poniedziałek, 20 kwietnia 2015

12. Piaskownica


~Wagabunda~

     Brunetka śmieje się jak wariatka siedząc przy ladzie barowej. Dowcip opowiedziany przez mężczyznę siedzącego obok rozbawił chyba tylko ją. Jej śmiech zamienia się powoli w płacz. Kładzie głowę na ręce na ladzie, chowając twarz za osłoną włosów. Brunet nie bardzo wie co się dzieje i patrzy na mnie zdezorientowany. Mogę jedynie pokręcić głową i podać mu zamówione piwo. Odchodzi od baru i siada gdzieś w kącie co chwilę zerkając na brunetkę. 
- Gloria co się z tobą dzieje? - pytam z troską. Martwię się o tą dziewczynę. Od jakiegoś czasu jest coraz bardziej przygnębiona, coraz więcej pije i mało się uśmiecha. 
- Jestem beznadziejna. - burczy niezrozumiale. - Każdy fajny facet, którego poznam jest zajęty albo mnie po prostu nie chce. Czy ja odstraszam mężczyzn? Jestem trędowata?
- Przestań. Jesteś piękną kobietą i na pewno prędzej czy później znajdziesz tego właściwego. - odpowiadam z lekkim uśmiechem. Chcę jej dodać otuchy i poprawić jakoś nastrój ale tutaj potrzeba terapeuty a nie koleżanki. Podnosi głowę i opiera ją na dłoniach. Patrzy przez chwilę na mnie uważnie i wzdycha.
- Chciałabym być tobą. - mówi w pewnym momencie. Patrzę na nią ze zdziwieniem. - Jesteś piękna, mądra, masz dzieci, męża, swoje miejsce na ziemi... masz wszystko. - wyjaśnia.
- Nie da się mieć wszystkiego. - poprawiam ją. Zawsze jest coś za coś. Mam to wszystko ale nie jestem szczęśliwa. Co zdołał zauważyć szatyn, który teraz pojawia się przy barze. Mój wzrok automatycznie od niego ucieka, skupiając się na polerowaniu szkła. 
- Gregor! Braciszku! - brunetka praktycznie rzuca się mu w ramiona. Jest zaskoczony jej stanem. Nie tylko on. - Czy Manuel mówił ci coś o mnie? - pyta podnosząc głowę.
- Nie. Nic nie mówił, czemu miałby coś mówić? - dziwi się.
- Bo jestem napaloną idiotką i się na niego rzuciłam. - jęczy. Szatyn wzdycha i kręci głową. Sadza swoją siostrę na taborecie przy barze usiłując ją uspokoić.
- Gloria uspokój się. Ile wypiłaś? - pyta.
- Troszkę. - mówi zawstydzona i dostaje czkawki. Szatyn odwraca wzrok na mnie. Muszę na niego spojrzeć, tu chodzi o Glorię.
- Dwie lampki wina. - mówię. - Musiała wypić coś wcześniej ale nie zauważyłam żeby była pod wpływem kiedy przyszła. - wyjaśniam. - Gdybym wiedziała, od razu zadzwoniłabym po ciebie. - dodaję.
- Ok, nic się nie stało. - odpowiada spokojnie. Nie spuszcza ze mnie wzroku. To mi ciąży, wiec wracam do polerowania szkła. 
- Gdzie jest ta szmata? - pytam sama siebie nie pamiętając gdzie położyłam czystą ścierkę.
- Tutaj jestem! - jęczy brunetka i wybucha płaczem. Inni goście uważnie obserwują to co się dzieje przy barze. 
- Gloria ucisz się. - mówi do niej zdenerwowany już szatyn. 
- Zabierz mnie do domu. - mówi wtulając się w niego mocno. Zaczyna cicho płakać. Jest mi jej cholernie żal, bo ktoś taki jak Gloria powinien być pełen szczęścia, a nie topić smutki w alkoholu. - Przepraszam młody... - mruczy wtulając twarz w jego ramię. - Masz ze mną urwanie głowy... 
- Masz rację, mam. - odpowiada pewnie. Zaczyna głaskać ją po głowie. Wyraźnie nie potrafi być na nią zły. I tak jak ja ma w oczach troskę kiedy na nią patrzy. 
- I jak będę trzeźwa to mnie opierdzielisz, tak? - pyta unosząc lekko głowę. Cały czas ma zamknięte oczy. Jest zapłakana. Jest po prostu nieszczęśliwa.
- Tak. - potwierdza szatyn. - Tak ci dupsko obiję, że nie siądziesz na nim przez tydzień. - grozi jej całując w czoło.
- Gdybyś nie był moim bratem pewnie bym się ucieszyła. - mówi niewyraźnie. Oboje nie możemy powstrzymać uśmiechu. Nasze oczy ponownie napotykają się na drodze. Co jest w tych jego oczach takiego, że ciężko mi od nich oderwać wzrok? Zaczarował mnie czy jak? To co ostatnio się działo było jakimś dziwnym i szalonym momentem nieuwagi w moim życiu. Moja dobra samokontrola, która do tej pory zawsze gwarantowała mi opanowanie i brak jakichkolwiek komplikacji w spokojnym życiu, poszła się bujać w momencie, kiedy pojawił się Gregor. I to, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest młodszy, że ma narzeczoną, że nie mam prawa o nim myśleć w innych kategoriach jak tylko i wyłącznie o gościu... to wcale nie działa. Jak jeden człowiek potrafi tak zburzyć tyle lat budowaną barierę? Nikt nie mógł się za nią przedostać. Nikt oprócz mojego męża. Do teraz.
- Powinniśmy porozmawiać. - mówi wyraźnie.
- Nie mamy o czym Gregor. - odpowiadam znów uciekając wzrokiem.
- Chciałem cię przeprosić. To co się wtedy stało to...
- Nieważne. - przerywam zanim powie za dużo. - Zapomnijmy o tym. Tego nie było. Ja mam swoje życie, ty masz swoje i tego się trzymajmy. - mówię. Kiwa głową ze zrozumieniem. - Uważam też, że powinniśmy utrzymywać relacje czysto formalne. - dodaję ciszej. Jest zaskoczony. 
- Co masz na myśli? - pyta.
- O czym wy rozmawiacie? - pyta z zainteresowaniem Gloria. Dopiero teraz oboje sobie o niej przypominamy.
- To chyba nie jest odpowiedni moment na rozmowę. - zauważam.
- Spotkajmy się jutro. - proponuje szatyn.
- Nie. - odmawiam stanowczo. Znów jest zaskoczony. Trudno. Muszę to uciąć raz a porządnie. Zdusić w zarodku zanim zacznie się komplikować jeszcze bardziej. - Zobaczymy się tylko jeżeli będzie to koniecznie potrzebne. - dodaję.
- Magda proszę...
- Nie. - powtarzam i wychodzę do kuchni. Wszystko byle tylko uniknąć dalszej rozmowy z szatynem. Przez szybkę widzę, że przez chwilę jeszcze stoi przy barze ale kiedy Gloria zaczyna zasypiać rezygnuje. Jest zły. Nie wiem czy na nią, czy na mnie. Nie obchodzi mnie to. Bzdura! Cholernie mnie to obchodzi a nie powinno! Magda weź się w garść! Młodziaków ci się zachciało?!
- Mamo? - odwracam się i widzę zaskoczonego Tobiasa. No tak, powinnam być przy barze, a stoję za drzwiami do kuchni i wpatruję się w szklane koło. Dziewczynka na jego rękach wystawia w moją stronę rączki. Uśmiecham się tak samo szeroko jak ona i biorę ją na swoje ręce. 
- Dziękuję, że się zająłeś Bianką. Jeśli chcesz to możesz iść do kolegi albo do kina z jakąś koleżanką. - puszczam mu oko.
- Kolegów nie mam, dobrze wiesz, a co do dziewczyny... ty i Bianka jesteście jedynymi kobietami w moim życiu. 
- Ooo a od kiedy? - śmieję się przypominając sobie jak mój własny syn podrywał kelnerki i nie tylko. W tym momencie chłopak jakby trochę gaśnie.
- Od kiedy Gregor wynosił stąd Glorię. - wyznaje. No tak, Gloria.
- Masz może ochotę na spacer ze starą matką? - pytam lekko trącając go w ramię. Unosi kącik ust.
- Pójdę po wózek. 

     Innsbruck oprócz pięknego deptaku, który jest wyjątkowo oblegany przez cały rok przez turystów posiada jeszcze parę innych ciekawych miejsc, takich jak park Hofgarten. Zawsze pełno w nim rodziców z dziećmi. Bianka siedząca u mnie na kolanach właśnie usiłuje wziąć całą gałkę loda do buzi brudząc się przy tym niemiłosiernie. 
- No to mów co cię gryzie. - wzdycham widząc niewesołą minę mojego syna. Kopie jakiś mały kamyczek i siada obok mnie z rękami w kieszeniach. 
- Dlaczego Gloria tyle pije? - pyta wprost. Patrzy na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, w których wypisana jest powaga i zmartwienie.
- To nie jest nasza sprawa Tobias. - odpowiadam spokojnie.
- Jaki ma problem? - pyta nie zważając na moje poprzednie zdanie.
- Tobi powiedziałam ci, że...
- Powinniśmy jej pomóc mamo. Gloria przychodzi do nas codziennie. Jest miła, mądra i nikomu nie robi krzywdy. Dlaczego mamy pozwolić żeby zrobiła krzywdę sobie? - pyta z wyraźnym buntem w głosie. Obserwuję go. Na prawdę się o nią martwi i nie wiem czy to dobrze czy źle.
- Gloria ma rodzinę, która jej pomoże. Ale tylko, jeżeli sama tej pomocy będzie chciała. Nie możemy nikomu na siłę pomagać, bo to przyniesie odwrotny skutek.
- Myślisz, że mogłaby nas znienawidzić za to, że chcemy dla niej dobrze?
- Nie wiem. - odpowiadam szczerze. - Czasem ludzie muszą odreagować swoje smutki i bycie nieszczęśliwym. Często niestety wybierają zły sposób.
- Gloria jest nieszczęśliwa bo nie ma kogoś kto by ją kochał? - pyta poważnie.
- Tak. 
- Ty nie jesteś nieszczęśliwa. - zauważa. Moje zdziwienie powoduje, że natychmiast smutno się uśmiecha. - Nie powiesz mi, że tata cię kocha.
- Tobias proszę...
- Gdyby cię kochał, to chciałby być z tobą jak najczęściej. Chciałby spędzać z tobą każdą wolną chwilę. A on nawet nie chce mieć tych wolnych chwil. Nie zwraca na ciebie uwagi. Kiedy przyjeżdża do domu, to zachowuje się jakby był w hotelu, nie mówiąc już o mnie i Biance... - wyrzuca z siebie. Zaciskam zęby, bo ma cholerną rację. Ale co ja mogę? Rozmowy nie pomogły, awantury tylko pogarszały sprawę. - Dobrze wiem, że gdyby nie pojawienie się Bianki, teraz pewnie bylibyście po rozwodzie. - dodaje ciszej.
- Tobi...
- Mamo, nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciał. - wyznaje.
- Co ty mówisz synku... - nie mogę uwierzyć, że słyszę to od własnego dziecka.
- Taka jest prawda mamo. Gdybyś była teraz wolna, znalazłabyś kogoś, kto doceniłby to co robisz, jaka jesteś, kochałby cię tak jak powinno się kochać... - przerywa na moment. - Może nawet nie musiałabyś kochać nas za dwoje.
- Tata was kocha, tylko nie potrafi tego okazać.
- Sama w to nie wierzysz... - kręci głową. Chce mi się płakać. Żadna matka chyba nie chciałaby usłyszeć czegoś takiego od swojego dziecka. Że czuje się niekochane przez własnego ojca. - Wiesz dlaczego powinniśmy pomóc Glorii? - pyta. - Żeby kiedyś nie była jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż teraz. - kończy. Dawno nie słyszałam tylu mądrych słów. I to od 14-latka. Bianka właśnie dostaje czkawki. Kolejnej dzisiejszego dnia. Wyraźnie nie jest tym zachwycona. Kładzie główkę na mojej piersi i rączką odsuwa od siebie loda, którego trzymam w dłoni. Tobias uśmiecha się szeroko i bierze loda ode mnie. - Mamo chciałbym, żeby Bianka powiedziała kiedyś do kogoś "tato". - mówi patrząc z uwielbieniem na siostrę. Ja też bym tego chciała. - Czego chciał Gregor? - pyta nagle.
- Przyjechał po Glorię. - odpowiadam. Kłamię. 
- Za tydzień mamy piknik rodzinny w kompleksie sportowym. - mówi. - Każdy powinien przyjść z rodziną, no i powinniśmy się w coś zaangażować, w jakieś przygotowania. - dodaje.
- W czym mamy pomóc? - pytam z uśmiechem.
- My? - dziwi się. - Bianka raczej nie pomoże w niczym znaczącym. - zauważa ponuro.
- Tata ma sympozjum. - wyjaśniam spokojnie. 
- Nie chcę go tam nawet. - mówi ostro. Milknę. Nie wiem jak mogę trafić do niego skoro jego ojciec mi w tym nie pomaga. Jak przekonać go do zaufania komuś niegodnemu zaufania. - Mogłabyś poprowadzić strefę dla maluchów. - proponuje. - Właściwie to już cię tam wpisaliśmy. - dodaje drapiąc się po głowie.
- Zapisaliśmy? - pytam nie bardzo wiedząc o kim mowa.
- No ja i... Gregor. - wyjaśnia. Kiedy słyszę imię szatyna od razu lekko się spinam. Nie wiem co zrobić, żeby samo imię przestało tak na mnie działać. Bo co zrobić żeby on przestał na mnie działać wiem dobrze. Unikać spotkań. - On chyba bardzo lubi dzieci, bo sam zajmie się wszystkimi atrakcjami dla nich. - dodaje. - Załatwił już faceta, który robi bańki mydlane wielkości tych dzieciaków, basen z kulkami i takie dziewczyny do malowania twarzy. Chce jeszcze zamówić klauna i magika ale nie wie czy to wypali. - kontynuuje. Obserwuję moją córkę. Wiem jak szatyn zachowuje się przy Biance, więc to, że zajmie się najmłodszymi mnie nie dziwi. On ma bzika na punkcie dzieci. I cholernego pecha w życiu. Ale to nie zmienia faktu, że nie powinien zachowywać się w taki sposób jak wtedy. - Mamo?
- Tak?
- Zgadzasz się? - pyta brunet.
- A mam inne wyjście? - wywracam oczami. Uśmiecha się szeroko zadowolony z siebie. W tym momencie zaczyna dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu widać wyraźnie napis, którego dawno nie widziałam. "ALEKS DZWONI". - Tata dzwoni. - mówię. Na twarzy bruneta pojawia się nie mniejsze zdziwienie. Więc odbieram. - Słucham... W parku... Coś się stało?... Dobrze... Tak, jasne... Będziemy za pół godziny. - mówię i rozłączam się. Patrzę na telefon zdziwiona tą rozmową.
- Czego chciał? - pyta Tobias nieufnie.
- Powiedział, że musi z nami pilnie porozmawiać i że to niespodzianka. 
- Jest w domu? - dziwi się nastolatek. 
- Tak. - odpowiadam sama będąc lekko zdziwiona. W oczach syna widzę lekkie zaniepokojenie ale i odrobinę nadziei. To normalne, że nadzieja ciągle w nim jest. To jego ojciec.

     Przez całą drogę do domu milczeliśmy. Głowy zajmowało nam jedno pytanie. Co takiego się stało, że Aleks z własnej nieprzymuszonej woli do nas zadzwonił i wcześniej wrócił do domu. Niestety przy wejściu do restauracji zauważam niepokojąco znajome auto. Co on tu do cholery znowu robi?! No i kiedy nas zauważa wysiada z samochodu podchodząc z delikatnym uśmeichem.
- Jak się czuje Gloria? - pyta od razu Tobi nie zważając na żadne reguły grzeczności. Szatyn patrzy na niego uważnie. Nastolatek za to wyczekującym wzrokiem przewierca głowę mężczyzny.
- Śpi. Jutro będzie lepiej. - odpowiada. - Właśnie o tym chciałem porozmawiać. - przenosi wzrok na mnie. To nie jest dobry pomysł. Nie powinniśmy przebywać zbyt blisko siebie, bo to źle się kończy. Raz się źle skończyło ale to był o ten jeden raz za dużo.
- Rozumiem, że szczyle nie powinni przy tej rozmowie być. - komentuje z niezadowoleniem nastolatek. 
- Zaraz do was przyjdę. - mówię, kiedy bierze wózek z siostrą ode mnie. 
- Nie zapomnij, że ojciec czeka. - przypomina mi i odchodzi. Szatyn jest zaskoczony i to zaskoczenie widać na jego twarzy choć bardzo chce je ukryć. 
- Będę miała na nią oko kiedy przyjdzie następnym razem. - mówię poważniejąc.
- Twój mąż jest w domu? - pyta wprost.
- Tak, ma dla nas jakąś niespodziankę. - odpowiadam i patrzę na niego wyczekująco.
- Przepraszam za wtedy. - odpowiada. Och...
- Nie przyjechałeś rozmawiać o Glorii. - komentuję.
- Możemy o tym zapomnieć? - pyta z nadzieją w oczach. No pewnie. Gdyby tylko się dało dzieciaku. Odwracam się i chcę odejść ale zatrzymuje mnie chwytając dość mocno za rękę. 
- Puść mnie! - warczę.
- Porozmawiaj ze mną. - mówi spokojnie. Jego oczy wwiercają się w moje. - Tylko o to proszę, o chwilę rozmowy.
- Zapominamy i jest jakby nic się nie wydarzyło. Koniec rozmowy. - odpowiadam zła. Przez chwilę tylko intensywnie na mnie patrzy. W końcu zbliża się jeszcze bardziej. Czuję jego oddech na policzku kiedy zaczyna mówić szeptem wprost do mojego ucha.
- To się wydarzyło, bo oboje chcemy tego samego Magda. - mówi cicho. - I oboje wiemy, że możemy sobie to dać, że możemy przez chwilę być tak po prostu szczęśliwi.
- Przed chwilą chciałeś zapomnieć. - przypominam mu. Moje serce znowu zaczyna galopować niebezpiecznie. Na Boga, jesteśmy przed moją restauracją i każdy moze nas zobaczyć!
- Chcę. - odpowiada i odsuwa się trochę ode mnie zmniejszając uścisk na mojej ręce. Teraz tonę w jego spojrzeniu. Smutnym i cholernie zdesperowanym. - Ale chcieć nie zawsze znaczy móc. - dodaje szczerze. Co ty nie powiesz.
- Jesteś młody, jeszcze wszystko przed tobą Gregor. Możesz mieć rodzinę i być szczęśliwy, jesteś na dobrej drodze do tego. - widzę jak zaciska zęby. - Sandra...
- Sandra nie jest już tą samą osobą co kiedy ją poznałem. - mówi szczerze. - Chcę czegoś więcej, chcę kogoś kto mnie zrozumie, kto ma takie samo wyobrażenie rodziny jak ja, kto jest moim ideałem.
- Skoro twoim ideałem jest starsza kobieta z dwójką dzieci i nadmiernymi kilogramami to masz beznadziejny gust. - komentuję. Uśmiecha się lekko. Zawsze było tak, że zdenerwowanie zamieniałam na żarty. Tym razem jest tak samo. Ale to nie zmniejsza powagi i abstrakcyjności tej sytuacji.
- Różnica wieku, której nie widać, dzieci, które bardzo chcę mieć, kilogramy, które jeszcze bardziej mnie przyciągają...
- Jesteś nienormalny. Powinieneś się leczyć! - prawie piszczę kiedy znów zbliża się do mnie na niebezpiecznie bliską od moich ust odległość. - Jeszcze przed chwilą chciałeś o wszystkim zapomnieć a teraz znowu zaczynasz komplikować! - mówię wkurzona. Zatrzymuje się w połowie drogi do moich warg i tylko patrzy. Chyba dotarło do niego to co robi. - Czego ty oczekujesz? - pytam wprost. Mam dość jego zachowania, które przypomina bardziej niezdecydowanego nastolatka zamiast dorosłego mężczyznę.
- Ciebie. - odpowiada krótko.
- Oszalałeś. - komentuję śmiejąc się. Odsuwam się od niego jak najdalej mogę i patrzę z niedowierzaniem na szatyna. - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Że przyjdziesz, powiesz kilka ładnych słów, pogłaskasz mnie i wskoczę ci do łóżka? Jeśli potrzebujesz odmiany to idź do burdelu. Mnie i moją rodzinę zostaw w spokoju, bo...
- Chcę ciebie Magda. - powtarza przerywając mi. Coraz bardziej mnie przeraża. - Chcę tylko ciebie. - dodaje poważnie. Zaczynam się śmiać. Tak po prostu śmiać.
- Hahaha nie wierzę... Czy ty właśnie proponujesz mi romans? - pytam rozbawiona. On na takiego nie wygląda. Może i ranię jego uczucia ale innej drogi nie ma. Nie może być. Podchodzę do niego i uśmiecham się najmilej jak potrafię. - Wracaj do swojej piaskownicy dzieciaku. - mówię głaszcząc go delikatnie po policzku, które teraz zaczyna chodzić niebezpiecznie szybko. Odrywam dłoń od jego twarzy ale wzrok nadal pozostaje na jego oczach. Pociemniałych i wyraźnie zranionych. Serce mnie boli. Dawno mnie tak nie bolało, ale tak będzie lepiej, bo nie widzę innego wyjścia. Wyjście jednak samo przychodzi, a właściwie przybiega pod postacią nastolatka, który patrzy teraz na mnie intensywnie.
- Mamo... - dyszy. - Mamo nie uwierzysz...
- Co się stało? - pytam lekko przestraszona. Czuję na sobie wzrok szatyna. Bardzo ciężki.
- Tata dostał awans. Przenoszą go na co najmniej rok na inna uczelnię. - mówi.
- Słucham? 
- I chce żebyśmy pojechali z nim. - dodaje. - Wszystko już załatwił. Za dwa tygodnie wylatujemy do Stanów. - mówi zdyszany. Zerkam na szatyna. Patrzy na nastolatka niedowierzając. - Mamo zrób coś... 




~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienie :*
Baaaaardzo Was przepraszam :*
Obiecuję poprawę ale nie obiecuję kiedy następny.
Buziole :*

12 komentarzy:

  1. No to nieźle, widać Gregor rady Thomasa ma głęboko i daleko. Podziwiam go, za śmiałość i takie zarywanie do niej otwarcie, bez owijania w bawełnę. W następnym rozdziale proszę więcej o Glorii, bo to bardzo ciekawy wątek w tym opowiadaniu. Żal mi jej i przykro mi, że wybrała alkohol, jeśli chodzi o leczenie samotności w życiu. Tobi naprawdę mądrze prawi, nie ma co. Widać, jak psychika dzieciaka jest skrzywiona, skoro stara się obarczać problemami innych i uchodzić za głowę rodziny, zamiast robić głupoty przypadające na nastoletni wiek. Mam nadzieję, że Magdalena postawi się mężowi i nie zostawi restauracji i z nim tak po prostu nie wyjedzie. Nie może przewracać całego poukładanego świata w Insbrucku na rzecz wyjazdu za mężem, gdzie i tak nie będzie go widywać. To hipokryzja, że Aleksander ma czelność ciągnąć żonę, która prowadzi interes, syna, który chodzi do szkoły, uczęszcza na treningi do miejscowego klubu, gdzieś, gdzie i tak nie będą się widywać. Liczę, że kobieta zmądrzeje i pokaże swój charakter, nawet kosztem zmiany stanu cywilnego. Mogłaby postawić mu jakieś ultimatum. Życzę weny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo! Niech Gregor walczy o Magdę. Takie uczucie to jest właśnie to, czego nie można zaprzepaścić w życiu. Poza tym Gregor nie zakochał się tylko w niej, on także chciałby stać się ojcem dla ich dzieci. Mam nadzieję, że Magda nie zgodzi się na ten cały wyjazd.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ehh dziewczyno to jest boskie! sorki że nie komentowałam ostatnich 2-3 (?) rozdziałów ale byłam w Warszawie i czytając w centrum handlowym albo w pokoju przy koleżankach nie miałam weny do sensownych komentarzy ale czytałam z zapartym tchem
    teraz już jestem w domu i calutki weekend czekałam na nowy rozdział aż się doczekałam dzisiaj w drodze z biura hospicjum no i co i czytałam w tramwaju
    rozdział jak każdy oczywiście cudowny wreszcie Gregor powiedział co czuje Magda w sumie też dała znaki ale się hamuje JESZCZE hehe
    z tym dzieciakiem i piaskownicą to trochę przegięła :/
    i co to ma być za wyjazd?! heloł na Tobiego czeka kariera! niech Magda coś zrobi nooo Tobi nie zostanie mistrzem świata skacząc na jakiś trupach typu ten w Iron Mountain no co to ma być! Gregor obiecał karierę mistrza ! no a poza tym Magda nie może zostawić restauracji no niee i już!
    czekam na następny bo już mnie przysłowiowo ciekawość zżera więc pozdrawiam i weny życzę duuuużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bardzo bardzo rzadko przeklinam, w szczególności w komentarzach, ale tu tylko jedno ciśnie się na usta- jedno wielkie JA PIERDOLĘ.
    Zaraz mam angielski i muszę zmykać, ale wpadnę tu jeszcze aby skomentować, bo to takie jedno... WOW.
    Czekaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak widać rady wujka Thomasa poszły daleko w las i zapomniały wrócić, zabłądziły albo zgubiły adres Gregora, ale mi to pasuje :p Zdecydowanie popieram Gregora w walce o swoje szczęście, ich wspólne szczęście - rozumiem Magdę, że może się bać, może jej się wydawać, że młodziak się zauroczył i za chwilę mu przejdzie, a ona musi myśleć o zapewnieniu stabilnego życia swoim pociechom, ale może powinna się dobrze zastanowić nad dzisiejszą rozmową z Tobim. Chłopak jest aż za bardzo dojrzały jak na swój wiek i bardzo dużo widzi. Jego słowa na temat rozwodu i słowa "tato", którego Bianka nie używa mają ogromne znaczenie, zwłaszcza, że pokrywają się z marzeniami Magdy. Jestem w stanie uwierzyć, że w taki sposób Bianka mogłaby się zwrócić do Gregora, a nie do swojego biologicznego ojca, zwłaszcza, że już ma z nim taki świetny kontakt, a może się to jeszcze umocnić na tym pikniku. Nie wyobrażam sobie, że ich tam nie będzie. Żaden wyjazd nie wchodzi w grę, liczę na to, że Magda w końcu zawalczy o siebie i dzieci i postawi się Aleksowi, który znowu podjął za nią decyzję i nie spytał nikogo o zdanie - tak się nie robi żyjąc w rodzinie. Poza tym Gregor też nie pozwoliłby im wyjechać, nie teraz, nie ma takiej opcji.
    Już nie mogę się doczekać następnej części, pozdrawiam :)
    P.S. Z tą piaskownicą to było jednak przegięcie :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana jesteś genialna ! Twoja lekkość pisania i ta pomysłowość za każdym razem mnie powala, a każdy kolejny rozdział czytam z zapartym tchem. Kiedy jestem już przy ostatnim zdaniu robi mi się cholernie smutno, bo będę musiała czekać na kolejną odsłonę tych niezwykłych przygód. Mam nadzieje, że takiego talentu jaki posiadasz w tworzeniu, pisaniu, dobieraniu słów nie zaprzepaścisz :) A co do rozdziału, jak zwykle nieziemski ! Bardzo mi szkoda Gregora. Magda nie powinna traktować go, aż tak ostro. W sumie nie zdziwiłoby mnie to, jakby Bianka pewnego razu powiedziała to Gregora "tato" :D On już z nią więcej czasu spędził niż jej biologiczny ojciec.
    Mam nadzieje, że kolejny rozdział będzie dość szybko, bo zeżre mnie ciekawość :)
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Gloria... Serce się normalnie kraje jak się patrzy na to, co się z nią dzieje. Przecież to piękna i mądra dziewczyna, nie rozumiem, dlaczego jest jeszcze sama. Faceci powinni się o nią zabijać. Chociaż, czasem lepiej być samemu niż być z byle kim. Ja stawiam jednak na to, że Manuela oświeci i będzie się starał o pannę Schlierenzauer. A co do dwójki moich ulubieńców (czyt. Madzia i Gregor)... Słów nie mam do Magdy, ja wszystko rozumiem. Ma męża, dzieci i całkiem ułożone życie i nie chce tego niszczyć, ale przecież ona jest nieszczęśliwa! Tobi jej to chyba dość dobitnie uświadomił tą rozmową. Aleks się nią nie interesuje, w domu wiecznie go nie ma... Przecież ta kobieta zasługuje na szczęście i to na przeogromne szczęście. Magda nie powinna nazywać Gregora gówniarzem, mimo tego jak się zachował. Owszem, może to i było szczeniackie ale co ona chce ukrywać? Obydwoje są nieszczęśliwi w swoich związkach i ona dobrze to wie. Co do Aleksa, w życiu bym się nie spodziewała tego, że wyskoczy z taką "niespodzianką". Tobi się w życiu nie zgodzi na to, żeby wyjechać i nie ma co mu się dziwić. Sama bym się nie zgodziła. W Innsbrucku jest jego dom i tam czuje się bezpiecznie. Jakim prawem Aleks może decydować o wyjeździe Magdy i dzieciaków, skoro się nimi nie interesuje?
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :* Błagam dawaj go szybko!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mogłabym się rozpisywać, ale.. sama wiesz, że to jest genialne. Nie mam słów by to opisać. Jestem bardzo ciekawa czy Magda z dziećmi wyleca z nie kochającym ich ojcem. Czekam na następny Jula :*

    OdpowiedzUsuń
  9. No żeby 14-latek był mądrzejszy od matki! Ja się staram zrozumieć Magdę, ale dziś wyjątkowo mi to nie wychodzi. Musi się uwolnić od męża i trochę pomyśleć o sobie. A Gregor niech walczy tylko trochę subtelniej, bo obserwując Magdę i jej charakter to niedługo będzie się bała na niego spojrzeć, żeby jej spojrzeniem nie skusił i w ogóle zakończy ta znajomość.
    Na wyjazd się nie zgadzam. Pomijając Magdę i Gregora, to szkoda mi talentu Tobiasa. Przydałby się powiew świeżego powietrza w austriackiej kadrze :-P
    Żal mi nieszczęśliwej Glorii, mam nadzieję, że w końcu znajdzie sobie kogoś, kto pokocha ją tak mocno, jak na to zasługuje. Fettner się nada :-P I że znajdzie pomoc, bo szkoda dziewczyny.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Zostałaś nominowana do Liebster Awards :*
    Więcej szczegółów tutaj :) http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com/p/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Wybacz, że będzie tak oględnie i na dodatek ze spóźnieniem, ale matma i historia poganiają. Doba jest zdecydowanie za krótka... -.-
    Cóż... Nie wyobrażam sobie, by Magda wyjechała. Nie. Nie. NIE. Tu ma dom, tu mają dom jej dzieci, tu powinna zostać. A mężulek? Ech, niech spada na drzewo banany prostować, jak teraz zobaczył, że ma rodzinę. -.-

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mam pretensji. Masz swoje życie, poza pisaniem opowiadania i świetnie to rozumiem. I tak wybaczę ci wszystko ;) Świetny rozdział jak zwykle. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń