kończę. Znów zapada cisza. Nie wiem czy cokolwiek jest w stanie
przekonać chłopaka do tego, żeby nie próbował na siłę stać się dorosłym.
- Dlaczego chce pan, żebym pokochał swojego ojca? - pyta z
wyrzutem.
- Nie chcę tego. - oznajmiam. - Ty i tak go kochasz, bo to
twój tata. Jesteś na niego zły, może nawet wściekły, masz żal i nienawidzisz
tego co robi ale w głębi serca go kochasz. Gdyby tak nie było, nie wyzwalałby w
tobie takich emocji. A najwięcej emocji wywołują w nas ci, których kochamy. -
wyjaśniam. - Ale w jednym masz rację. Twój ojciec zaniedbuje twoją mamę. Tylko,
że to jest sprawa pomiędzy nimi i nie możesz nic z tym zrobić. Twoja mama jest
żoną. Coś kiedyś obiecała i stara się tego dotrzymać.
- Szkoda, że on się nie stara. - mruczy.
- Nie wszyscy potrafią dotrzymać obietnic. - mówię. Milczy
przez chwilę.
- Nigdy ze mną nie porozmawiał tak jak teraz pan. - wyznaje.
Mam ochotę iść do tego gościa i
przywalić mu w twarz. - Mógłbym... - próbuje coś powiedzieć ale coś go
blokuje.
- Mógłbyś...
- Już nieważne. - wzdycha.
- Wal. - trącam go w ramię. - Wszystko zostaje pomiędzy
nami. - dodaję. Patrzy na mnie przez chwilę zastanawiając się nad tym czy mi to
powiedzieć czy jednak lepiej nie. Chyba wzbudziłem w nim trochę zaufania.
- Mógłbym... mógłbym się... - duka. Nie bardzo wiem o co mu
chodzi. Rezygnuje z mówienia, po prostu to robi. Kładzie swoją głowę na moim
ramieniu. To jest tak dla mnie niespodziewane, że na początku nie wiem co mam
ze sobą zrobić. Ręką oplatam chłopaka i przyciskam do siebie delikatnie. Cieszy
mnie ten gest. I nie dlatego, ze się go nie spodziewałem ale dlatego, że zależy
mi na tym, żeby mi zaufał...
Zatrzymuję
samochód na małym parkingu przy restauracji. Zerkam w lusterko na chłopaka.
Jest zamyślony. Szkoda mi go. Kiedy wchodzimy obaj do restauracji wita nas
nieśmiały uśmiech jego matki. Stoi z małą na rękach obok baru, a w oczach ma
wyraźną ulgę.
- Tobi obiecaj mi coś. - zwracam się do niego jeszcze na
moment. - Jak będziesz miał jakiś problem, wbijaj do mnie. Jak będziesz chciał
pogadać, to samo. O każdej porze ok?
- Ok. - odpowiada z lekkim uśmiechem. Czochram go po głowie
i już mam wychodzić ale mnie zatrzymuje.
- Trenerze?
- Tak?
- Dzięki. - wystawia rękę. Ściskam ją z uśmiechem. - Może mi
pan coś obiecać? - pyta nagle.
- Zależy co.
- Zastanowi się pan nad swoją przyszłością, co? - zaskakuje
mnie tym.
- Ok. Spróbuję. - stwierdzam biorąc to trochę na żarty ale
kiedy widzę jak po chwili nastolatek przytula się do swojej matki i całuje
siostrę nachodzi mnie coś dziwnego. To co mi powiedział przed szpitalem. Jego
matka zasługuje na uwagę jego ojca jak każda kobieta od swojego mężczyzny. A
kiedy ja ostatnio coś takiego zrobiłem?
W drodze do domu
mijam kwiaciarnię. Zatrzymuję się przy niej ale nie wchodzę do środka.
Powinienem kupić kwiaty ale przecież Sandra nie lubi kwiatów. "Muszę tylko
wyrzucać potem te badyle". Powiedzieć, że ją kocham? Kiedy ostatnio jej to
powiedziałem zapytała co się dzieje i dlaczego się tak dziwnie zachowuję.
Gdybym kupił czekoladki stwierdziłaby, że jest na diecie. Najlepiej byłoby
wykupić jakąś wycieczkę dla nas dwojga. "Bez nudnego zwiedzania Greg,
plaża, zachód słońca i hotel z wytrzymałym łóżkiem". Co spowodowało, że
dopiero teraz zaczynam zauważać te rzeczy? Albo inaczej, co spowodowało, że dopiero
teraz zaczęło mi to przeszkadzać? Znalazłem w sobie instynkt ojcowski? Być
może. Albo dojrzałem do tego, żeby rzeczywiście założyć rodzinę. Tylko czy
Sandra kiedyś do tego dojrzeje? Odzywa się mój telefon. Jestem święcie
przekonany, że to blondynka. Dzwoniła już kilka razy w ciągu ostatniej godziny.
- Mówiłem, że przyjadę jak skończę! - warczę do słuchawki.
Przez chwile nikt się nie odzywa. Dopiero za moment słyszę ciepły śmiech i
sympatyczny głos.
- W takim razie czekamy. - odpowiada mi kobieta. Cholera.
Zawsze zrobię z siebie idiotę. - Gregor? - dlaczego jej głos tak na mnie
działa?
- Jestem, jestem... przepraszam, myślałem, że to ktoś inny
i...
- Nic się nie stało. - śmieje się. - Przepraszam, że
zawracam ci głowę, ale tak szybko uciekłeś z restauracji, że nie zdążyłam ci
podziękować za znalezienie i rozmowę z Tobim. - mówi.
- Nie ma za co. Nie chciałem przeszkadzać. - odpowiadam.
- Chciałabym się jakoś za to odwdzięczyć... - zaczyna. - Nie
wiem jak i liczyłam, że dasz mi jakąś wskazówkę. - ponownie się śmieje.
- Lubię średnio wysmażony stek. I kieliszek czerwonego wina.
- mówię z pewnością, której nigdy wcześniej wobec żadnej kobiety nie miałem.
Mam ochotę walnąć się w czoło ale zamiast tego obijam sobie głowę o kierownicę.
Nie trwa to długo, bo podnoszę się gwałtownie kiedy słyszę jej odpowiedź na
moją bezczelność.
- To zapraszam na kolację. Za pół godziny podam ci najlepszy
stek jaki kiedykolwiek jadłeś. - zapewnia. - Jeśli oczywiście masz ochotę. -
dodaje. Zerkam jeszcze raz na kwiaciarnię i zastanawiam się czy do niej wejść.
W głowie mam obraz blondynki, który miesza się z wizją zieleni oczu Magdy.
Jestem odpowiedzialnym facetem i dotrzymuję obietnic. Dlatego wybór musi być
oczywisty...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że się spodobał :)
W kolejnym będzie więcej skokowej rodzinki :)
Buziole :*
Pierwsza? :D
OdpowiedzUsuńKurde Gregor sprawdził by się w 100% jako ojciec, no może gdyby robił z siebie mniejszego idiote :)
Pozdrawiam J.
Nie sądziłam, że Gregor Schlierenzauer może naprawdę tak dojrzeć. Bardzo podoba mi się jego postać w tym opowiadaniu. Czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuńGregor jaki psycholog no no... Byłby z Niego świetny ojciec. Jestem ciekawa co zrobi z Sandra. Dobrze, że Tobi otworzył się przed Gregorem. Ta ich rozmowa bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał i czekam na więcej skokowej rodzinki Jula :*
Tobi trafił w sedno. Nareszcie ktoś, kto wytknął Gregorowi to, że jest z nieodpowiednią kobietą. Nie wiem, jak on przez tyle lat tego nie zauważył. Gloria jej wprost nienawidzi, opinii Lukasa i rodziców Gregora tak samo. Stawiam jednak, że wszyscy myślą tak samo: to nie odpowiednia kobieta dla Gregora. Zimna, bez uśmiechu, rodzinnego ciepła. I największy problem dla Grega, ona nienawidzi dzieci i nie chce ich mieć, a przecież jemu na tym właśnie zależy. Chce mieć rodzinę której nie może mieć z Sandrą. Schlieri byłby świetnym ojcem, w rozmowie z Tobim właśnie to pokazał. Młody się przed nim otworzył, normalnie porozmawiał. Tego mu właśnie brakuje, zwykłych rozmów z mężczyzną. Brakuje mu ojca, którym Alex nie chce dla niego być. Wiecznie go nie ma, żonę, syna i córkę ma po prostu gdzieś. Nie zasłużył na taką rodzinę, bo oni są wyjątkowi. A na tą wyjątkowość właśnie zasłużył Gregor. To on powinien mieć taką rodzinę. Bianka go uwielbia, Tobias zaczął mu ufać, Magda go polubiła... Wszystko jest na dobrej drodze do szczęśliwej rodziny, tylko są te nieszczęsne przeszkody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam :*
Bardzo podoba mi się sposób w jaki przedstawiasz Gregora w tej historii. Myślę, że Gregor byłby świetnym ojcem, mimo, że czasami zachowuje się jak dzieciak, ale w końcu każdy ma w sobie coś z dziecka - on po prostu czasami ma tego więcej niż inni ;) Bardzo dojrzale przedstawiłaś przebieg rozmowy Gregora i Tobiasa. I jeden i drugi ma po niej pewne przemyślenia i mam nadzieję, że poprowadzą ich one w odpowiednim kierunku.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnej części ze skoczną rodzinką. Pozdrawiam :)
To przed tym szpitalem było takie kochane, Tobi stara się obdarzyć Magdę i Biankę jak największą miłością, a tymczasem sam jest widocznie spragniony miłości, ale takiej prawdziwie ojcowskiej. Ten przytulasek był uroczy.
OdpowiedzUsuńNo a z drugiej strony, młody bardzo dobrze "prześwietlił" Gregora. Tak od niechcenia, można powiedzieć, idealnie trafił ze stwierdzeniem że Schlieri nie kocha Sandry. Ja bym się na jego miejscu nie bawiła w takie rzeczy, skoro chce mieć pełną i szczęśliwą rodzinę, a ona chce spędzić życie na zabawie. Wiadomo, że takie związki się rozpadają, to tylko kwestia czasu. No ja kibicuję Gregorowi, żeby wytrwale dążył do założenia tej rodziny, co wcale nie musi być takie trudne, biorąc pod uwagę, że ma taką fajną dziewcz... kobietę spragnioną miłości na horyzoncie ;)
Pozdrawiam :)
Tobias pokazał w końcu trochę z dziecka, a nie wiecznie zbuntowanego nastolatka. Ten gest w stronę Grega, był taki wzruszający, że nawet skoczek się nie spodziewał, iż Tobi jest zdolny do takich odruchów. Liczę, że jeszcze bardziej otworzy się na swojego trenera i ich wspólne rozmowy pozwolą chłopcu uporać się ze swoją pogmatwaną sytuacją rodzinną. Wydaje mi się, że ktoś powinien mu również uświadomić, że nie jest sam na świecie, że jest wiele rodzin, które mają wiele gorszych problemów. Tobi ma wspaniałą matkę, która dwoi się i troi aby zastąpić mu również ojca, a są dzieci, które nie mogą liczyć nawet na rodzicielkę. Liczę, że Schlieri doda mu trochę więcej pewności siebie i wytłumaczy żeby problemów rodziców nie przenosił na siebie. Może znowu jakaś mała imprezka u Magdy? Brakowało mi pierwszej kadry z Glorią na czele :D I Tobim, któremu niewątpliwie podobają się starsze kobiety (Nie tylko jemu) :D
OdpowiedzUsuńPs. Kiedy przypominam sobie opowiadania o 16-letnim Gregorze, który uczył się w Stams, a teraz czytam o Gregorze mentorze i autorytecie dla młodzieży, to tak jakoś dziwnie mi się robi, starzejemy się :( Dopiero wdarł się przebojem do kadry, a tu już stary wyjadacz skoczni i wzór do naśladowania dla młodych chłopców :)
OdpowiedzUsuńJejusiu :D ro było takie piękne xd nigdy bym się nie spodziewała po Gregorze takiej dojrzałości ;) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;*
OdpowiedzUsuńGregor taki pedagog... albo ojciec?
OdpowiedzUsuńJeśli to 2 to niech on się za bardzo nie wczuwa, bo kiedyś się może na tym przejechać.
Pozdrawiam :)
Rozmowa Tobi- Greg. ♥
OdpowiedzUsuńFenomenalne!!!
Ogolnie, cudowne. Nie moge sie doczekac nexta. <33
Gregor pokazuje, że był by świetnym ojcem. Bardzo się cieszę, że uświadomił mu Tobi że Sandra nie jest dla niego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMały dobrze gada! Gregor musi się porządnie zastanowić nas swoją przyszłością, którą w żadnym wypadku nie może spędzić ze Sandrą! Jejku, Tobias przytulił Grega i to było takie uroczę *.* Gregor byłby idealnym ojcem.
Usuńojoj co tu napisać
OdpowiedzUsuńzacznę od tego że na googlach nie przyszło mi powiadomienie o rozdziale :( wiem nie twoja wina ale tak kijowo bo czekałam i czekałam, a się okazało, że info po prostu nie przyszło
rozdział zauważyła Paulina dzisiaj na HiS'ie (historii) i od razu czytałyśmy...tak olewając lekcje i nudną gadkę nauczycielki
(cóż trzeba sobie ustawić priorytety)
końcówkę czytałam na przerwie po lekcji Paulina skończyła szybciej i obie stwierdziłyśmy, że ten rozdział powinno się czytać przy winie (sprowadzasz nieletnią na złe tory-Paulina już pełnoletnia je dopiero w czerwcu więc wiesz...jest na to ustawa o "Wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi") tak tak...ja młodzież, a Paulina alkoholizm
no więc w domu wzięłam końcówkę wina i popijając czytam jeszcze raz i stąd komentarz...przez próbę nie miałam czasu dodać go wcześniej
rozdział PRZECUDOWNY najlepszy jak do tej pory w tym opowiadaniu
takie ojcowsko-opiekuńcze odruchy Gregora to takie moje aww... i nic więcej
co do reszty to hmm...widać że Tobi potrzebuje ojca i mam nadzieję na jeszcze nie jedną taką rozmowę z Gregiem
no i jego słowa o Sandrze MEGA hehe (jakoś jej nie lubię nie tylko w opowiadaniach albo może przez opowiadania, bo wszędzie jest przedstawiana negatywnie i coś czuje, że ze sporą ilością prawdy)
zgubiłam wątek
a no i Magda mało jej tu ale ta końcówka hmm... może będzie wspólny kieliszek wina i mężuś wróci i będzie afera?
pozdrawiam, gratuluję rozdziału i czekam na następny :*
Gregor rozmawiał z Tobiasem jak ojciec z synem :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Schlierenzauer wybierze spotkanie z Magdą :D
Buziaki ;**
Szkoda mi Tobiasa, a Gregor byłby świetnym ojcem. Sandra jest okropna, nic jej nie pasuje. Nie podoba mi się to. Czekam na następny 😊 Życzę weny i zdrowia 😉
OdpowiedzUsuńGregor tak cholernie bardzo pasuje na ojca Tobiasa... mam nadzieje, ze rozlaczysz go z Sandra i polaczysz z Magda. Czekam na kolejny rozdzial tak samo jak zwykle. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń