wtorek, 7 kwietnia 2015

8. Oczywisty wybór


~Szpital w Innsbrucku~

   
     Nie byłem świadomy tego jak bardzo jestem uzależniony od tego chłopaka. Od pomagania mu. Teraz, kiedy widzę go siedzącego przy wjeździe dla karetek, chowającego głowę w kolanach, mam ochotę podejść i go do siebie przytulić. Mimo, że nie powinno mnie teraz obchodzić co się z nim dzieje. Dlaczego czuję się za niego tak odpowiedzialny? Nie jest dla mnie nikim bliskim. To tylko mój podopieczny. Podopieczny, czyli jest pod moją opieką. Poza tym, jest fajnym dzieciakiem. Zasługuje na chwile uwagi. Siadam obok niego opierając się o ścianę szpitala. Dach nad nami chroni przed przemoknięciem. Nie wszystkich...

- Będzie pan chory. - zauważa nie podnosząc głowy. Uśmiecham się lekko.

- Od kiedy cię to martwi? - pytam. Wzrusza ramionami i milknie. Więc ja też milczę. Kiedyś, mój pierwszy trener też tak ze mną rozmawiał. Milcząc. To powodowało, że nie wytrzymywałem i zaczynałem mówić. Dostawałem słowotoku i wyrzucałem z siebie wszystko co we mnie siedziało. Czy tak samo miałoby być z Tobiasem? Mam co do tego wielką nadzieję, bo przecież jest do mnie tak bardzo w tym podobny. Wyciągam telefon i piszę smsa. "Znalazłem go. Rozmawiamy. Dostarczę go do domu. Gregor." Zerkam jeszcze na moment na nastolatka i klikam "wyślij". Chowam telefon i odwracam wzrok na parking. Ludzie biegają w te i wewte. Mokną, chowają się pod gazetami. Kobieta w kiosku ma teraz duży utarg, bo sprzedaje właśnie płaszcze przeciwdeszczowe. Rano był upał i bezchmurne niebo, teraz zanosi się na burzę.

- Nie powinien pan teraz być w domu? - pyta. Muszę wytężyć słuch żeby zrozumieć to mruczenie spod rąk. Dobrze, że siedzi po mojej prawej. To ucho mam sprawne.

- Nie spieszy mi się do domu. - odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Nikt na pana nie czeka? - dziwi się. Wzdycham.

- Czeka. - mówię.

- Narzeczona? - pyta tym razem.

- Tak. - potwierdzam.

- To ta blondynka, która była na przyjęciu? - zadaje kolejne pytanie.

- Owszem. - znów zapada cisza. Przez chwilę nic się nie dzieje. Miałem nadzieję, że potakiwaniem zachęcę go do dalszych pytań, być może nawet do mówienia ale chyba nie za bardzo mi to wyszło. Poza tym, raczej nie interesuje go moje życie osobiste, a ja przecież nie lubię o tym mówić.

- Ma pan beznadziejny gust. - mówi nagle. Muszę na niego spojrzeć. Nadal nie podnosi głowy. - Ona jest... beznadziejna. - dodaje po chwili namysłu. Powinienem zapytać dlaczego tak uważa ale nie muszę bo zaczyna mówić bez mojej ingerencji. - Kiepsko tańczy, nie uśmiecha się do nikogo poza panem, ma trochę nadwagi... - robi krótką przerwę. - No i nikt jej nie lubi, a zwłaszcza pana siostra. - kończy. - Dlaczego pan z nią jest skoro pan jej nie kocha? - pyta nagle. Podnosi głowę i widzę jego zapłakane oczy. Patrzy nimi na mnie uważnie. Ewidentnie oczekuje odpowiedzi.

- Bo kiedyś się w niej zakochałem. Poza tym dlaczego myślisz że jej nie kocham?- odpowiadam.

- To widać. Po co się pan oświadczał? - pyta tym razem. Pytanie ma jedną odpowiedź.

- Bo zawsze chciałem mieć własna rodzinę.

- Ona jest za stara na dziecko. - odpowiada pewnie. Unoszę brew.

- Jest młodsza od twojej mamy. - zauważam. Chyba nie powinienem tego mówić, bo nastolatek w tym momencie patrzy na mnie jakby chciał mi wybić jedynki. - Sorry, nie mam prawa ich porównywać. - unoszę ręce w geście poddania.

- Owszem. - potakuje. - A ja nie powinienem mówić takich rzeczy o pana narzeczonej. - dodaje. - W końcu pan sam wie najlepiej jaka jest. Jest pan świadomy tego, że po tylu latach bycia razem ona się nie zmieni i jeśli się pan z nią ożeni, to będzie się pan z nią mę... - przerywa. - To będzie pan z nią do końca życia. - mówi. Patrzę na niego poważnie. Ma rację.

- Dlaczego rozmawiamy o mnie? - pytam.

- Bo to pan popełnia największy błąd swojego życia. - odpowiada.

- Ale to nie ja mam zaczerwienione od płaczu oczy. - zauważam. Milknie i odwraca wzrok. Znów zapada cisza. Ja też opieram głowę o ścianę i obserwuję biegających po parkingu co jakiś czas ludzi. Słowa nastolatka utkwiły mi w głowie aż za bardzo. Będę z nią do końca życia. Po tylu latach razem ona się nie zmieni. Jestem tego świadomy. Gdzieś tam, głęboko. Tylko nie dopuszczam tego do siebie, bo to znaczyłoby, że te wszystkie lata były bezwartościowe. A przecież kiedyś mnie czymś zauroczyła. Tylko czym? Powinienem sobie to chyba przypomnieć.

- Czasem... kiedy tata wraca z sympozjum albo ma wolne na uczelni i nie idzie do szpitala, nie chce mi się wracać do domu. - wyznaje nagle chłopak. Odwracam się w jego kierunku i obserwuję uważnie. Obraca w dłoniach jakiś kamyk. Skupia na nim całą swoją uwagę. - Ojciec wtedy do późna siedzi w książkach, a potem udaje przed mamą, że jest kochającym mężem. - mówi dalej. - Wie pan kiedy ostatnio dał jej kwiaty albo powiedział, że ją kocha? - pyta. Kręcę głową. - Ja też nie wiem. Nie pamiętam takiej sytuacji. - wyznaje i rzuca kamyk daleko przed siebie. - A mama zajmuje się wszystkim. Bianką, która potrzebuje jej całą dobę, mną, który ciągle robi coś głupiego i wpada w tarapaty, założyła swój biznes, żeby nie być od niego zależna finansowo i jak mniemam, żeby nie zwariować. Ma na głowie rachunki, dostawy, cały zespół w restauracji, utrzymanie porządku w domu i jeszcze wychowywanie nas. Nie ma dla siebie ani chwili. I wie pan co? - pyta retorycznie. - Nigdy nie usłyszałem od niej żeby komukolwiek się skarżyła, że jej ciężko, że z czymś sobie nie radzi... Zawsze powtarza, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Zawsze się uśmiecha i zawsze pięknie wygląda. Kiedy trzeba jest surowa ale nigdy na mnie nie podniosła ręki. A nie raz miała do tego prawo. - przyznaje. - Moja mama jest ideałem. Jest aniołem, który zasługuje na usłyszenie raz na jakiś czas słów pochwały, zwykłego "dobrze ci idzie Magda", a na pewno zasługuje na "kocham cię". - kończy. Po tym co właśnie powiedział stwierdzam, że mogę się pod tym wnioskiem podpisać rękami i nogami. Ta kobieta to czysta dobroć i cierpliwość.

- To dlatego Ty jej to mówisz prawda? - pytam. Kiwa głową.

- Zasługuje na to jak nikt inny. - dodaje. - Prawda? - odwraca się w moim kierunku.

- Oczywiście, że tak. - potwierdzam. - Ale nie możesz brać na siebie roli jaką ma w w rodzinie twój ojciec. Ty jesteś synem. Nastolatkiem, który powinien teraz martwić się z którą dziewczyną pójść na kolejną część "Gwiezdnych wojen" do kina. Nie możesz brać na siebie odpowiedzialności za swoją rodzinę. Bo jej nie udźwigniesz. Tak jak teraz.

- Jak teraz? - dziwi się.

- Chciałeś ponieść konsekwencje tego co stało się na treningu bez pomocy ojca. Żeby pokazać, że go nie potrzebujesz. A kiedy się pojawił nie potrafiłeś znieść tego, że to jednak on, wciąż jest głową rodziny i ma więcej do powiedzenia niż ty. Że twoja mama słucha jego a nie ciebie.

- Wcale nie.

- Właśnie, że tak. Jesteś jeszcze za młody na walkę z dorosłym życiem i nie poradziłeś sobie z bezsilnością i emocjami. Dlatego pojawiły się łzy i znalazłeś się tutaj. - dodaję. Milczy. Zaciska zęby. Trafiłem w sedno. - Łatwo jest walczyć i pokonać rówieśników ale do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć Tobias.

- Jestem wystarczająco odpowiedzialny żeby...

- Gdyby tak było, nie powodowałbyś strachu, który teraz czuje o ciebie twoja mama. Zrozumiałbyś, że na niektóre rzeczy nie masz wpływu i musisz jeszcze przez jakiś czas je znosić. Właśnie dlatego, że kochasz swoją mamę. - kończę. Znów zapada cisza. Nie wiem czy cokolwiek jest w stanie przekonać chłopaka do tego, żeby nie próbował na siłę stać się dorosłym.

- Dlaczego chce pan, żebym pokochał swojego ojca? - pyta z wyrzutem.

- Nie chcę tego. - oznajmiam. - Ty i tak go kochasz, bo to twój tata. Jesteś na niego zły, może nawet wściekły, masz żal i nienawidzisz tego co robi ale w głębi serca go kochasz. Gdyby tak nie było, nie wyzwalałby w tobie takich emocji. A najwięcej emocji wywołują w nas ci, których kochamy. - wyjaśniam. - Ale w jednym masz rację. Twój ojciec zaniedbuje twoją mamę. Tylko, że to jest sprawa pomiędzy nimi i nie możesz nic z tym zrobić. Twoja mama jest żoną. Coś kiedyś obiecała i stara się tego dotrzymać.

- Szkoda, że on się nie stara. - mruczy.

- Nie wszyscy potrafią dotrzymać obietnic. - mówię. Milczy przez chwilę.

- Nigdy ze mną nie porozmawiał tak jak teraz pan. - wyznaje. Mam ochotę iść do tego gościa i  przywalić mu w twarz. - Mógłbym... - próbuje coś powiedzieć ale coś go blokuje.

- Mógłbyś...

- Już nieważne. - wzdycha.

- Wal. - trącam go w ramię. - Wszystko zostaje pomiędzy nami. - dodaję. Patrzy na mnie przez chwilę zastanawiając się nad tym czy mi to powiedzieć czy jednak lepiej nie. Chyba wzbudziłem w nim trochę zaufania.

- Mógłbym... mógłbym się... - duka. Nie bardzo wiem o co mu chodzi. Rezygnuje z mówienia, po prostu to robi. Kładzie swoją głowę na moim ramieniu. To jest tak dla mnie niespodziewane, że na początku nie wiem co mam ze sobą zrobić. Ręką oplatam chłopaka i przyciskam do siebie delikatnie. Cieszy mnie ten gest. I nie dlatego, ze się go nie spodziewałem ale dlatego, że zależy mi na tym, żeby mi zaufał...



     Zatrzymuję samochód na małym parkingu przy restauracji. Zerkam w lusterko na chłopaka. Jest zamyślony. Szkoda mi go. Kiedy wchodzimy obaj do restauracji wita nas nieśmiały uśmiech jego matki. Stoi z małą na rękach obok baru, a w oczach ma wyraźną ulgę.

 - Tobi obiecaj mi coś. - zwracam się do niego jeszcze na moment. - Jak będziesz miał jakiś problem, wbijaj do mnie. Jak będziesz chciał pogadać, to samo. O każdej porze ok?

- Ok. - odpowiada z lekkim uśmiechem. Czochram go po głowie i już mam wychodzić ale mnie zatrzymuje.

- Trenerze?

- Tak?

- Dzięki. - wystawia rękę. Ściskam ją z uśmiechem. - Może mi pan coś obiecać? - pyta nagle.

- Zależy co.

- Zastanowi się pan nad swoją przyszłością, co? - zaskakuje mnie tym.

- Ok. Spróbuję. - stwierdzam biorąc to trochę na żarty ale kiedy widzę jak po chwili nastolatek przytula się do swojej matki i całuje siostrę nachodzi mnie coś dziwnego. To co mi powiedział przed szpitalem. Jego matka zasługuje na uwagę jego ojca jak każda kobieta od swojego mężczyzny. A kiedy ja ostatnio coś takiego zrobiłem?



   W drodze do domu mijam kwiaciarnię. Zatrzymuję się przy niej ale nie wchodzę do środka. Powinienem kupić kwiaty ale przecież Sandra nie lubi kwiatów. "Muszę tylko wyrzucać potem te badyle". Powiedzieć, że ją kocham? Kiedy ostatnio jej to powiedziałem zapytała co się dzieje i dlaczego się tak dziwnie zachowuję. Gdybym kupił czekoladki stwierdziłaby, że jest na diecie. Najlepiej byłoby wykupić jakąś wycieczkę dla nas dwojga. "Bez nudnego zwiedzania Greg, plaża, zachód słońca i hotel z wytrzymałym łóżkiem". Co spowodowało, że dopiero teraz zaczynam zauważać te rzeczy? Albo inaczej, co spowodowało, że dopiero teraz zaczęło mi to przeszkadzać? Znalazłem w sobie instynkt ojcowski? Być może. Albo dojrzałem do tego, żeby rzeczywiście założyć rodzinę. Tylko czy Sandra kiedyś do tego dojrzeje? Odzywa się mój telefon. Jestem święcie przekonany, że to blondynka. Dzwoniła już kilka razy w ciągu ostatniej godziny.

- Mówiłem, że przyjadę jak skończę! - warczę do słuchawki. Przez chwile nikt się nie odzywa. Dopiero za moment słyszę ciepły śmiech i sympatyczny głos.

- W takim razie czekamy. - odpowiada mi kobieta. Cholera. Zawsze zrobię z siebie idiotę. - Gregor? - dlaczego jej głos tak na mnie działa?

- Jestem, jestem... przepraszam, myślałem, że to ktoś inny i...

- Nic się nie stało. - śmieje się. - Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale tak szybko uciekłeś z restauracji, że nie zdążyłam ci podziękować za znalezienie i rozmowę z Tobim. - mówi.

- Nie ma za co. Nie chciałem przeszkadzać. - odpowiadam.

- Chciałabym się jakoś za to odwdzięczyć... - zaczyna. - Nie wiem jak i liczyłam, że dasz mi jakąś wskazówkę. - ponownie się śmieje.

- Lubię średnio wysmażony stek. I kieliszek czerwonego wina. - mówię z pewnością, której nigdy wcześniej wobec żadnej kobiety nie miałem. Mam ochotę walnąć się w czoło ale zamiast tego obijam sobie głowę o kierownicę. Nie trwa to długo, bo podnoszę się gwałtownie kiedy słyszę jej odpowiedź na moją bezczelność.

- To zapraszam na kolację. Za pół godziny podam ci najlepszy stek jaki kiedykolwiek jadłeś. - zapewnia. - Jeśli oczywiście masz ochotę. - dodaje. Zerkam jeszcze raz na kwiaciarnię i zastanawiam się czy do niej wejść. W głowie mam obraz blondynki, który miesza się z wizją zieleni oczu Magdy. Jestem odpowiedzialnym facetem i dotrzymuję obietnic. Dlatego wybór musi być oczywisty...




 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Mam nadzieję, że się spodobał :)
W kolejnym będzie więcej skokowej rodzinki :)
Buziole :*

18 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D
    Kurde Gregor sprawdził by się w 100% jako ojciec, no może gdyby robił z siebie mniejszego idiote :)

    Pozdrawiam J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam, że Gregor Schlierenzauer może naprawdę tak dojrzeć. Bardzo podoba mi się jego postać w tym opowiadaniu. Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Gregor jaki psycholog no no... Byłby z Niego świetny ojciec. Jestem ciekawa co zrobi z Sandra. Dobrze, że Tobi otworzył się przed Gregorem. Ta ich rozmowa bardzo mi się podobała :)
    Rozdział bardzo mi się podobał i czekam na więcej skokowej rodzinki Jula :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tobi trafił w sedno. Nareszcie ktoś, kto wytknął Gregorowi to, że jest z nieodpowiednią kobietą. Nie wiem, jak on przez tyle lat tego nie zauważył. Gloria jej wprost nienawidzi, opinii Lukasa i rodziców Gregora tak samo. Stawiam jednak, że wszyscy myślą tak samo: to nie odpowiednia kobieta dla Gregora. Zimna, bez uśmiechu, rodzinnego ciepła. I największy problem dla Grega, ona nienawidzi dzieci i nie chce ich mieć, a przecież jemu na tym właśnie zależy. Chce mieć rodzinę której nie może mieć z Sandrą. Schlieri byłby świetnym ojcem, w rozmowie z Tobim właśnie to pokazał. Młody się przed nim otworzył, normalnie porozmawiał. Tego mu właśnie brakuje, zwykłych rozmów z mężczyzną. Brakuje mu ojca, którym Alex nie chce dla niego być. Wiecznie go nie ma, żonę, syna i córkę ma po prostu gdzieś. Nie zasłużył na taką rodzinę, bo oni są wyjątkowi. A na tą wyjątkowość właśnie zasłużył Gregor. To on powinien mieć taką rodzinę. Bianka go uwielbia, Tobias zaczął mu ufać, Magda go polubiła... Wszystko jest na dobrej drodze do szczęśliwej rodziny, tylko są te nieszczęsne przeszkody.
    Pozdrawiam i czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się sposób w jaki przedstawiasz Gregora w tej historii. Myślę, że Gregor byłby świetnym ojcem, mimo, że czasami zachowuje się jak dzieciak, ale w końcu każdy ma w sobie coś z dziecka - on po prostu czasami ma tego więcej niż inni ;) Bardzo dojrzale przedstawiłaś przebieg rozmowy Gregora i Tobiasa. I jeden i drugi ma po niej pewne przemyślenia i mam nadzieję, że poprowadzą ich one w odpowiednim kierunku.
    Już nie mogę się doczekać następnej części ze skoczną rodzinką. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To przed tym szpitalem było takie kochane, Tobi stara się obdarzyć Magdę i Biankę jak największą miłością, a tymczasem sam jest widocznie spragniony miłości, ale takiej prawdziwie ojcowskiej. Ten przytulasek był uroczy.
    No a z drugiej strony, młody bardzo dobrze "prześwietlił" Gregora. Tak od niechcenia, można powiedzieć, idealnie trafił ze stwierdzeniem że Schlieri nie kocha Sandry. Ja bym się na jego miejscu nie bawiła w takie rzeczy, skoro chce mieć pełną i szczęśliwą rodzinę, a ona chce spędzić życie na zabawie. Wiadomo, że takie związki się rozpadają, to tylko kwestia czasu. No ja kibicuję Gregorowi, żeby wytrwale dążył do założenia tej rodziny, co wcale nie musi być takie trudne, biorąc pod uwagę, że ma taką fajną dziewcz... kobietę spragnioną miłości na horyzoncie ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tobias pokazał w końcu trochę z dziecka, a nie wiecznie zbuntowanego nastolatka. Ten gest w stronę Grega, był taki wzruszający, że nawet skoczek się nie spodziewał, iż Tobi jest zdolny do takich odruchów. Liczę, że jeszcze bardziej otworzy się na swojego trenera i ich wspólne rozmowy pozwolą chłopcu uporać się ze swoją pogmatwaną sytuacją rodzinną. Wydaje mi się, że ktoś powinien mu również uświadomić, że nie jest sam na świecie, że jest wiele rodzin, które mają wiele gorszych problemów. Tobi ma wspaniałą matkę, która dwoi się i troi aby zastąpić mu również ojca, a są dzieci, które nie mogą liczyć nawet na rodzicielkę. Liczę, że Schlieri doda mu trochę więcej pewności siebie i wytłumaczy żeby problemów rodziców nie przenosił na siebie. Może znowu jakaś mała imprezka u Magdy? Brakowało mi pierwszej kadry z Glorią na czele :D I Tobim, któremu niewątpliwie podobają się starsze kobiety (Nie tylko jemu) :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ps. Kiedy przypominam sobie opowiadania o 16-letnim Gregorze, który uczył się w Stams, a teraz czytam o Gregorze mentorze i autorytecie dla młodzieży, to tak jakoś dziwnie mi się robi, starzejemy się :( Dopiero wdarł się przebojem do kadry, a tu już stary wyjadacz skoczni i wzór do naśladowania dla młodych chłopców :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejusiu :D ro było takie piękne xd nigdy bym się nie spodziewała po Gregorze takiej dojrzałości ;) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Gregor taki pedagog... albo ojciec?
    Jeśli to 2 to niech on się za bardzo nie wczuwa, bo kiedyś się może na tym przejechać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozmowa Tobi- Greg. ♥
    Fenomenalne!!!
    Ogolnie, cudowne. Nie moge sie doczekac nexta. <33

    OdpowiedzUsuń
  12. Gregor pokazuje, że był by świetnym ojcem. Bardzo się cieszę, że uświadomił mu Tobi że Sandra nie jest dla niego.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały dobrze gada! Gregor musi się porządnie zastanowić nas swoją przyszłością, którą w żadnym wypadku nie może spędzić ze Sandrą! Jejku, Tobias przytulił Grega i to było takie uroczę *.* Gregor byłby idealnym ojcem.

      Usuń
  14. ojoj co tu napisać
    zacznę od tego że na googlach nie przyszło mi powiadomienie o rozdziale :( wiem nie twoja wina ale tak kijowo bo czekałam i czekałam, a się okazało, że info po prostu nie przyszło
    rozdział zauważyła Paulina dzisiaj na HiS'ie (historii) i od razu czytałyśmy...tak olewając lekcje i nudną gadkę nauczycielki
    (cóż trzeba sobie ustawić priorytety)
    końcówkę czytałam na przerwie po lekcji Paulina skończyła szybciej i obie stwierdziłyśmy, że ten rozdział powinno się czytać przy winie (sprowadzasz nieletnią na złe tory-Paulina już pełnoletnia je dopiero w czerwcu więc wiesz...jest na to ustawa o "Wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi") tak tak...ja młodzież, a Paulina alkoholizm
    no więc w domu wzięłam końcówkę wina i popijając czytam jeszcze raz i stąd komentarz...przez próbę nie miałam czasu dodać go wcześniej
    rozdział PRZECUDOWNY najlepszy jak do tej pory w tym opowiadaniu
    takie ojcowsko-opiekuńcze odruchy Gregora to takie moje aww... i nic więcej
    co do reszty to hmm...widać że Tobi potrzebuje ojca i mam nadzieję na jeszcze nie jedną taką rozmowę z Gregiem
    no i jego słowa o Sandrze MEGA hehe (jakoś jej nie lubię nie tylko w opowiadaniach albo może przez opowiadania, bo wszędzie jest przedstawiana negatywnie i coś czuje, że ze sporą ilością prawdy)
    zgubiłam wątek
    a no i Magda mało jej tu ale ta końcówka hmm... może będzie wspólny kieliszek wina i mężuś wróci i będzie afera?
    pozdrawiam, gratuluję rozdziału i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Gregor rozmawiał z Tobiasem jak ojciec z synem :)
    Mam nadzieję, że Schlierenzauer wybierze spotkanie z Magdą :D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Szkoda mi Tobiasa, a Gregor byłby świetnym ojcem. Sandra jest okropna, nic jej nie pasuje. Nie podoba mi się to. Czekam na następny 😊 Życzę weny i zdrowia 😉

    OdpowiedzUsuń
  17. Gregor tak cholernie bardzo pasuje na ojca Tobiasa... mam nadzieje, ze rozlaczysz go z Sandra i polaczysz z Magda. Czekam na kolejny rozdzial tak samo jak zwykle. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń